Domy, parkingi, drogi, chodniki i place - to dziś często tony betonu i asfaltu. Uwielbianą przez Polaków kostką Bauma wyłożono praktycznie wszystkie place i chodniki w naszym kraju. Dla klimatu i mieszkańców miast nie jest to dobre. Zalane ulice i domy to nie tylko straty materialne, ale i duże zagrożenie dla przyrody, zdrowia i życia ludzi. Ministerstwa Klimatu i Środowiska zapewnia, że „odbetonowanie” i zazielenienie polskich miast jest jednym z  jego priorytetów. Natomiast resort infrastruktury pracuje w dość ślimaczym tempie nad specustawą suszową. A miasta razem z deweloperami sadzą drzewa i zakładają ogrody deszczowe.

Dlaczego beton jest zły

Dr inż. Wojciech Słomka , ekspert do spraw zieleni inwestycyjnej i ochrony środowiska tłumaczy, jak beton wpływa na ludzi i otoczenie. To dzięki niemu mogą „ugotować się" drzewa, a temperatura w mieście - wzrosnąć.

- Nadmierna ilość betonu powoduje, że woda nie ma gdzie wsiąkać. Kumuluje również energię. Zgromadzona energia dość trudno przenika na obszary sąsiadujące z betonem. A dni gorących i z większą ilością temperatur ekstremalnych przybywa. Tym samym ilość zgromadzonej energii stale rośnie. Taka kumulacja w znaczący sposób utrudnia roślinom, w szczególności drzewom, funkcjonowanie i spełnianie funkcji przeciwdziałania skutkom zmian klimatu – tłumaczy. 

- Obecnie na terenie miast można zauważyć zjawisko nagłego zasychania drzew. Jest to związane z wodą, z problemem jej dostępności i z gospodarowaniem w przypadku pojawiania się nagłych deszczy. Część z tych drzew po prostu jest "ugotowana". Nadmierna energia skumulowana w betonie, w kontakcie z chłodniejszą wodą opadową, podgrzewa tą wodę, która wsiąka w profil glebowy i trafia do strefy życiowej korzeni drzew – wyjaśnia Wojciech Słomka.

Według niego betonoza wpływa również na spadek jakości powietrza. Sucha i nagrzana powierzchnia jest przyczyną zwiększenia udziału ilości pyłu oraz wielu bardzo szkodliwych substancji chemicznych dla zdrowia ludzi. Takie brudne powietrze jest doskonałym siedliskiem dla chorobotwórczych mikroorganizmów.

Czytaj w LEX: Zarządzanie zasobami wspólnymi (common-pool resources) na obszarze metropolii >

Bluszcze, zielone tory i kratownice

Problem już od dawna zauważyły miasta. Każde z nich ma czym się pochwalić, choć wciąż jest to zaledwie kropla w morzu potrzeb..

 - W dobie zmian klimatu problem coraz bardziej widoczny. Mieszkańcy i użytkownicy naszego miasta zmagają się z falami upałów oraz gwałtownymi ulewami – deszczami nawalnymi – przyznaje Agnieszka Tatera z warszawskiego ratusza.

 - W mieście przez ostatnich kilkadziesiąt lat powstało za dużo powierzchni nieprzepuszczalnych, przez które następuje natychmiastowy spływ, co prowadzi do zalania. Dlatego stolica coraz intensywniej działa na rzecz zmniejszenia uszczelnienia gruntu, odtwarzania naturalnej infiltracji wody opadowej i miejsc do jej retencji. Zarząd Zieleni m.st. Warszawy i Zarząd Dróg Miejskich w Warszawie usuwa powierzchnie nieprzepuszczalne dla wody, czyli np. asfaltowe czy betonowe, co sprzyja tworzeniu powierzchni biologicznie czynnych. Przykładami takich działań są: rozpłytowanie w 2018 roku ronda placu Politechniki, tj. 500 mkw.  Następnie zostały tam posadzone byliny. Powierzchnie przepuszczalne powstają także na terenie torowisk tramwajowych. Tramwaje Warszawskie wymieniły torowiska przy ul. Grochowskiej. Dzięki tej inwestycji będzie w Warszawie łącznie 25 km zielonych torów tramwajowych. Trawę często zastępuje rozchodnik, dzięki czemu w niektórych porach roku tory będą wyglądać jak kolorowy dywan. W kolejnych latach planowane jest rozpłytowanie 1,4 ha terenów przyulicznych -  wylicza Agnieszka Tatera.

W Krakowie skupiono się na zmniejszaniu powierzchni wysp ciepła. Wśród działań przygotowywanych do realizacji jest m.in. wprowadzenie większej ilości zieleni na Rynku Głównym.

- Każdorazowo podczas rewitalizacji parków istniejących oraz przy tworzeniu nowych, wprowadzane są w jak największej ilości nawierzchnie przepuszczalne – żwirowe, kamień naturalny, hansegrand. Także powstające w Krakowie parki kieszonkowe są przykładem zielonego przeciwdziałania miejskim wyspom ciepła. Są to niewielkie przestrzenie, które dają możliwość spędzania wolnego czasu na świeżym powietrzu w otoczeniu przyrody, w których każdy znajdzie coś interesującego dla siebie. Kolejnym przykładem działań - już podejmowanych w celu zazieleniania Krakowa - jest realizowany program zwiększania lesistości. Do 2040 r. posadzonych zostanie 7 mln sadzonek drzew. A tylko w latach 2016-2021 udało się posadzić 300 tys. sztuk sadzonek leśnych – tłumaczy Kamil Popiela z Urzędu Miasta w Krakowie.

Prof. Piotr Lorens architekt Gdańska  tłumaczy,  że tzw. „betonoza” w Gdańsku nie jest wielkim problemem.

 – Miasto charakteryzuje się dużym udziałem zieleni, do tego od lat realizowany jest program budowy zbiorników retencyjnych. Równocześnie podejmowane są działania na rzecz zazieleniania miasta – obecnie przygotowywana jest tzw. Gdańska Polityka Zieleni. Z drugiej strony, kwestie odporności miasta na nowe zjawiska klimatyczne – w tym tzw. powodzie błyskawiczne, deszcze nawalne – zależą także od kwestii zajmowania na cele budowlane szeroko rozumianych obrzeży miasta. I w tym wypadku wskazać należy na niekorzystna tendencję związaną z realizacją nowych zespołów zabudowy na terenach dotychczas niezurbanizowanych – w szczególności na tzw. górnym tarasie – mówi prof. Lorens.

Okazuje się, że i sami inwestorzy walczą z wszędobylskim betonem.

- Nie są wcale potrzebne duże pieniądze – twierdzi  Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich. W styczniu 2020 r. wydaliśmy poradnik, który przygotował zespół ekozapaleńców (EcoAvangersów). Zawiera on zbiór  tanich i prostych rozwiązań ekologicznych, które deweloperzy w całym kraju mogą stosować i jednocześnie nie tracić z marży. Chodzi o  ogrody deszczowe, sadzenie bluszczy przy ścianach, drzew, zazielenianie dachów, stawianie donic z zielenią, kładzenie powierzchni półprzepuszczalnych - np. kratownic, zamiast kostki Bauma. Wszystko po to, by retencja była jak największa. Niby nic, ale działa. Metodą drobnych kroków naprawdę można zdziałać wiele. Obecnie 80 proc. ankietowanych przez nas członków PZFD deklaruje, że wykorzystuje poradnik EcoAvangersów – mówi dyrektor Płochocki.

 

Zmiany w prawie? Czyli co konkretnie

Do zintensyfikowania walki z betonozą potrzebne są zmiany w prawie. Tak uważają samorządy, inwestorzy i wreszcie - politycy. 

- Na pewno część zmian wymusi UE. Komisja Europejska przyjęła niedawno tzw. pakiet klimatyczny. Od 2050 r unijne przepisy będą zakazywały "rozlewania się" zabudowy na dzikie tereny. Co roku bowiem Europa zabudowuje obszar równy Luksemburgowi. W Polsce problem jest również doskonale znany. Paradoksalne dogęszczanie miast, zabudowywanie pustych działek w centrach oraz wysoka zabudowa są bardzo ekologiczne. Powszechnie krytykuje się nowy blok na warszawskiej Woli, tzw. Hong Kong, że jest wielki, że to tysiące ton betonu etc. Tymczasem  jest  bardziej ekologiczny, aniżeli budowa domów jednorodzinnych pod lasem. Nie trzeba dojeżdżać samochodem, blisko jest miejska komunikacja, ani wycinać tysięcy drzew, jak w wypadku domków. Oczywiście komfort mieszkańców i jakość życia jest inna – twierdzi Konrad Płochocki.

I dodaje: - Im  większy jest komfort jednostki, tym większe niszczenie planety. Życie na łonie natury nie musi mieć nic wspólnego z ekologią. Powinno się budować wysokie bloki na tysiące mieszkańców oraz parki publiczne. Wówczas jest o wiele miej betonu, niż w wypadku budowy tysiąca domów jednorodzinnych. Na Manhattanie w Nowym Jorku o powierzchni 58 km. kw. żyje 1,6 mln ludzi, a w Los Angeles, gdzie jest niska zabudowa, taka sama liczba osób mieszka na obszarze 521 km kwadratowych. Te wszystkie tereny został zabrane naturze. 

Wojciech Słomka uważa, że prawo powinno określić minimalny udział drzew w strukturze terenów zielonych w miastach.  Warto wprowadzić ułatwienia legislacyjne i administracyjne dla uzyskiwania zgód i pozwoleń z wykorzystaniem projektów i realizacji inwestycji retencjonujących wodę oraz realnie służących ochronie klimatu, przyrody, środowiska. Niezbędne jest również zaostrzenie odpowiedzialności prawnej za zniszczenia, uszkodzenia drzew i innych elementów przyrody. Obecnie nierzadko bardziej opłaca się ponieść koszty kary administracyjnej niż chronić środowisko.

Polski rząd także pracuje nad przepisami. Projekt specustawy antysuszowej znajduje się aktualnie w Ministerstwie Infrastruktury, które ma problemy z udzieleniem podstawowych informacji na jego temat.

Tymczasem budzi on ogromne emocje, bo przewiduje wprowadzenie tzw. podatku deszczowego. Chodzi o opłatę za zmniejszenie naturalnej retencji terenu poprzez jego zabudowanie. Nalicza się go od powierzchni obiektów lub nieruchomości uniemożliwiających wchłanianie deszczówki przez ziemię, czyli od tarasów, dachów budynków, kostki brukowej na działce etc. Dziś podatek płacą właściciele nieruchomości powyżej 3500 mkw., którzy wyłączyli z powierzchni biologicznie czynnej (zabudowali) ponad 70 proc. nieruchomości, a tych jest niewielu, głównie centra handlowe z dużymi parkingami na świeżym powietrzu.

Specustawa rozszerza podatek na znacznie mniejsze nieruchomości – już od 600 mkw., na których jest lub powstanie zabudowa wyłączająca ponad 50 procent powierzchni biologicznie czynnej. Poborem podatku zajmują się samorządy. Ale projekt od początku się im nie podobał i z nim walczą.

– Dobrze, że rząd chce walczyć z suszą, ale niech nie robi tego w najgorszy z możliwych sposobów, czyli kolejnym podatkiem – uważa Marek Wójcik ze ZMP. – Obejmie on tysiące właścicieli domów jednorodzinnych, wspólnot, spółdzielni mieszkaniowych. I uderzy głównie w mieszkańców nowych osiedli, gdzie deweloperzy zabudowali i wybrukowali każdy skrawek ziemi– wylicza.

Z udzieleniem informacji nie ma natomiast problemu Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Jak podało serwisowi Prawo. pl, rozpoczęło prace nad projektem ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu wzmocnienia klimatycznego wymiaru polityki miejskiej. Projekt uzyskał wpis do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów. Zobowiązuje on miasta powyżej 20  tys. mieszkańców do opracowania miejskich planów adaptacji do zmian klimatu (MPA). Plan będzie opracowywany przez burmistrza lub prezydenta miasta, przy zapewnieniu możliwość udziału w jego przygotowaniu społeczeństwa. Finalnie miejski plan adaptacji do zmian klimatu ma zostać uchwalony przez radę miasta.

Przyjęty MPA będzie uwzględniany tylko w nowopowstających i aktualizowanych strategiach rozwoju gmin, studiach uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gmin oraz miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego.