Szacuje się, że przynajmniej jedna trzecia pacjentów, którzy chorowali na COVID-19 ma powikłania. Najczęściej mają problemy z oddychaniem, ogólną sprawnością organizmu, wysiłkiem fizycznym, odczuwają bóle mięśniowo-stawowe czy zaburzenia lękowe i depresyjne. Tysiące ozdrowieńców nie mogą się więc doczekać obiecywanego przez rząd programu kompleksowej rehabilitacji pocovidowej. Niektórzy korzystają z zabiegów płatnych, ale wielu Polaków na nie nie stać. Wkrótce turnusy dla ozdrowieńców będą już dostępne także bezpłatnie. Rusza rehabilitacja pocovidowa w trybie stacjonarnym, o czym pisaliśmy 1 maja. Jako pierwszy uruchamia ją Szpital Specjalistyczny MSWiA w Złocieńcu. Podobny program pilotażowy zaczął się wcześniej w Szpitalu MSWiA w Głuchołazach. Skorzystało z niego dotychczas ponad 700 osób, ale w kolejce czekają tysiące kolejnych. W najbliższych tygodniach rehabilitację stacjonarną dla ozdrowieńców uruchomią kolejne placówki. Póki co, do NFZ zgłosiło się tylko nieco ponad 100 z nich. Wszystko to kropla w morzu potrzeb, bo – jak szacują eksperci - pomocy fizjoterapeutów już teraz potrzebuje kilkaset tysięcy ozdrowieńców, a ponieważ pandemia trwa - ich liczba będzie stale rosnąć. Dla nich powinna więc być szybko dostępna także darmowa i kompleksowa rehabilitacja w przychodniach i gabinetach fizjoterapeutycznych, a dla seniorów – w ich domach.

 

Rehabilitacja w przychodni i w domu

Wiadomo już na jakich warunkach będzie ona realizowana, bo NFZ opublikował właśnie zarządzenie w sprawie programu rehabilitacji po przebytej chorobie COVID-19, w warunkach ambulatoryjnych i domowych. Z zabiegów będą mogli skorzystać ozdrowieńcy, nie później niż 6 miesięcy od zakończenia choroby, z utrzymującą się dusznością, która poważnie utrudnia normalne funkcjonowanie. Natężenie tego objawu będzie oceniane za pomocą specjalnej skali od 0 do 4. Wynik równy lub wyższy niż 1 (czyli duszność podczas szybkiego marszu) wystarczy, aby uzyskać  prawo do rehabilitacji ambulatoryjnej lub domowej. Zabiegi potrwają od 2 do 6 tygodni. Tygodniowo pacjent powinien skorzystać z 3 wizyt w przychodni lub w domu. Zarówno w przypadku rehabilitacji ambulatornej, jak i domowej, niezbędne będzie skierowanie od lekarza posiadającego umowę z NFZ. Krajowa Izba Fizjoterapeutów postulowała, aby zrezygnować z tego wymogu, bo ozdrowieńcy będą zgłaszać się po dokument najczęściej do swoich lekarzy rodzinnych, a ci są już i tak przeciążeni pracą. Zdaniem Jacka Krajewskiego, prezesa Federacji Porozumienie Zielonogórskie, ozdrowieńcy nie powinni być kierowani na rehabilitację z automatu, bo nie wszyscy będą jej potrzebować. - Skierowania mają więc sens, bo fizjoterapeuta nie jest w stanie ocenić ogólnego stanu zdrowia pacjenta – podkreśla Jacek Krajewski.

NFZ obciął stawki fizjoterapeutom

Najwięcej zastrzeżeń fizjoterapeuci mają do finansowania programu i to ono może okazać się jego najsłabszym punktem. Jeśli nie będzie chętnych realizatorów, rehabilitacja pocovidowa nie stanie się powszechna. Za jednego pacjenta leczonego w trybie ambulatoryjnym NFZ zapłaci przeszło 1 000 zł, ale szczegółowe stawki budzą wątpliwości .

- Świadczenia zostały wycenione poniżej kosztów ich faktycznego wykonania. Może to prowadzić do fikcji i iluzoryczności tych świadczeń, bo zamiast skupić się na badaniu pacjenta, będzie się maksymalnie skracało czas adekwatnie do zaproponowanych wycen – uważa Maciej Krawczyk, prezes Krajowej Rady Fizjoterapeutów. Przykładowo za jedną wizytę pacjenta w przychodni izba fizjoterapeutów proponowała stawkę ok. 99 zł, a fundusz zapłaci im tylko 56 zł. Jeszcze gorszą wycenę NFZ proponuje za rehabilitację domową. Za dojazd i 100 minut pracy z ozdrowieńcem w jego domu fizjoterapeuta ma otrzymać 83 złote. Problem w tym, że za podobne zabiegi dla pacjentów niecowidowych fundusz płaci nawet 120 zł za godzinę.

- To się nam w ogóle nie będzie opłacało, zwłaszcza jeśli trzeba będzie dojechać do pacjentów, którzy mieszkają w dużej odległości. W tej stawce mieszczą się przecież koszty i czas dojazdu. To ograniczy dostępność, bo wiele placówek nie zdecyduje się na prowadzenie takiej rehabilitacji domowej w bardziej odległych miejscowościach. Program nie ma więc szans stać się powszechnym – uważa Arseniusz Burkiewicz, członek zarządu Stowarzyszenia Fizjoterapia Polska.

 


Rehabilitacja tylko z umową NFZ

Dodatkowo NFZ ograniczył program tylko do tych placówek, które mają status podmiotu leczniczego i zawartą umowę z NFZ. A to oznacza, że darmowej rehabilitacji pocovidowej nie będą mogły oferować ośrodki prywatne, a także fizjoterapeuci, którzy prowadzą gabinety na zasadzie indywidualnej praktyki zawodowej. - Bardzo wiele podmiotów będzie więc z programu wyłączonych. Szacuje się, że w ramach NFZ działa tylko 1/3 fizjoterapeutów, a 2/3 są na wolnym rynku i oni także powinni mieć możliwość wykonywania takich świadczeń. W niektórych województwach większość pieniędzy NFZ trafia do dużych ośrodków, a w terenie są tylko małe podmioty bez kontraktu z funduszem i tam dostępność będzie niska – podkreśla Arseniusz Burkiewicz.

Nie trudno też przewidzieć, jakie będą skutki przekazania kolejnych pacjentów do podmiotów, które już teraz są przeciążone kolejkami. Na rehabilitację po urazach czy dla osób niepełnosprawnych czeka ponad rok już 2 miliony pacjentów. Wskutek programu dla ozdrowieńców kolejka dla innych wydłuży się o wiele miesięcy.