Krótka, bo licząca 24 artykuły ustawa o rekompensatach do węgla, jest pełna luk i haczyków. Po pierwsze za paliwo sprzedane we wrześniu, przedsiębiorca dotację otrzyma do końca grudnia, o ile złoży wniosek między 15 a 31 października. Sprzedaż z października, listopada i grudnia rozliczy dopiero do końca marca 2023 roku, gdy wniosek złoży do między 1 a 20 stycznia 2023 roku. Przez kilka miesięcy będzie więc kredytować państwo, bo węgiel od importera zakupi po wyższej cenie. Nie złożenie wniosku w ustawowym terminie do Zarządcy Rozliczeń SP, pozbawi rekompensaty. Z punktu widzenia przedsiębiorców najgroźniejszy jest art. 19. Zgodnie z nim, jeśli łączna wysokość rekompensat przekroczy 3 miliardy złotych, to zostaną one proporcjonalnie obniżone. Prawnicy toczą też spór o wykładnię art. 2, nad którym Marek Suski, przewodniczący sejmowej Komisji do spraw energii, nie pozwolił dyskutować. Ten można interpretować tak, że choć rekompensaty są tylko do 3 ton węgla sprzedanych gospodarstwu domowemu za 966,60 zł brutto, to każda kolejna tona musi być sprzedana w tej cenie. Ryzyko udziału w programie jest tak duże, że chętnych może zabraknąć. Ten będzie się opłacał tylko polskim kopalniom i ich dystrybutorom, choć z Oceny Skutków Regulacji projektu wynika, że w Polsce ok. 7700 firm sprzedaje węgiel gospodarstwom domowym. 

Czytaj również: Kto może kupić węgiel po 996,60 zł brutto za tonę >>

Sprawdź też: Katalog cen jednostkowych robót i obiektów inwestycyjnych II kwartał 2022 >>>

 

Dużo chętnych na tani węgiel

Posłowie podwyższyli rekompensatę z pierwotnych 750 zł do ponad 1000 zł, ale nie zwiększyli budżetu program.  Wynosi on 3 miliardy złotych, które wystarczą dla ok. 931 tys. gospodarstw domowych. W Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków (CEEB) już ponad 2,2 mln właścicieli zadeklarowało, że ma piec na paliwo stałe. W ustawie zaś nie ma mechanizmów blokujących sprzedaż po przekroczeniu limitu. Adam Guibourgé-Czetwertyński przekonuje, że wielu już ma węgiel na zimę, inni częściowo, a więc nie wszyscy będą zainteresowani. Inaczej myślą nasi rozmówcy.  - Podobnie jak w PRL z cukrem, zostanie wykreowany sztuczny popyt, bo każdy wiedząc, że ceny rosną, będzie chciał kupić węgiel w cenie promocyjnej, nawet na zapas – uważa adwokat Marcin Radwan-Röhrenschef, partner w kancelarii Rö. -To oznacza, że jeśli węgiel po ustalonej cenie zostanie sprzedany za 6 mld zł, to rekompensata będzie tylko do 3 mld zł, mimo że pozostała część nie została sprzedana w cenie rynkowej

Czytaj też: Centralna Ewidencja Emisyjności Budynków - obowiązki właścicieli i zarządców budynków oraz JST >>>

 

 

Biznes zapłaci za tani węgiel

- Zasada proporcjonalnego pomniejszania wszystkich rekompensat niestety wskazuje na intencje ustawodawcy zmierzające do przerzucenia de facto na przedsiębiorców ryzyka gospodarczego związanego ze wzrostem cen węgla - mówi mecenas Marek Jarosiewicz z kancelarii Wódkiewicz & Sosnowski, ekspert Północnej Izby Gospodarczej. - Skarb Państwa pozornie bierze na siebie finansowanie skutków sytuacji gospodarczej, ale w istocie może okazać się, że partycypuje w tych kosztach jedynie w niewielkim stopniu. Sytuacja przedsiębiorców jest tym gorsza, że nie mają oni możliwości sporządzenia jakiegokolwiek racjonalnego biznesplanu, bo na dzień zawierania odpowiednich transakcji nie wiadomo ostatecznie czy i w jakiej wysokości rekompensaty otrzymają - dodaje.
Podobnie uważa Rafał Pytko z kancelarii Wardyński i Wspólnicy. - Jest bardzo prawdopodobne, że biznes dopłaci do programu rządowego - przyznaje Rafał Pytko.  Choć jego zdaniem bardziej prawdopodobnym rozwiązaniem jest zasada „kto pierwszy, ten lepszy”. - Jak przy naborach do programów „mój prąd”, będzie decydować kolejność zgłoszeń sprzedawców o wypłatę rekompensaty – dodaje. Ci, którzy za późno złożą wniosek, mogą nic nie dostać. Niewiadoma, co do rekompensaty utrudni też rozliczenia z fiskusem - tu terminy się nie zmieniają.

Czytaj też: Ekonomia energetyczna - komentarz praktyczny >>>

Przypominamy o upływającym terminie złożenia deklaracji do Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków >>>

Paulina Hennig-Kloska, poseł Polska 2050 uważa, że żaden normalny prywatny przedsiębiorca do programu nie przystąpi. – Nie wyobrażam sobie, że najpierw ktoś sfinansuje go z własnych środków, bo rekompensaty mają być wypłacane po kilku miesiącach, by na koniec dowiedzieć się, że wyniesie ona nie 1073 zł, ale  700 zł albo 500 zł - dodaje. A czeka na nich jeszcze jeden haczyk.

Na ile ton będzie cena ustawowa

Prawnicy już toczą spór o rozumienie drugiego zdania z art. 2 ust. 1 ustawy. Mówi ono, że sprzedaż paliwa stałego po cenie wyższej niż 996,60 zł brutto nie uprawnia do otrzymania rekompensaty, choć ta jest tylko do 3 tony sprzedanych dla gospodarstwa domowego.  W efekcie rodzi się pytanie, czy czwartą, piątą i kolejną tonę gospodarstwu domowego można sprzedać po rynkowej cenie - Zdanie w art. 2 ust. 1 jest niejasne i pozostawia pytanie, czy może być interpretowane w ten sposób, że jeśli choćby do jednego klienta sprzedawca sprzedał węgiel po cenie wyższej będzie wykluczony z możliwości uzyskania rekompensaty co do jakiejkolwiek innej sprzedaży - zastanawia się Rafał Pytko. I dodaje, że funkcjonalnie wydaje się, że powinno dojść do „znaczenia” sprzedawanego węgla. Radzi wystawić oddzielnie fakturę na tani węgiel, i ten w cenie rynkowej.

Czytaj też: Ekonomiczne uwarunkowania substytucji węgla kamiennego biomasą roślinną >>>

W ocenie Marka Jarosiewicza sprzedaż węgla dla gospodarstw domowych powyżej ustawowej ceny pozbawia prawa do rekompensaty. - W efekcie sprzedawcy mogą nie chcieć sprzedawać węgla powyżej 3 ton na gospodarstwo, bo nie będzie się to kalkulowało, może się nawet zdarzyć, że przedsiębiorca „dołoży” do transakcji z „gospodarstwami domowymi” - dodaje  mec. Jarosiewicz.  Tak może być tylko w przypadku węgla z importu, choć to właśnie problem jego wysokiej ceny miała rozwiązać ustawa.


Miała być rekompensata do węgla importowanego, jest do każdego

Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska,  prezentując projekt podkreślała, że obecnie jednym z wyzwań jest cena węglu z importu, która jest wyższa niż węgla z polskiego wydobycia. - Trzeba uwzględnić bowiem wyższe koszty, które ponoszą importerzy, jak koszt transportu drogą morską i dodatkowe opłaty. Dlatego wprowadzamy instrument, który zapewni dobre ceny na poziomie odbiorcy i rekompensaty dla uczciwego dostawcy – przekonywała. Tyle, że zgodnie z ustawą dopłaty będą stosowane do paliw stałych nie tylko sprowadzonych do Polski między 16 kwietnia a 31 grudnia 2022 r., ale także wydobytych i wyprodukowanych w Polsce.

Czytaj też: Zasady podziału złóż oraz rodzaje własności górniczej >>>

 - W tej ustawie nie ma różnicy między źródłem pochodzenia węgla, czy przedsiębiorca będzie sprzedawał węgiel krajowy, czy importowany, czy trochę takiego, czy trochę takiego – przyznał Adam Guibourgé-Czetwertyński, wiceminister klimatu.

- Ustawa miała spowodować, że powszechnie dostępny będzie węgiel za 1000 zł, ale okaże się, że w takiej cenie będzie polski, który teraz kosztuje mniej, ale nie wpłynie na cenę importowanego – mówi Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla. - Rekompensaty to będzie totalna ruletka, a przedsiębiorca nie podejmie ryzyka gry, bo nie będzie wiedział, czy zyska, czy straci - wyjaśnia.

 

 

Ryzykowny i drogi węgiel z importu

Przed wojną najtańszy był węgiel zza wschodniej granicy, którego import został zakazany. Ma go zastąpić znacznie droższy węgiel m.in. z Kolumbii czy Indii.

Na potrzeby ustawy wyliczono, że cena referencyjna tony węgla z portów Amsterdam–Rotterdam–Antwerpia (ARA) od 16 kwietnia do 31 maja wynosiła ok. 1400 zł. Do tego doliczono  ok. 220 zł za dostarczenie go do polskich portów, co w sumie daje 1619 zł. Z wyliczeń rządu wynika więc, że skład węgla zarobi na sprzedaży węgla importowanego w reglamentowanej cenie, bo dostanie 2039,73 zł (966,60 od klienta będącego gospodarstwem domowym i 1073,13 rekompensaty). Tyle, że ceny węgla rosną, bo zainteresowanie nim jest ogromne, przez inflację i ceny paliw koszt sprowadzenia też. Dziś cena w ARP to 1500 zł.

Przedsiębiorcy wyliczają, że jeśli kupią tonę węgla w porcie za więcej niż wyliczył rząd, przesieją, dodadzą  marżę, VAT, to cena przekroczy 2,5 tysiąca złotych. Wydadzą pieniądze na tzw. zatowarowanie, sprzedadzą w cenie ustalonej w ustawie, bez pewności, co do wysokości rekompensaty.

Stała cena na polski węgiel

Takiego problemu nie będą miały polskie kopalnie. Dla nich i ich dystrybutorów program rekompensat zawsze będzie opłacalny. 24 czerwca ceny węgla w e-sklepie Polskiej Grupy Górniczej wynosiły od 1045 zł za tonę ekogroszku Pieklorz do 710 zł za gruby węgiel orzech-sośnica.  Do tej ceny rząd doda im jeszcze nieco ponad tysiąc złotych. Dlatego według  Hennig-Kloski do programu przystąpią  jedynie umówione spółki Skarbu Państwa, więc w zasadzie powinniśmy nazywać tę ustawę nie ustawą o refundacji ceny węgla, tylko ustawą o dopłatach dla spółek Skarbu Państwa, które rząd chce w ten sposób dotować – mówi Hennig-Kloska. Warto pamiętać, że PGG ogłosiła nabór nowych dystrybutorów, ale przepytane przez Prawo.pl składy węgla powiedziały, że trudno zostać nowym dostawcom. Nie znane są też warunki umów. 

Maciej Konieczny, poseł Lewicy, mówi wprost, że jest to ustawa o stałej cenie na polski węgiel, którego wydobycie kosztuje kilkaset złotych.  Tego węgla zaś nie starczy dla wszystkich. Z polskich kopalni będzie tylko 2,4 mln ton węgla, a z Rosji płynęło co roku ok. 8 mln ton.  Według GUS gospodarstwa domowe zużywają 7,2 mld ton, a z budżetu na rekompensaty Polacy kupią tylko 3 mln ton. Tym, którzy nie załapią się na węgiel polski, wciąż pozostanie drogi importowany.