Kara dla pracowników, nawet tych zdrowych

Poselski projekt ustawy o szczególnych rozwiązaniach zapewniających możliwość prowadzenia działalności gospodarczej w czasie epidemii COVID-19 (czyli ten firmowany przez posła Hoca - druk sejmowy nr 1846) zakłada, że pracodawca będzie mógł sprawdzić, czy pracownik lub osoba współpracująca na mocy umowy cywilnoprawnej zaszczepiła się, ma ujemny test lub jest ozdrowieńcem. W razie niewpisania się pracownika w żadną z tych kategorii, pracodawca będzie mógł go delegować do pracy poza jego stałe miejsce pracy lub do innego rodzaju pracy.

We wtorek pojawiła się informacja, że projekt Hoca zostanie poprawiony, a potem, że będzie zastąpiony nowym projektem. Częściowo rąbka tajemnicy uchylił w czwartek rano poseł Bolesław Piecha w wypowiedzi dla radiowej Trójki.

Otóż – jak podkreślał, nie dostrzegając oksymoronu - pracownik będzie „musiał, nieobowiązkowo oczywiście” wykonać test.  Jeżeli pracownik będzie miał ujemny test, a potem się zarazi, będzie mógł zażądać ukarania współpracowników. Stosowane ma być uproszczone postępowanie, pracownik, który będzie podejrzewać, że do zakażenia doszło w zakładzie pracy będzie mógł wystąpić do pracodawcy z wnioskiem, „żeby ukarał osoby niezaszczepione”. Jeżeli chodzi o testy, to nie będą mogły być to testy domowe, a potwierdzone w formie certyfikatu i ważne przez siedem dni.

Testy na Covid-19 w aptekach ruszają w bólach i są ważne tylko w Polsce>>

Bezpłatne testy dla pracowników, odszkodowanie za zarażenie

Projekt nowej ustawy, ten wniesiony do Sejmu 27 stycznia, przewiduje uprawnienie pracowników do wykonania raz w tygodniu bezpłatnego testu w kierunku Covid-19, finansowanego przez NFZ. Natomiast pracodawca mógłby żądać od pracownika, w terminie wyznaczonym z wyprzedzeniem nie krótszym niż 48 godzin, nie częściej niż raz w tygodniu, podania informacji o posiadaniu negatywnego wyniku testu diagnostycznego w kierunku SARS­‑CoV­‑2 wykonanego nie wcześniej niż 48 godzin przed jego okazaniem. Jest też w projekcie zastrzeżenie, że częstotliwość wykonania testu może ulec zmianie ze względu na aktualną sytuację epidemiczną na terytorium Polski.
Jeżeli pracownik nie przekaże pracodawcy informacji o wyniku testu, takiego pracownika traktować się będzie jak osobę, która nie poddała się testowi diagnostycznemu.

Natomiast pracownik, u którego zostałoby potwierdzone zakażenie SARS­‑CoV­‑2 i który miałby uzasadnione podejrzenie, że do zakażenia doszło w zakładzie pracy lub innym miejscu wyznaczonym do wykonywania pracy, będzie mógł złożyć pracodawcy w terminie 2 miesięcy od dnia zakończenia izolacji, izolacji w warunkach domowych albo hospitalizacji z powodu COVID­‑19, wniosek o wszczęcie postępowania w przedmiocie świadczenia odszkodowawczego z tytułu zakażenia wirusem SARS­‑CoV­‑2 przysługującego od pracownika, który nie poddał się testowi diagnostycznemu.

W przypadku potwierdzenia przez pracodawcę, że wśród pracowników, z którymi miał kontakt pracownik zakażony wirusem SARS­‑CoV­‑2, znajdują się osoby, które nie wykonały testu, pracodawca przekazuje wniosek pracownika zakażonego wirusem do wojewody właściwego ze względu na miejsce wyznaczone do wykonywania pracy wraz z listą pracowników, którzy nie poddali się testowi diagnostycznemu w kierunku SARS­‑CoV­‑2, a zostali wskazani przez pracownika zakażonego wirusem SARS­‑CoV­‑2 jako osoby, z którymi pracownik ten miał kontakt. Wojewoda rozpocznie wtedy postępowanie w przedmiocie świadczenia odszkodowawczego z tytułu zakażenia wirusem SARS­‑CoV­‑2. Odszkodowanie miałoby wynosić pięciokrotność minimalnego wynagrodzenia, czyli obecnie nieco ponad 15 tys. złotych.

W przypadku wydania decyzji o świadczeniu odszkodowawczym zarówno wnioskodawcy jak i zobowiązanemu przysługiwałoby odwołanie do sądu administracyjnego.

Karkołomna konstrukcja

Takie założenia budzą spore wątpliwości – po pierwsze nie wiadomo, jak pracownik ma sprawdzić i uprawdopodobnić to, że jego koledzy go zarazili. Nie ma też jasności, co do tego, jak uprawdopodobnić, że do zarażenia doszło na terenie zakładu pracy, skoro test będzie ważny przez siedem dni. Jak podkreślają eksperci – takie rozwiązanie jest na tyle skomplikowane, że może być w praktyce nie do zastosowania.

- Pomijając aspekty medyczne – np. fakt, że nie każdy test jest w stanie wykryć wariant Omikron – rozwiązanie takie jest dalekie od ideału – mówi Prawo.pl adwokat Bartosz Wszeborowski z kancelarii PCS Paruch Chruściel Schiffter Stępień/Littler Global - Po pierwsze jest to działanie reaktywne, a nie proaktywne - pracownicy mogą nadal przychodzić do pracy niezaszczepieni i nietestowani. Nie czeka ich za to żadna sankcja. Dopiero w sytuacji, gdy inny z pracowników (gdy zachoruje) wystąpi z wnioskiem do pracodawcy, ten będzie mógł ukarać pozostałych pracowników – podkreśla. A czy zaszczepienie, które ogranicza transmisję wirusa, ale nie zapobiega zakażeniu, zwalnia z obowiązku testowania się co tydzień? – zastanawia się prawnik.

Zwraca też uwagę, że istnieje prawdopodobieństwo, że zakażać współpracowników będzie osoba, która kilka dni wcześniej przedstawiła ujemny test. – Zamiast niej odpowiedzialność poniosą jednak inne osoby – te, które takiego testu nie zrobiły, nawet jeśli same będą zdrowe i nie one zaraziły innych pracowników – podkreśla mec. Wszeborowski.

 

Skomplikowane i długotrwałe

Również radca prawny Jakub Kowalski, wspólnik w Kancelarii Radców Prawnych Mirosławski, Galos, Mozes sp.j uważa pomysł za mało spójny. - Sprawienie, by rozwiązanie miało sens, wymaga tygodni pracy – mówi. – Tymczasem dostępne jest proste narzędzie - pozwolić pracodawcy wprowadzić wymóg szczepienia lub testu na wejściu, a niestosowanie się uznać za samodzielną podstawę rozwiązania umowy z przyczyn dotyczących pracownika – podkreśla.

- Na gruncie Kodeksu cywilnego jest wiele możliwości dochodzenia roszczeń odszkodowawczych. Można np. wystąpić o zapłatę odszkodowania za szkodę, jaką poniósł pracodawca w związku z tym, że zakażony COVID-19 pracownik nie pracował. Jest to jednak dość egzotyczny pomysł. No bo niby na jakiej podstawie pracodawca będzie mógł twierdzić, że ten konkretny pracownik zakaził innego pracownika. Przecież mógł on zarazić się koronawirusem poza miejscem pracy – w sklepie, na ulicy czy w rodzinie – mówi Prawo.pl Aleksandra Minkowicz-Flanek, radca prawny, partner w kancelarii Dentons, kierująca Zespołem Prawa Pracy. Jak twierdzi, jeśli chcemy bronić się przed zakażeniami, to faktycznie to rozwiązanie będzie trzymało pracowników w szachu. Zwłaszcza wisząca nad nimi groźba wystąpienia przez pracodawcę z roszczeniem odszkodowawczym. Tyle tylko, że – jak podkreśla mec. Minkowicz-Flanek - na rozstrzygnięcie sądu w takiej sprawie trzeba będzie poczekać, może nawet kilkanaście miesięcy. -  Nie rozumiem najmniejszego powodu, dla którego rząd się wzbrania przed wprowadzeniem paszportów covidowych w przestrzeni publicznej – dodaje mec. Aleksandra Minkowicz – Flanek.

 

Pracodawcy znów będą zastępować państwo

Na to, że państwo chce scedować odpowiedzialność na pracodawców, zwraca uwagę również Robert Lisicki, dyrektor Departamentu Pracy Konfederacji Lewiatan, zastrzegając, że opiera się na doniesieniach medialnych, co do kształtu nowych rozwiązań.

- To angażowałoby pracodawców w jeszcze większym stopniu w procedury, sprawy administracyjne w sytuacji, gdy pracodawcy mają aktualnie szereg innych wyzwań – podkreśla. - Zapowiadane rozwiązania, bez względu na to, czy będą dotyczyły pośredniego zaangażowania prawodawców w spory między samymi pracownikami, czy też będą angażowały bezpośrednio pracodawcę w postępowania przeciwko pracownikom, są rozważane tylko dlatego, że państwo nie potrafi wziąć odpowiedzialności i wprowadzić mechanizmu przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się COVID-19. Są one z perspektywy pracodawców bezsensowne – podkreśla Lisicki.

Jak zauważa, to państwo ma obowiązek wzmocnienia  zasad przeciwdziałania COVID-19, w tym szczepień. - To nie ten kierunek. Dlaczego tylko pracodawcy mają weryfikować zaszczepienie pracowników czy testy, podczas gdy w przestrzeni publicznej nikt tego nie sprawdza: ani przy wejściu do pomieszczeń publicznych, urzędów czy nawet do parlamentu – pyta.

- To jest taka skrajność, że nie mogę nawet uwierzyć, że można coś takiego wymyślić i zaproponować – mówi dr hab. Monika Gładoch, prof. UKSW, kierownik Katedry Prawa Pracy, radca prawny. Jak tłumaczy, nie można uchwalić „czegoś takiego”. – Po pierwsze dlatego, że nie ma związku przyczynowo- skutkowego w karaniu konkretnych pracowników. Po drugie – jest to celowanie na oślep w wytypowane osoby. Po trzecie – dlaczego pracownicy mieliby pozywać jeden drugiego, skoro za stan BHP w miejscu pracy odpowiada pracodawca. To on powinien mieć instrumenty do przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się COVID-19 w miejscu pracy – podkreśla prof. Monika Gładoch. I dodaje: - Zupełnie nie tędy droga.

 

Niezaszczepiony? Do domu lub na urlop

- Pracodawcy powinni mieć możliwość sprawowania rzeczywistej kontroli nad ryzykiem wystąpienia COVID-19 w zakładzie pracy, gdyż odpowiadają za stan bezpieczeństwa i higieny pracy - mówi prof. Grażyna Spytek-Bandurska, ekspert prawa pracy Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP). Ocenia, że propozycja, aby pracodawcy musieli występować z roszczeniami do sądu przeciwko tym pracownikom, którzy są niezaszczepieni i spowodowali wzrost zachorowalności w zakładzie pracy – wśród współpracowników i osób trzecich – jest niedopuszczalna.

Jej zdaniem, kierunek rozwiązań przeczy fundamentalnym zasadom, na których opiera się prawo pracy. - Czy tego rodzaju zamysł ma przerzucać całkowitą odpowiedzialność na pracownika? Absolutnie nie można się z tym zgodzić. Pracodawca jest podmiotem nadrzędnym w relacji z pracownikiem – ma chronić jego życie i zdrowie korzystając z odpowiednich, adekwatnych do różnych sytuacji (w tym pandemii) instrumentów. Występowanie z pozwami przeciwko pracownikom nie jest społecznie oczekiwanym kierunkiem rozwiązania problemu. To droga do eskalacji konfliktów w stosunkach pracy. Należy szukać skutecznych i dobrych dla obu stron zatrudnienia rozwiązań. Zadaniem państwa jest wspierać pracodawców i pracowników w tym, aby miejsca pracy były bezpieczne – a nie przerzucanie na jedną albo drugą stronę odpowiedzialności za sytuację, jaka nastąpiła w kraju i wpływa między innymi na sferę pracy – tłumaczy.

Ekspertka Federacji Przedsiębiorców Polskich postuluje wprowadzenie powszechnego, nieodpłatnego testowania, możliwości weryfikowania paszportów covidowych, ułatwienia przy wprowadzeniu pracy zdalnej, kierowania do innej pracy lub na urlop.
- Należy ułatwiać funkcjonowanie tym pracodawcom, którzy będą mieć w swoich szeregach wyłącznie osoby zaszczepione, ozdrowieńców lub osoby posiadające negatywny wynik testu (np. niepodleganie ograniczeniom wprowadzanym w związku ze stanem epidemii) – przekonuje.