Józef Kielar: Co skłonilo pana do rezygnacji z funkcji pełnomocnika ministra zdrowia do spraw reformy w psychiatrii oraz stanowiska kierownika Biura ds. pilotażu Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego? W związku z tym, czy realny jest plan, żeby do końca 2027 roku w każdym powiecie powstało Centrum Zdrowia Psychicznego?

Marek Balicki: Głównym powodem mojej rezygnacji była zapowiedź ministra zdrowia o powołaniu zespołu złożonego z urzędników, który ma określić nową strategię reformy opieki psychiatrycznej i przyszłego funkcjonowania Centrów Zdrowia Psychicznego. Nie mogłem zgodzić się na zmianę dotychczasowego kierunku reformy. Mamy bowiem coraz więcej dowodów na to, że wybraliśmy właściwą drogę w perspektywie nowoczesnej opieki psychiatrycznej, w interesie pacjentów i lokalnych społeczności. Zmiana tego kierunku groziłaby zaprzepaszczeniem dorobku ostatnich trzech lat. Dlatego uznałem, że należy złożyć rezygnację z zajmowanych funkcji. Informacją, która potwierdziła moje obawy było niedawne odwołanie przez ministra zdrowia prof. Jacka Wciórki z funkcji przewodniczącego Rady ds. Zdrowia Psychicznego. Rada jest organem opiniodawczo – doradczym działającym przy ministrze zdrowia na podstawie ustawy o ochronie zdrowia psychicznego. Decyzja ministra zaskoczyła, zbulwersowała i zaniepokoiła środowisko psychiatryczne. Trzeba dodać, że w ministerialnym zespole ds. nowej strategii zabrakło ekspertów. To coś niebywałego. Chciałbym jednak, żeby to cofnięcie reformy nie było aż tak daleko idące, jak to się zapowiadało pierwotnie. Czekamy więc na rezultaty pracy tego zespołu.

Czytaj: 
Reforma psychiatrii bez wsparcia Marka Balickiego>>
Balicki: Rewolucja w psychiatrii jest niezbędna i pilna >>

 

W mediach pojawiają się informacje o wręcz katastrofalnej sytuacji np. w psychiatrii dzieci i młodzieży.

Zajmuję się wprawdzie psychiatrią dorosłych, ale problemy najmłodszych pozostają mi bliskie. Reforma ta już ruszyła, bo mamy około 300 poradni psychologicznych, ale okazuje się, że w praktyce nie poprawiła radykalnie dostępności do tej opieki. Widzimy po wakacjach, że znowu mamy sytuację kryzysową. Budzi to zrozumiały niepokój.

Jak pan ocenia kondycję psychiczną Polaków, szczególnie w okresie pandemiii i na jaką pomoc mogą liczyć osoby, które doświadczyły kryzysu psychicznego z powodu utraty pracy, bankructwa własnej firmy, choroby, czy śmierci osoby najbliższej?

Nie wiemy jeszcze, jakie będą tego długofalowe skutki. Obserwuje się już więcej zaburzeń lękowych i depresyjnych. Od lat kondycja psychiczna naszego społeczeństwa nie jest najlepsza. Co czwarty Polak ma albo miał objawy zaburzeń psychicznych wymagające leczenia. Z drugiej strony władza publiczna przeznacza u nas na opiekę psychiatryczną proporcjonalnie dużo mniej środków niż w innych krajach europejskich. U nas jest to 3,5 proc. wydatków NFZ. Średnia w Europie wynosi 6 proc., a w Niemczech ponad 10 proc. Z jednej strony potrzeby polskiej psychiatrii rosną, a z drugiej strony jest ona ewidentnie dyskryminowana.

 


Przez kilka lat dokonywał pan wręcz rewolucyjnych zmian w psychiatrii dorosłych. Proszę przypomnieć na czym one polegały i co udało się osiągnąć?

Powstały 33 Centra Zdrowia Psychicznego. Mają one obowiązek tak zorganizować pomoc i opiekę dla swoich mieszkańców, że w przypadku wystąpienia kryzysu czy problemów zdrowia psychicznego pomoc ta zostanie udzielona niezwłocznie. Każde centrum ma obszar swojego działania. Może to być miasto, powiat, lub kilka mniejszych powiatów, dzielnica wielkiego miasta np. w Warszawie Wola i Mokotów. Centra są finansowane nie według liczby wykonanych punktów i procedur, ale w zależności od liczby mieszkańców. Obecnie stawka na mieszkańca wynosi 100 zł rocznie. W centrach są punkty zgłoszeniowo-koordynacyjne do których można przyjść bez skierowania od godz. 8 do 18 we wszystkie dni robocze. Wszystkie te działania spowodowały znaczną poprawę dostępności. Tam, gdzie działają centra nie ma skarg do Rzecznika Praw Pacjenta. Z drugiej strony, jest więcej porad psychologicznych, terapii psychologicznej i środowiskowej, czyli tych form, które w tradycyjnym systemie są trudniej dostępne lub wcale. No i nie ma kolejek do psychiatry. Był nawet taki przypadek w stolicy, że ktoś złożył skargę, że w dzielnicy, w której działa CZP można dostać się do psychiatry bez kolejki, a w dzielnicy w sąsiedniej czeka się na wizytę u psychiatry 6 miesięcy i dłużej. Dodam jeszcze, że pojawiły się nowe role zawodowe.

Czy ma pan na myśli asystentów zdrowienia?

Między innymi tak. Są to osoby, które chorowały psychicznie i po odpowiednim przeszkoleniu pełnią funkcje wspierające dla tych, którzy teraz potrzebują pomocy. Są takim łącznikiem między osobami zgłaszającymi się po pomoc, a personelem medycznym. To jest zupełnie coś nowego w opiece psychiatrycznej. Są też koordynatorzy opieki. W ciężkich zaburzeniach psychicznych potrzebny jest bowiem nie tylko psychiatra, terapeuta, czy psychoterapeuta, ale również ktoś, kto będzie czuwał nad tym, żeby plan terapii i zdrowienia, który jest obowiązkowy w ciężkich zaburzeniach psychicznych, był realizowany. Chodzi o wspieranie pacjenta i jego bliskich nie tylko w procesie leczenia, ale w różnych sprawach, czasem związanych także ze sprawami socjalnymi. Reasumując trzeba powiedzieć, że Centra Zdrowia Psychicznego zapewniają kompleksową pomoc polegającą na opiece dziennej, środowiskowej, czyli domowej, szpitalnej i ambulatoryjnej. Te wszystkie formy pomocy funkcjonują w ramach jednej instytucji. W starym systemie jest dużo gorzej, bo po otrzymaniu skierowania z poradni nie ma pewności, czy pacjent zostanie przyjęty np. do oddziału dziennego, których zresztą bardzo brakuje.

Jakie są największe bariery w rozwoju nowoczesnej psychiatrii polegającej na opiece środowiskowej oraz funkcjonowaniu dziennych oddziałów psychiatrycznych?

Są to przede wszystkim bariery finansowe, bo ta nowoczesna psychiatria nie może być finansowana na poziomie 50 proc. średniej europejskiej. A tak jest od lat. Dlatego ważne jest przełamywanie tej dyskryminacji. Druga sprawa, to fakt, że w większości powiatów nie ma potrzebnych struktur: zespołów leczenia środowiskowego i oddziałów dziennych. Trzeba organizować te formy leczenia, żeby były one dostępne w całym kraju. Przecież prawo do ochrony zdrowia jest zagwarantowane w konstytucji wszystkim obywatelom. Te bariery organizacyjne i finansowe przeszkadzają, ale mogłyby być szybciej niwelowane w wyniku uchwalenia nowelizacji ustawy o ochronie zdrowia psychicznego, do której wpisany zostałby nowy model opieki psychiatrycznej. Poza poziom podstawowej opieki psychiatrycznej realizowanej w CZP trzeba również określić zasady opieki wyspecjalizowanej, czyli programów specjalistycznych. Są one niezbędne w przypadku niektórych problemów, bo wymagają innego podejścia, niż jest to realizowane w centrach. Przykładem może być anoreksja lub zaburzenia osobowości. Swój status powinny też uzyskać kliniki psychiatryczne, które obecnie są przez system niewidziane. Oddział kliniczny jest bowiem traktowany tak, jak rejonowy. Prace legislacyjne nad wspomnianą nowelizacją zostały niestety wstrzymane.

Trudno to zrozumieć, bo leczenie szpitalne jest bardzo kosztowne i nie zawsze przynosi pożądane rezultaty.

Na leczenie szpitalne wydajemy 70 proc. budżetu psychiatrii. Nie można tego akceptować. Proporcje powinny być odwrotne. Na leczenie w szpitalach powinniśmy wydawać około 20-30 proc. wspomnianego budżetu, a pozostałe środki przeznaczyć na leczenie w oddziałach dziennych i opiekę środowiskową oraz ambulatoryjną.  

W jaki sposób i w jakim okresie można ograniczyć braki kadrowe w psychiatrii? Przecież nie każdego chorego stać na kosztowne wizyty w prywatnych gabinetach bo w publicznych placówkach czeka się na nią często pół roku i dłużej.

Okazało się, że w Centrach Zdrowia Psychicznego braki kadrowe są znacznie mniejsze, niż w starym systemie. Inny sposób organizacji pracy i wynagradzania powoduje, że można zatrudniać również przedstawicieli innych zawodów: psychologów, terapeutów środowiskowych, terapeutów zajęciowych, asystentów zdrowienia. Wówczas te braki personelu lekarskiego są zdecydowanie mniej uciążliwe, niż w starym modelu polegającym głównie na konsultacjach lekarskich.

Czy Polacy nadal stygmatyzują chorych psychicznie i czy coś zmieniło się w ciągu ostatnich lat?

W różnych dokumentach Komisja Europejska stwierdza, że udana reforma powoduje zupełnie inne postrzeganie osób chorujących psychicznie. Udało się to już częściowo zrobić. I proces ten powinien być kontynuowany. W jego rezultacie bowiem wielu osób po wyzdrowieniu wraca do ról społecznych, które pełnili przed kryzysem psychicznym. Ponadto Polacy inaczej zaczynają ich postrzegać dzięki szerokiemu przedstawianiu problemów osób cierpiących np. na depresję. Widzę w tym procesie dużą role mediów.