Zarząd Krajowy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy wezwał do tego, by lekarze w sierpniu zaczęli wypowiadać klauzule opt-out i ograniczyli czas pracy. Lekarze chcą ograniczyć pracę do 48 godzin w tygodniu. Akcja „Jeden lekarz, jeden etat" ma pokazać rządzącym, że bez dodatkowych pieniędzy polski system ochrony zdrowia się załamie.

Bartosz Fiałek z Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy jest jednym ze związkowców, którzy właśnie jeżdżą po szpitalach w Polsce i przekonują lekarzy, że warto ograniczyć czas pracy i pokazać, że system działa tylko dlatego, że oni pracują ponad swoje siły. Lekarz przytacza dane z Narodowego Funduszu Zdrowia, z których wynika, że wprawdzie blisko 50 proc. lekarzy ma jedno miejsce pracy, ale 13 proc. lekarzy w Polsce ma 3 miejsca pracy.  Ale doktorzy - rekordziści są zatrudnieni w ponad 10 miejscach!

- Zdajemy sobie sprawę z tego, że gdy znaczna część lekarzy ograniczy czas pracy, wtedy część oddziałów i przychodni stanie, ale musi być gorzej, żeby było lepiej – podkreśla Bartosz Fiałek. - Musimy podejmować działania siłowe, bo tylko one dają zmiany.


Protest lekarzy: Zaczną pracować na jednym etacie, nie będzie miał kto dyżurować - czytaj tutaj>>

 


Będą konkrety, wtedy pogadamy

Fiałek podaje, że na pewno nie wszyscy lekarze zrezygnują z dodatkowych prac, bo mają swoje zobowiązania finansowe. Jednak podkreśla, że zwłaszcza młodzi medycy nie chcą pracować na kilku etatach. – W ankiecie internetowej, w której wzięło udział ponad tysiąc respondentów, 69 proc. było zainteresowanych wypowiadaniem klauzul opt out jako formą protestu – podkreśla Fiałek.

Postulaty w tym proteście dotyczą: zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB w przeciągu trzech lat, likwidacji kolejek, rozwiązania problemu braku personelu medycznego i likwidacji biurokracji w ochronie zdrowia.

Czytaj w LEX: Nakładanie kar na lekarzy i pielęgniarki w związku z przepisywaniem leków >

Fiałek na pytanie na jak długo lekarze ograniczą czas pracy, odpowiada, że na tyle, aż ze strony rządzących padną konkretne propozycje. – Czekamy na deklarację ze strony rządu dotyczącą nie tylko zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia, ale także programu naprawczego – mówi Fiałek. - Samo dosypanie pieniędzy do tego niewydolnego systemu nic nie da.

Jak jest rozliczany czas pracy gotowości pod telefonem lekarza zgodnie z klauzulą opt out? - czytaj tutaj>>

W 2018 r. już stanęły oddziały

Rezydenci wypowiadali już klauzule opt out pod koniec 2017 r. Wtedy - według rezydentów - ok. 5 tysięcy lekarzy stwierdziło, że nie będzie pracować dłużej niż 48 godzin w tygodniu. – Już w ciągu kilku tygodni zrobił się duży problem. W szpitalach trzeba było ograniczyć działalność oddziałów, bo nie można było obsadzić grafików. Trzeba było także odwoływać zaplanowane przyjęcia – wspomina Fiałek.

Czytaj w LEX: Segregacja medyczna pacjentów na SORach na nowych zasadach >

Podpisanie tzw. klauzuli opt-out przez lekarza jest dobrowolne. Oznacza ona wyrażenie zgody na pracę w wymiarze przekraczającym przeciętnie 48 godzin na tydzień, w przyjętym okresie rozliczeniowym (nie dłuższym niż cztery miesiące). Pracownik może cofnąć tę zgodę, informując o tym pracodawcę na piśmie, z zachowaniem miesięcznego okresu wypowiedzenia.

 

Brakuje nam 50 tys. lekarzy

Marcin Pakulski, były prezes NFZ przypomina, że szacuje się, że w Polsce brakuje ok. 50 tysięcy lekarzy byśmy doszli do średniej europejskiej i teraz system działa dzięki temu, że nadal pracują w nim emerytowani lekarze, a inni specjaliści mają kilka miejsc pracy. Wśród lekarzy-zabiegowców średnia wieku wynosi 56 lat. Pakulski nie ma wątpliwości, że zwłaszcza młodzi lekarze ograniczą czas pracy do 48 godzin tygodniowo. – Rezydenci wiedzą, że system jest niewydolny i wystarczy miesiąc, by zaczął się zatrzymywać – mówi Pakulski. – Gdy tylko część lekarzy ograniczy czas pracy, dojdzie do niekontrolowanego ograniczania dostępu do świadczeń - dodaje.

Czytaj w LEX: Na ile godzin pracy tygodniowo w służbie zdrowia pozwala klauzula opt-out? >

Były szef NFZ podkreśla, że pokolenie lekarzy przyzwyczajonych do tego, że trzeba pracować coraz więcej, by zarobić godnie, powoli wychodzi z zawodu. - Młodzi lekarze nie chcą poświęcać swojego życia dla pracy -  podkreśla Pakulski. - Mają inne priorytety i nie chcą brać kilkunastu dyżurów w miesiącu i być z rodziną kilka dni w miesiącu.

Były szef NFZ podkreśla, że teraz warunki pracy w polskich szpitalach są wyjątkowo ciężkie. – Brakuje personelu i oczekiwania pracodawców są takie, że lekarze mają brać kolejne dyżury – mówi. - Do tej pory system opierał się na poświęceniu pracowników, ale te czasy odchodzą w zapomnienie. Badania socjologiczne przeprowadzone wśród lekarzy, którzy wyemigrowali do Anglii pokazały, że najważniejszym czynnikiem, który skłonił lekarzy do wyjazdu nie była wcale kwestia wynagrodzenia, ale warunki pracy. Lekarze chcą mniej pracować - dodaje.

Czytaj w LEX: Jak rozliczyć dyżury lekarza, który nie podpisał klauzuli opt-out? >

Pakulski zwraca uwagę na to, że gdy lekarze ograniczą czas pracy, może dojść do efektu kuli śnieżnej. Gdy nie będzie miał kto dyżurować, dyrekcja będzie musiała zawiesić działalność oddziału. Gdy w szpitalu powiatowym, dojdzie do tego, że dwa z pięciu oddziałów nie pracują i nie zarabiają, wtedy zabraknie pieniędzy na regulowanie wydatków. Wiele z takich placówek już na teraz nie płaci swoich zobowiązań.

Czytaj w LEX: Czy lekarz rezydent może podpisać klauzulę opt-out na pełnienie dyżurów medycznych? >

Minister nie powinien czekać na dramat, tylko rozmawiać 

Jerzy Gryglewicz, ekspert ds. ochrony zdrowia uczelni Łazarskiego nie ma wątpliwości, że dzięki ostatnim podwyżkom lekarze zarabiają już więcej na podstawowej pensji i to może powodować większą otwartość na to, by ograniczyć czas pracy. - Nigdy nie można przewidzieć efektów strajkowych – mówi Gryglewicz. - To zależy od organizacji i determinacji środowiska. Ale to także zależne jest od Ministerstwa Zdrowia. Resort może podjąć jakieś decyzje wyprzedzające, które osłabią te działania. Główną rolą ministra zdrowia jest teraz podjęcie rozmowy ze środowiskiem lekarskim, by uniknąć perturbacji związanych z protestem - dodaje.