W Polsce jest ponad 2,2 miliona ozdrowieńców, czyli osób, które przeszły Covid-19. Coraz więcej z nich skarży się na nowe powikłania dotyczące układu oddechowego, krążeniowego, neurologicznego, czy ograniczające ogólną sprawność fizyczną, a także pogarszający się stan zdrowia psychicznego. Osobom, które przeszły COVID-19 bardzo trudno jest wrócić do pełni zdrowia i normalnego funkcjonowania bez specjalistycznej rehabilitacji. Szacuje się, że potrzebuje jej co dziesiąty ozdrowieniec, to jest kilkaset tysięcy osób.

Eksperci, w tym gminy uzdrowiskowe, od miesięcy apelowali, by Narodowy Fundusz Zdrowia stworzył dla nich specjalny, kompleksowy program usprawniania. Jednak, jak dotąd, bezpłatną rehabilitację dla nich prowadziła pilotażowo tylko jedna placówka - Specjalistyczny Szpital MSWiA w Głuchołazach. W tej sytuacji ozdrowieńcy są skazani na korzystanie z płatnej oferty uzdrowisk i szpitali rehabilitacyjnych, ale na taki wydatek stać tylko nielicznych.

Czytaj w LEX:  Jak zorganizować szczepienia w drive thru i państwowych punktach szczepień? >

Jest zarządzenie NFZ

NFZ zapewnia, że już wkrótce sytuacja się poprawi. Prezes funduszu wydał właśnie długo wyczekiwane zarządzenie, które dotyczy świadczeń rehabilitacji pocovidowej udzielanych w trybie stacjonarnym.  Tylko, że określone w nim warunki sprawią, że rehabilitacja postovidowa dofinansowana z NFZ nie ruszy z dnia na dzień, a dostępna będzie tylko dla wybranych, i wcale nie tych najbardziej potrzebujących. Zaproponowane przez NFZ stawki mogą zniechęcić sanatoria do przyjmowania na rehabilitację ozdrowieńców w najcięższym stanie. Bardziej opłacalni są ci, którzy chorowali lekko, którym skierowanie też się należy. 

Czytaj również: Ruszyły turnusy uzdrowiskowe - jakie warunki trzeba spełnić, by pojechać do sanatorium >>

 

Ciężki przebieg Covid-19 nie gwarantuje rehabilitacji

Lekarze podnoszą, że rehabilitować będzie można każdego. - Warunkiem skierowania jest tylko przejście Covid-19 i wykonanie określonych badań. Nie ma znaczenia, czy wynik jest prawidłowy, czy nie - mówi Tomasz Zieliński, lekarz rodzinny i wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego. W efekcie nie ma żadnych kryteriów kwalifikacji. Skierowanie można wystawić nawet osobie, która bardzo lekko przeszła Covid-19. To jest nielogiczne - podkreśla Zieliński.

Czytaj w LEX: Zasady rehabilitacji postcovidowej >

Ponadto stawki są jednolite dla wszystkich kategorii ozdrowieńców. – My widzieliśmy potrzebę zróżnicowania tych pobytów przynajmniej na dwie grupy pacjentów: lżejszych i cięższych, bo są między nimi duże różnice - mówi Aleksandra Sędziak, dyrektor ds. Lecznictwa Uzdrowiska Lądek-Długopole. - Zupełnie inne są wymagania dla osoby, która spędziła kilka tygodni na intensywnej terapii i trzeba ją na nowo uczyć chodzić, a ponadto karmić i pomagać w codziennej egzystencji, a inne potrzeby organizacyjne i sprzętowe ma pacjent, który potrzebuje rekonwalescencji po łagodniejszym przebyciu COVID-19. Te najcięższe przypadki powinny trafić do innych ośrodków, które mają więcej sprzętu i są lepiej przygotowane do opieki nad nimi – uważa. I zaznacza, że jest ona trudna i wymaga zaangażowania wielu osób, taka procedura powinna więc być  lepiej wyceniona. - Tymczasem wszystkich pacjentów wrzucono do jednego worka i wyceniono tak samo. Obawiam się, że ośrodki będą chciały przyjmować tylko pacjentów lżejszych, a ci w gorszym stanie będą odbijać się od ściany - podsumowuje Aleksandra Sędziak. 

 


Zamieszanie ze skierowaniami na rehabilitację pocovidową

Aby skorzystać z rehabilitacji stacjonarnej, trzeba mieć skierowanie od dowolnego lekarza, który ma umowę z NFZ. Może to być np. specjalista, który prowadził leczenie pacjenta w szpitalu albo lekarz pierwszego kontaktu. Warunkiem uzyskania dokumentu jest wykonanie kilku badań (RTG klatki piersiowej z opisem i EKG wykonane po zakończeniu leczenia ostrej fazy choroby,  a także aktualna morfologia, OB i CPR. Pół biedy, gdy pacjent był leczony w szpitalu, wówczas podstawą do wydania kierowania mogą być wyniki badań wykonanych mu w lecznicy. Wielu chorych leczy się jednak w domu i po skierowanie zwrócą się do swojego lekarza w POZ. Tymczasem nie wiadomo, kto za te badania ma zapłacić. Jeśli lekarze POZ nie otrzymają od NFZ dodatkowej puli pieniędzy, będą wymagać aby pacjenci zgłaszali się do nich z już wykonanymi badaniami, a więc sfinansują je ozdrowieńcy. To jednak nie jedyny problem.

Co więcej, nie wiadomo na jakich drukach powinny być wypisywane skierowania, bo zarządzenie prezesa NFZ na ten temat milczy. – Docierają do nas sygnały z POZ, że lekarze nie wiedzą, czy mają wypisywać te skierowania na drukach takich, jak do sanatorium, czy na rehabilitację. Myślę, że powinno to być uzupełnione w zarządzeniu – podkreśla Jerzy Szymańczyk, prezes Unii Uzdrowisk Polskich.

Natomiast Aleksandra Sędziak, dyrektor ds. Lecznictwa Uzdrowiska Lądek-Długopole dodaje, że na pewno nie będą to e-skierowania. Dlaczego?  - Dla ozdrowieńców nie będziemy otwierać nowych oddziałów, oni będą leczeni razem z innymi pacjentami, nie będziemy więc też tworzyć nowych rejestrów w księgach rejestrowych. E-dokumenty są powiązane z księgami rejestrowymi, więc te skierowania będą musiał być papierowe.  Pacjenci będą się z nimi zgłaszać do ośrodków wybranych z list, którą opublikuje NFZ – tłumaczy. 

Za niskie stawki, za dużo zabiegów

Oprócz zabiegów rehabilitacyjnych sanatoria mają zapewnić pacjentom opiekę lekarską, pielęgniarską i wsparcie psychologiczne. Pobyt w takiej placówce będzie trwał od 2 do 6 tygodni. W tym czasie pacjent powinien otrzymać co najmniej 96 zabiegów (minimum 4 dziennie).  Za każdą dobę pobytu pacjenta NFZ zapłaci placówce 188 zł.  W tej stawce mieści się utrzymanie, wyżywienie,  opieka lekarska i psychologiczna nad ozdrowieńcem. Dla porównania za pacjentów, którzy korzystają z rehabilitacji pocovidowej w ramach pilotażu w Specjalistycznym Szpitalu MSWiA w Głuchołazach, Fundusz płaci 200 zł za osobodzień,  a za rehabilitację neurologiczną -   około dwa razy tyle.

– Stawka 188 zł, zaproponowana w zarządzeniu, nie była z nami konsultowana, została skalkulowana przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.  Przy tych wymaganiach i standardach, które muszą spełnić ośrodki, jest za niska. Sanatoria, które w marcu wznowiły działalność, mają tylko ok. 50 proc. frekwencję, a więc tylko połowa ich bazy jest wykorzystywana. Mają więc teraz dylemat, czy trzymać to wszystko puste, czy przyjąć ozdrowieńców ze świadomością, że cena jest nieadekwatna do kosztów. Największe spółki – pomimo niedoszacowanej kwoty - będą zainteresowane tym produktem, mniejsze będą miały problem ze spełnieniem wymogów kadrowych i sprzętowych – uważa Jerzy Szymańczyk.

Wiele zależy od tego, jak NFZ ostatecznie zinterpretuje wymogi co do personelu, wskazane w zarządzeniu prezesa funduszu. Wymienia ono szereg specjalistów (pulmonologa, kardiologa, angiologia, neurologa, lekarza rehabilitacji leczniczej oraz balneologii), którzy są wymagani w zespole. – Nie jest to jednak do końca oczywiste, czy wszystkich tych lekarzy trzeba zatrudnić, czy tylko zapewnić ich dostępność w przypadku, gdy pojawi się konieczność konsultacji.  W tej sprawie wysłaliśmy zapytania do Ministerstwa Zdrowia. Zapewnienie wszystkich tych specjalistów może być dużym problemem i wiązać się z ogromnym kosztami – podkreśla Jerzy Szymańczyk.

Nie każde sanatorium z dofinansowaniem rehabilitacji ozdrowieńców

Ponadto wymogi określone w zarządzeniu mocno ograniczają krąg podmiotów zainteresowanych świadczeniem takich usług. W programie będą mogły uczestniczyć placówki, które mają podpisaną umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia na realizację świadczeń rehabilitacji leczniczej w trybie stacjonarnym lub w leczeniu uzdrowiskowym i są wpisane na wykaz podmiotów udzielających świadczeń covidowych. Program został więc ograniczony tylko do placówek, które mają kontrakt z NFZ. 

– Uważam, że to błąd - mówi Jan Golba, burmistrz Muszyny i prezes Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych. Przed  pandemią 36 proc. lecznictwa uzdrowiskowego realizowane było komercyjnie. Prywatne ośrodki powinny być włączone do tego programu. Oczywiście byłbym przeciw, gdyby dopuszczono realizatorów bez żadnego doświadczenia w tym zakresie, ale tego można było uniknąć dzięki odpowiednim zapisom w zarządzeniu – uważa.
Jest jeszcze inny problem - uzdrowiska potrzebują czasu, by spełnić wymagania z zarządzenia NFZ. Choć NFZ maksymalnie uprościł procedury (świadczenia będą realizowane w trybie nadzwyczajnym, nie będzie zawieranych kontraktów, a placówki, które zadeklarują spełnienie wymogów i zgłoszą się do programu, trafią na specjalną listę realizatorów), uzdrowiska potrzebują kilku tygodni na zorganizowanie nowej rehabilitacji.  - Gminy uzdrowiskowe i uzdrowiska już na początku pandemii apelowały do ministra zdrowia o szkolenia personelu  i ustalenia kryteriów do realizacji rehabilitacji pocovidowej. Gdyby takie przygotowania zaczęto pół roku temu, dziś uzdrowiska mogłyby już ruszać z taką ofertą. Wszystkie te działania są spóźnione – podkreśla Jan Golba. 

Program dla wybranych podmiotów

Rozczarowania nie kryje także samorząd fizjoterapeutów. Wskazuje na to, że przez wymogi, które są opisane w zarządzeniu prezesa NFZ, do programu rehabilitacji pocovidowej będą mogły przystąpić przede wszystkim uzdrowiska, a inne podmioty, w tym zwykłe szpitale, które leczą COVID, mogą być  z niego wykluczone. Zestaw zabiegów, które zgodnie z zarządzeniem prezesa mają być oferowane osobom, które przechorowały COVID, jest możliwy do zrealizowania właściwie tylko w warunkach uzdrowiskowych. Ozdrowieńcy mają korzystać m.in. z inhalacji solankowych, okołotężniowych i balneoterapii ( w tym kąpieli wodnych czy okładów borowinowych).

- Dla innych podmiotów, niż uzdrowiska, trudne do spełnienia będą także wymogi kadrowe, np. obowiązkowa obecność w zespole balneologa (czyli lekarza medycyny uzdrowiskowej). W tej sytuacji trudno mówić o powszechności tego programu – podkreśla Dominika Kowalczyk, rzeczniczka prasowa Krajowej Izby Fizjoterapeutów.

Fizjoterapeuci apelują także do ministra zdrowia i NFZ o jak najszybsze uruchomienie programu rehabilitacji dla ozdrowieńców w poradniach rehabilitacyjnych oraz w warunkach domowych, bez której nie można mówić o kompleksowej ofercie pocovidowej.  - My już kilka miesięcy temu złożyliśmy w Ministerstwie Zdrowia projekt programu pocovidowego, w którym zaproponowaliśmy, by resort podpisywał umowy z indywidualnymi praktykami fizjoterapeutycznymi, także tymi, które nie mają kontraktu z NFZ i by robił to w sposób uproszczony. Jest to naszym zdaniem konieczne, bo w Polsce już w tej chwili 2 mln ludzi czeka na rehabilitację, a kolejka ta stanie się jeszcze dłuższa, gdy do powszechnego systemu włączymy rehabilitację pocovidową – podkreśla Dominika Kowalczyk.

Jeszcze w tym tygodniu okaże się, czy ten postulat zostanie spełniony, bo – jak ustaliliśmy – NFZ ma opublikować kolejne zarządzenia prezesa w sprawie rehabilitacji ambulatoryjnej i domowej.