Prezes Personnel Service, firmy specjalizującej się w zatrudnianiu i rekrutacji pracowników z Ukrainy, Krzysztof Inglot zwrócił uwagę, że liczba wydanych oświadczeń o potrzebie zatrudnienia cudzoziemców nie jest równa liczbie pracujących w Polsce Ukraińców.
"Po pierwsze, można złożyć kilka oświadczeń dotyczących tego samego pracownika. Po drugie, pozwolenie na pracę wydaje się tylko na pół roku, co powoduje sporą fluktuację. Zakładając jednak, że na naszym rynku pracy może być nawet milion Ukraińców, a ubezpieczonych w ZUS jest 300 tys., to pozostałe osoby albo pracują w ramach umów o dzieło albo w ogóle bez umowy" – podkreślił.
Według niego dla rozwiązania problemu szarej strefy niezbędne są rozwiązania, które pozwolą lepiej kontrolować pracodawcę składającego oświadczenie o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi.
"W tym momencie pracodawca nie musi udokumentować, że legalnie zatrudnia pracownika z Ukrainy, o którego się starał w ramach uproszczonej procedury. Natomiast gdyby już w momencie składania wniosku musiał zapłacić z góry kaucję na poczet pierwszej składki ZUS, urząd wiedziałby dokładnie, kto zatrudnia daną osobę i na jakich warunkach. To mogłoby znacząco podnieść liczbę legalnie zatrudnionych. Miałoby to też pozytywny wpływ na stabilność finansową ZUS – wyjaśniał Inglot.
Z kolei według dyrektora wydziału międzynarodowego OPZZ Piotra Ostrowskiego, aby ograniczyć szarą strefę wśród pracowników z Ukrainy można skorzystać z niemieckich rozwiązań. "Bardzo mocno jest tam ścigana praca na czarno. Pracodawcom to się nie opłaca. Wiedzą, że kary za to są potwornie wysokie" - powiedział PAP.
Z drugiej strony - jak podkreślił - powinniśmy uświadamiać pracowników migrujących, jakie są ich prawa i korzyści wynikające z ubezpieczenia społecznego. "W Niemczech istnieje program +Uczciwa mobilność+, finansowany przez rząd. Dzięki niemu stworzono szereg punktów konsultacyjnych dla pracowników migrujących. Tam udzielane są porady przez osoby, które znają niemieckie prawo pracy, znają przepisy systemu ubezpieczeń społecznych. Sugerują i doradzają, co należy zrobić w konkretnych sytuacjach. Polacy korzystają z tego w największym stopniu" - podkreślił.
Zdaniem eksperta polski rząd mógłby stworzyć podobną sieć punktów konsultacyjnych. "Siła tkwi w uświadomieniu ludzi prostymi przykładami: złamiesz nogę, uszkodzisz palec, co masz robić. Czy wiesz, że możesz nie otrzymasz pomocy, kiedy nie jesteś ubezpieczony. A przecież nie są to aż tak wielkie pieniądze i warto się ubezpieczać" - dodał.
Jak zaznaczył Ostrowski, OPZZ nie ma szczegółowych danych ile dokładnie pracowników ze wschodu jest w szarej strefie. "Nawet nie wiemy ilu tak naprawdę jest ich w Polsce. Wiemy ile zarejestrowano oświadczeń, ale one nie muszą wskazywać liczby osób przebywających w naszym kraju. Mamy liczbę pozwoleń na pracę i mamy dane ZUS" - powiedział.
Z danych ZUS z końca czerwca wynika, że najwięcej pracowników z Ukrainy odnotowano w Warszawie ok. 50 tys. i we Wrocławiu ponad 21 tys. Dla porównania pod koniec 2017 roku do ZUS zgłoszono ponad 194 tys. Ukraińców.(PAP)