Na koniec marca wartość indeksu cen transakcyjnych, po spadku o 0,77 proc. w stosunku miesięcznym i o 2,75 proc. w rocznym, wyniosła 877,61 pkt. Jest to drugi najniższy odczyt naszego wskaźnika, zanotowany w ponad trzyletniej jego historii. Od najniższego – oglądanego w czerwcu 2009 roku – poziomu 875,13 pkt, dzieli go więc niespełna 2,5 pkt. Do osiągnięcia nowego minimum wystarczyłoby zatem, aby za miesiąc indeks spadł o nie więcej niż 0,3 proc.

W skali roku największy spadek ceny metra kwadratowego mieszkania odnotowaliśmy w Gdyni, gdzie sięgnął on 10,4 proc. Niewiele lepiej sytuacja wyglądała w Olsztynie (spadek o 9,4 proc.) i Bydgoszczy (-8,3 proc.). Trzeba oczywiście pamiętać, że są to płytkie rynki, na których zawierana jest relatywnie niewielka liczba transakcji. Tam gdzie było ich więcej, np. w Gdańsku czy Wrocławiu spadki były mniejsze i wyniosły odpowiednio: 5,1 i 3,8 proc. Z kolei największe wzrosty wystąpiły w Katowicach (3,3 proc.) i Białymstoku (2,3 proc.). W Warszawie i Krakowie przeciętna cena metra wzrosła o 0,7 proc.

Komentarz i prognoza
Wzrost liczby transakcji z jednej strony, jak i spadek indeksu cen transakcyjnych z drugiej, wpisują się w nasze oczekiwania co do kształtowania się sytuacji na rynku mieszkaniowym w nadchodzących miesiącach. Spodziewamy się dalszego umiarkowanego wzrostu liczby transakcji, zaś ceny pozostaną w trendzie horyzontalnym, z ewentualnymi lekkimi odchyłami, ale przeważnie tylko w jednym kierunku – w dół. Na koniec roku 2011 realne ceny mieszkań (po uwzględnieniu inflacji) mogą być nawet o kilka procent niższe od tych oglądanych na koniec ubiegłego roku. Na taki stan rzeczy wpłynie przede wszystkim duża podaż mieszkań ze strony deweloperów oraz zacieśnianie polityki pieniężnej, czyli rosnące stopy procentowe, a w konsekwencji drożejące kredyty.