Stopa bezrobocia w Polsce w drugim kwartale bieżącego roku nie zmieniła się znacząco i to mimo tego, że właśnie w marcu, kwietniu i częściowo w czerwcu, w kraju wprowadzono najwięcej ograniczeń związanych z pandemią koronawirusa. Stopa bezrobocia rejestrowanego w porównaniu do pierwszego kwartału 2020 roku, wzrosła o 0,7 pp. i wyniosła 6,1 proc. Zdaniem ekspertów Personnel Service, kolejne miesiące przyniosą uspokojenie.

- Wychodząc z analizą trochę poza drugi kwartał 2020 roku, można zauważyć, że pewne złe tendencje już uległy zahamowaniu. Dla przykładu, zgodnie z danymi Ministerstwa Rodziny, Pracy i Pomocy Społecznej, lipiec był pierwszym miesiącem od początku pandemii, w którym nie zanotowano dalszego wzrostu bezrobocia. To pokazuje, że po pierwszej fali zwolnień i obniżek wynagrodzeń na rynku pracy, stopniowe uwalnianie gospodarki uspokoiło przedsiębiorców, którzy nie są już tak skłonni do cięć. Dodatkowo, wydaje się mało prawdopodobne, by gospodarkę spotkały obostrzenia o tak dużym zakresie, jak do tej pory. A nawet jeśli, przedsiębiorcy są na to lepiej przygotowani niż byli na początku roku – zauważa Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service i ekspert ds. rynku pracy.

 

Cena promocyjna: 51.6 zł

|

Cena regularna: 129 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 90.3 zł


Teoretycznie z pracą, w praktyce – bez

Wskaźnik pokazujący liczbę osób nie wykonujących pracy w momencie badania wzrósł znacząco – rok temu było to nieco ponad 1 mln pracowników, natomiast w drugim kwartale tego roku prawie 2 mln. Oznacza to niemal podwojenie liczby osób pracujących, a nie wykonujących pracy w momencie badania w ciągu roku. W tym gronie znajdują się mikroprzedsiębiorcy, którzy na czas pandemii często zawieszali swoją działalność. To także efekt szybkich działań pracodawców, którzy zareagowali na pierwsze, negatywne efekty zamknięcia gospodarki wysyłając pracowników na urlopy.

Z analiz GUS wynika, że wśród osób pracujących, ale nie wykonujących pracy w momencie badania, aż 62 proc. wskazało, że robiło to z powodów bezpośrednio związanych z koronawirusem. Co ciekawe, z 684 tys. osób, które określiły, że w badanym tygodniu przyczyną niewykonywania pracy jest przerwa w działalności zakładu, aż w 675 tys. przypadków ta przerwa była bezpośrednio związana z pandemią COVID-19.

 


Mniej osób pracuje… w głównym miejscu pracy

Z perspektywy zmian, które na rynku pracy spowodowała pandemia, ciekawy wydaje się także inny wskaźnik – indeks liczby wszystkich godzin faktycznie przepracowanych w głównym miejscu pracy. Tu punktem odniesienia (indeks = 100) jest rok 2006 (czas przed wystąpieniem kryzysu gospodarczego). Analiza danych GUS pokazuje, że indeks ten w drugim kwartale 2019 roku wynosił 104,2, natomiast w drugim kwartale 2020 roku – już jedynie 95,1. Oznacza to gwałtowny spadek indeksu godzin przepracowanych w głównym miejscu pracy. W opinii ekspertów, sytuacja ta wynika z faktu, że duża część firm zdecydowała się ograniczyć lub zawiesić działalność stacjonarną, a dodatkowo wielu pracowników przeszło na tryb pracy zdalnej.

- Od kilku lat możliwość tymczasowej pracy zdalnej była traktowana jako jeden z benefitów dla zatrudnionych. Pełną swobodę w doborze miejsca pracy otrzymywali niemal wyłącznie freelancerzy oraz pracownicy firm IT. Właściwie z dnia na dzień pandemia wymusiła na pracodawcach upowszechnienie i demokratyzację home office. Jednocześnie, w branżach, w których praca w takiej formie jest możliwa, wiele firm przekonało się, że nie wpłynęło to negatywnie na produktywność pracowników. Dlatego niektóre korporacje już przedłużyły pracę z domu do końca obecnego roku. Część z nich nie zamierza wracać do stacjonarnego trybu pracy, a część przejdzie na formułę „hot desk”, co może przełożyć się na mniejsze zapotrzebowanie na przestrzeń biurową – podsumowuje Krzysztof Inglot.