Unia rezygnuje z wymogu zgody na przesłanie firmie oferty, a w polskim prawie ma to zostać

Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, która przejęła obowiązki zlikwidowanego Ministerstwa Cyfryzacji, ma już gotową kolejną wersję projektu nowego prawa komunikacji elektronicznej. Ma ono zastąpić prawo telekomunikacyjne. Jeden z kluczowych dla przedsiębiorców przepisów dotyczy możliwości przedstawiania swojej oferty innym przedsiębiorcom, w tym kontrahentom. I tu praktycznie nic się nie zmieni, mimo nacisków Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji, Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej, Polskiego Stowarzyszenie Marketingu SMB, a także Związku Banków Polskich. Co więcej, polskie przepisy będą znowu ostrzejsze niż unijne, i to w czasie pandemii, gdzie z powodu obostrzeń wszystkim pozostaje głównie kontakt mailowy i telefoniczny.
Czytaj również: To nie jest kraj dla telemarketerów pisze radca prawny Karol Wątrobiński >>
Chcesz wysłać ofertę, musisz mieć uprzednią zgodę
Zgodnie z projektowanym art. 393 zakazane jest używanie automatycznych systemów wywołujących lub telekomunikacyjnych urządzeń końcowych, w szczególności w ramach korzystania z usług komunikacji interpersonalnej dla celów przesyłania niezamówionej informacji handlowej, w tym marketingu bezpośredniego, do abonenta lub użytkownika końcowego, chyba że uprzednio wyraził on na to zgodę. Co to znaczy w praktyce?
– Jeśli chcemy zadzwonić do przedsiębiorcy z naszą ofertą, czy przesłać ja mailem, musimy wcześniej pozyskać od niego zgodę – wyjaśnia Piotr Liwszic, ekspert ds. ochrony danych osobowych. I dodaje - nawet gdy jest to już nasz klient. Zgodnie z definicją zawartą w projekcie usługa komunikacji interpersonalnej pozwala na wymianę informacji poprzez sieci telekomunikacyjne pomiędzy „skończoną liczbą osób”, w której osoby inicjujące lub uczestniczące w połączeniu decydują o odbiorcach. W uzasadnieniu doprecyzowano, że chodzi m.in. o pocztę elektroniczną, czaty grupowe i usługi przekazywania wiadomości.
Izby protestują, ale rząd ich nie słucha
PIIT podkreśla, że nie ma żadnego uzasadnienia, również na gruncie Europejskiego Kodeksu Łączności Elektronicznej – to jego zasady ma wdrożyć PKE, aby przepisy zakazujące wysyłania informacji handlowych rozszerzać na podmioty inne niż osoby fizyczne, gdyż istotą tej regulacji jest ochrona sfery prywatności przynależnej osobom fizycznym, a nie organizacjom czy instytucjom publicznym. Podobnie mówi Krajowa Izba Gospodarza Elektroniki i Telekomunikacji. Piotr Liwszic w pełni popiera ochronę naszej prywatności, zwłaszcza przez niechcianymi telefonami telemarketerów. – Nie będzie jednak można wysłać oferty do osoby, której adres firmowy podany jest na stronie www czy zadzwonić na wskazany tam telefon. W pierwotnej wersji projektu posługiwano się jeszcze oznaczonym odbiorcą. Można więc było założyć, że ofertę można było skierować na ogólny adres firmowy, czy zadzwonić na powszechnie dostępny numer. W najnowszej wersji powrócono do abonenta lub użytkownika końcowego. – To oznacza, że w każdej sytuacji trzeba mieć zgodę, nawet gdy klient kupił od nas coś rok temu i chcemy mu przedstawić nową ofertę – podkreśla mec. Liwszic.
- W Polsce wymagane jest uzyskanie uprzedniej zgody na marketing bezpośredni również pomiędzy przedsiębiorcami, i to bez przedstawienia jakiegokolwiek przekonującego uzasadnienia. Niestety, nie wykorzystano szansy, aby przepisy uczynić bardziej przyjaznymi biznesowi, i to w środku pandemii, kiedy wszyscy stawiamy na kontakt zdalny - dodaje Bartosz Pilc, radca prawny, partner w Core Law. Jednocześnie nowe przepisy zakładają, że za kontakt marketingowy bez zgody - prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej będzie miał obowiązek nałożyć na przedsiębiorcę karę w wysokości do 3 proc. przychodu lub do 1 mln zł. Jeśli okaże się, że 3 proc. przychodu stanowi niższą kwotę niż milion złotych, zastosowanie ma mieć wyższa.
Przepisy unijne łagodniejsze od polskich
Zarówno PIKE jak i PIIT w swoich stanowiskach wskazują, że podejście polskiego rządu jest niezgodne z obowiązującą dyrektywą e-Privacy oraz projektowanym rozporządzeniem e-Privacy, które ma zastąpić dyrektywę. Jego projekt po czterech latach negocjacji w końcu dostał zielone światło od polityków - został uzgodniony w Radzie Europejskiej i wszedł w ostatnią fazę tzw. trilogu, czyli uzgodnień pomiędzy Komisją Europejską, Parlamentem i Radą. Obowiązująca dyrektywa 2002/58 pozwala wyłączyć obowiązek uzyskania zgody od klientów handlowych, o ile zostali oni poinformowani o możliwości zgłoszenia sprzeciwu. W praktyce można wysłać mail czy zadzwonić, ale jeśli odbiorca powie, że sobie tego nie życzy, trzeba uszanować jego wolę. - Prawo unijne teoretycznie pozwala rozszerzyć wymóg zgody na kontakt marketingowy pomiędzy firmami, ale tylko wtedy, jeśli trzeba chronić uzasadnione interesy tych firm - dodaje mec. Pilc. - Jakie interesy firm są tak poważnie zagrożone, że wszystkie trzeba chronić tak, jak konsumentów? Projekt nie wyjaśnia tego w żaden przekonujący sposób - mówi. I dodaje, że Polska jest jednym z nielicznych krajów UE, gdzie nie ma takiego wyłączenia.
- Pomimo, że dyrektywa i projekt rozporządzenia przewiduje opcję opt-out dla komunikacji marketingowej z własnymi klientami, polskie przepisy nie przewidują takiej możliwości – przyznaje Maciej Jankowski, adwokat w kancelarii prawnej Media.
Czytaj w LEX: Obowiązki przedsiębiorcy przy sprzedaży przez Internet >
Mec. Pilc zauważa zaś, że zgodnie z projektem e-Privacy wymóg uzyskania zgody będzie obejmował wyłącznie kontakt z osobami fizycznymi, aby chronić ich życie prywatne. I tak jak dyrektywa daje prawo do tego, aby mogli bez zgody kontaktować się marketingowo z pozyskanymi już klientami, o ile z góry o tym poinformują i dadzą możliwość sprzeciwu. - Na etapie prekonsultacji projektu niemal każda organizacja branżowa zajmująca się kwestiami ochrony danych zgłaszała uwagi w tym zakresie – mówi mec. Pilc. Jak widać nieskutecznie. Kancelaria premiera nie chce ich uwzględnić, wskazując, że w ten sposób chroni prywatność. Związek Banków Polskich uważa, że nadmierne jest zakazywanie kontaktu marketingowego z osobą prawną bez uprzedniej zgody, zwłaszcza gdy numery kontaktowe do osób reprezentujących osobę prawną znajdują się na stronie danej spółki. Piotr Liwszic proponuje jeszcze jedno rozwiązanie. – Wzorem Brytyjczyków, może warto stworzyć bazę numerów telefonów i maili, na które nie można przekazywać informacji marketingowych. Taka "czarna lista" może być prowadzona ze składek firm telekomunikacyjnych – mówi Liwszic. Brak elastyczności ze stronu rządu oznacza jeszcze jeden problem.
Marketer musi dzwonić dwa razy
Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej wskazuje, że dopuszczalne jest uzyskanie zgody podczas rozmowy telefonicznej, a następnie kontynuowanie jej w celu przedstawienia oferty. Z kolei według prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów już kontakt, który ma na celu uzyskanie zgody na marketing bezpośredni, w tym na zaprezentowanie oferty, jest marketingiem bezpośrednim. I zdaniem KIGEiT obowiązujące i proponowane rozwiązania pozwalają na wizytę bez zapowiedzi w domu użytkownika, sankcjonując jednocześnie próbę rozmowy telefonicznej. Podkreśla jednak, że o ile marketing telefoniczny jest w istocie zjawiskiem uciążliwym, to jednak wystarczy odłożyć słuchawkę, by uniknąć niechcianej rozmowy. Dlatego Izba postuluje doprecyzowanie przepisu i wskazanie w nim, że zgoda może być wyrażona w rozmowie telefonicznej oraz w przypadku uzyskania zgody można w tej samej rozmowie prowadzić działania marketingowe. Za sprawą Unii jest jednak światełko w tunelu.
Czytaj w LEX: Okiem IOD-a: nowoczesne formy marketingu w świetle przepisów RODO >
Rozporządzenie unijne ważniejsze niż polska ustawa
Jeśli rząd nie zmieni zdania, to polskim przedsiębiorcom pozostanie czekanie na rozporządzenia e-Privacy. - Jeśli zostanie ostatecznie przyjęte w obecnym kształcie, będzie łagodniejsze od polskich przepisów. Rozporządzenie zaś będzie obowiązywało w Polsce bezpośrednio tak, jak RODO, więc z mocy samego prawa PKE przestanie mieć zastosowanie - wyjaśnia mec. Bartosz Pilc. Podobnie uważa mec. Jankowski, którego zaskakuje pozostawienie projektowanych przepisów w obecnym brzmieniu. - Skutkować to będzie koniecznością ich zmiany - mówi mec. Jankowski. Otwarte pozostaje tylko pytanie, kiedy nowe e-Privacy zacznie obowiązywać. Po jego ostatecznym przyjęciu na poziomie UE, tak jak w przypadku RODO mają minąć 2 lata, by zaczęło być stosowane.
Czytaj w LEX: Okiem IOD-a: strona internetowa zgodna z przepisami o ochronie danych osobowych >
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.