Józef Kielar: Jak to możliwe, że bezpośrednią przyczyną protestu środowisk medycznych jest ustawa, która przewiduje podwyżki?

Krzysztof Bukiel: Wydaje się to faktycznie paradoksem. Sama idea ustawy o płacach minimalnych w podmiotach publicznych cieszy się naszym poparciem, bo bez tej ustawy – w warunkach wielkiego niedoboru środków w szpitalach – dyrektorzy najchętniej w ogóle nie płaciliby za pracę. Ustawa o płacach minimalnych powoduje, że dyrektorzy nie mogą zapłacić mniej, niż napisano w tej ustawie. Jednak stawki tych płac, które ta ustawa przewiduje są zdecydowanie za niskie. Przykładowo, OZZL oczekiwał dla lekarzy specjalistów trzykrotności przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce, a ustawa przewiduje stawkę 1,31. Według ministra zdrowia to i tak jest postęp, bo w poprzedniej ustawie (przed wspomnianą przez pana ustawą nowelizującą) stawka była 1,27. W praktyce jednak wspomniana nowelizacja zmniejszyła płacę minimalna dla wielu lekarzy w relacji do przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce. Stało się tak dlatego, że w 2018 roku, w wyniku porozumienia podpisanego między ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim, a Porozumieniem Rezydentów OZZL, rząd przedstawił ustawę (przyjętą później przez Sejm), przewidującą, że lekarz ze specjalizacją, pracujący w szpitalu (i rezygnujący z dyżurów w innych miejscach) otrzyma płacę zasadniczą nie mniejszą niż 6750 złotych. Dla tych lekarzy była to zatem ustawowo gwarantowana płaca minimalna i wynosiła ona wówczas 1,58 ówczesnego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce. Zatem ostatnia nowelizacja, o której mówiliśmy na wstępie i która ustala lekarzom płacę w wysokości 1,31 „średniej krajowej” w istocie jest obniżką – w relacji do średniej krajowej o 27 punktów procentowych (z 1,58 do 1,31). Trudno, żeby lekarze cieszyli się z takiej „podwyżki”. Inne zawody też nie były zadowolone ze wskaźników płac minimalnych, jakie zaproponował rząd.

Czytaj: Protest medyków trwa - ruszyły rozmowy z resortem zdrowia>>
 

Proszę przypomnieć, jak przebiegał proces legislacyjny dotyczący podwyżek?

W trakcie prac parlamentarnych nad tą ustawą, koalicja niemal wszystkich związków zawodowych pracowników ochrony zdrowia i samorządów tych zawodów, zgodziła się na istotny kompromis, który przewidywał wskaźniki wyższe niż w projekcie rządowym, jednak nadal dalekie od oczekiwań pracowniczych. Tę kompromisową propozycję przegłosował Senat, wprowadzając odpowiednie poprawki do projektu rządowego. Sejm odrzucił te poprawki zaledwie trzema głosami, a minister Adam Niedzielski wszedł na trybunę sejmową żeby osobiście zaapelować do Sejmu o odrzucenie poprawek. W ten sposób nasze „wyjście naprzeciw” rządowi i chęć zawarcia kompromisu zostało odrzucone. Pozostał dyktat: ma być tak jak chce rząd i koniec. Żeby zrozumieć nasze rozczarowanie trzeba sobie zdać sprawę, że OZZL zgodził się w tym kompromisie na stawkę dla lekarzy specjalistów w wysokości 1,7 „średniej krajowej” w 2021 roku , czyli zaledwie 1/10 więcej, niż faktycznie było już w 2018 roku. I ten kompromis został demonstracyjnie odrzucony, a minister Niedzielski proponował, żeby lekarze osiągnęli poziom 1,7 „średniej krajowej” w 2027 roku, czyli wtedy, gdy nie wiadomo czy PiS będzie jeszcze rządził. Również inne zawody medyczne odczuły działania ministra i rządzącej koalicji jako demonstracyjne zlekceważenie pracowników medycznych.

Czytaj w LEX: Prawo pacjenta do wyniku badania diagnostycznego >

 

To jednak nie ona jest chyba główną przyczyną sporu. Na stronie OZZL zostało opublikowane Kalendarium ...arogancji, dlaczego? Czy nigdy wcześniej środowisko nie było tak źle traktowane, pomijane w rozmowach? Czy za ministra Łukasza Szumowskiego również?

Przyczyną sporu jest zdecydowanie ustawa o płacach minimalnych, a – wspomniane przez pana „kalendarium arogancji”, pokazujące, że przez ostatnich pięć lat ani premier, ani prezes PiS, ani nasz kolega senator Stanisław Karczewski, marszałek Senatu, ani prezydent – nie odpowiedzieli na nasze apele o spotkanie – było ich 25, dowodzi jedynie, że owa arogancja ministra Niedzielskiego nie jest wyjątkiem, ale potwierdza pewien sposób traktowania lekarzy przez rządzących. Minister Szumowski przez pewien czas faktycznie inaczej się zachowywał. To on przedstawił wspomnianą wyżej ustawę podwyższającą płace minimalne dla lekarzy szpitalnych do 1,6 ówczesnej „średniej krajowej”, a przede wszystkim rozmawiał z lekarzami. Chociaż trzeba też stwierdzić, że robił to tylko w pierwszej połowie swojego urzędowania. Może był później „przywołany do porządku?"

---------------------------------------------------------------------

Zarejestruj się na trwającą 22 września bezpłatną konferencję on-line i zobacz w jakim kierunku będzie zmieniał się system opieki zdrowotnej w Polsce! 

---------------------------------------------------------------------

W jaki sposób sytuacja w ochronie zdrowia wpływa na jakość leczenia pacjentów? W 2020 roku było w Polsce prawie 100 tysięcy ponadwymiarowych zgonów...Sytuacja jest więc krytyczna.

Publiczna ochrona zdrowia „kona” – jak wykrzykiwali protestujący medycy na manifestacji w Warszawie, w dniu 11 września. Kona, bo brakuje medyków, a bez medyków nie ma leczenia. Sytuacja pogarsza się od lat, a w sytuacji epidemii, gdy trzeba było nieco większego wysiłku, gdy część lekarzy przeniesiono w inne miejsca – sytuacja kadrowa stała się tragiczna i nie miał kto leczyć innych pacjentów niż zakażonych koronawirusem.

Czytaj w LEX: Reforma szpitalnictwa krok po kroku >

 


Ile powinien zarabiać lekarz, a ile pozostali pracownicy medyczni i niemedyczni?

W ocenie OZZL powinny o tym decydować mechanizmy rynkowe. Skoro jednak w naszym kraju w publicznej ochronie zdrowia o najważniejszych kwestiach, w tym zwłaszcza o cenach za refundowane świadczenia zdrowotne decyduje państwo, to również państwo powinno ustalić minimalne pensje, poniżej których dyrektor szpitala nie może zejść. W innej sytuacji niedofinansowane szpitale najchętniej w ogóle nie płaciłyby  medykom. OZZL postuluje, aby lekarz specjalista miał pensję minimalną – za jeden etat – równą trzem przeciętnym wynagrodzeniom w gospodarce za ubiegły rok. W obecnych warunkach to byłoby ok. 15600 złotych brutto miesięcznie. W sprawie płac innych zawodów niech wypowiadają się przedstawiciele tych zawodów. 

Same podwyżki chyba nie pomogą poprawić sytuacji w ochronie zdrowia. Co trzeba jeszcze zrobić? Czy może szpitali jest za dużo, czy może nie powinno się łączyć pracy w podmiocie finansowanym przez NFZ (publiczne pieniądze) z pracą w sektorze prywatnym? Jaka jest pana recepta, poza podwyżkami, na poprawę sytuacji?

Same podwyżki na pewno nie naprawią publicznej ochrony zdrowia, ale brak podwyżek spowoduje dalszy jej upadek bo - po prostu - nie będzie komu w niej pracować. Jedni medycy (nie mówię tutaj tylko o lekarzach) pójdą do prywatnych placówek, inni wyemigrują, jeszcze inni zmienią zawód . Co trzeba zrobić? Dużo i na wielu płaszczyznach. Zbyt mało mamy miejsca, aby o tym wszystkim opowiedzieć. Moim zdaniem trzeba się bardziej oprzeć na mechanizmach rynkowych, na konkurencji i działaniu „dla zysku”, na zasadzie „kija i marchewki”, na motywowaniu pacjentów do bardziej racjonalnego korzystania z pomocy medycznej itp. Niestety, obecny rząd ma kierunek dokładnie odwrotny, pokładając nadzieję w centralizacji, w etatyzacji, w państwowym kierownictwie nad wszystkim i wszystkimi, w porzuceniu mechanizmów rynkowych na rzecz „działania dla misji”. Źle to widzę, bo pamiętam jeszcze jak bardzo niewydolna i nieefektywna była państwowa służba zdrowia w okresie PRL. A taki model wydaje się być dla obecnego rządu wzorem do naśladowania. 

Czytaj w LEX: Zarządzaj jakością w szpitalu krok po kroku z LEX >

Który raz z kolei protestuje pan jako przewodniczący ZK OZZL i co do tej pory udało się wywalczyć?

Trudno to policzyć, bo różne były formy protestu: strajki, manifestacje, grupowe zwalnianie się z pracy, happeningi, akcje medialne i propagandowe, „biurokratyczne” (np. niewypisywanie druków zwolnień lekarskich i innych zaświadczeń) itp. Na pewno mogę powiedzieć, że protestowałem (jak cały OZZL) niezależnie, kto w Polsce po 1991 roku  (kiedy powstał OZZL) rządził, co świadczy, że oskarżanie nas o jakieś polityczne motywacje nie ma żadnych podstaw. Najważniejszą i najbardziej korzystną zmianą w tym mijającym 30-leciu było niewątpliwie wprowadzenie powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego opartego o kasy chorych i mechanizmy rynkowe. Wprowadzono to w roku 1999 i później nastąpiły naprawdę wielkie zmiany w sposobie funkcjonowania szpitali, przychodni i innych placówek ochrony zdrowia. Zaczęło się konkurowanie o pacjenta, dbałość o jakość, efektywność itp. Niestety, ledwie kasy i mechanizmy rynkowe zaczęły działać, zaczął się powolny ale konsekwentny odwrót od nich, czego szczyt przeżywamy obecnie, kiedy to już wprost zdąża się do tego, co było przed 1999 rokiem. Dzięki zmianom w 1999 roku powstało wiele praktyk i prywatnych zakładów opieki zdrowotnej, wielu lekarzy zaczęło być „na swoim” i – nawet przy takich skąpych środkach – dzięki efektywnemu działaniu – zaczęło dobrze zarabiać. Gorzej mieli ci, którzy pozostawali na etatach, pracując na podstawie umowy o pracę. U nich jakiekolwiek podwyżki płac dokonywały się „od strajku do strajku”. I to jest niezmienne od lat. Wspomniana na wstępie ustawa o płacach minimalnych mogła to zmienić, ale – jak zaznaczyłem – skrajnie niskie wskaźniki płac, jakie tam wpisano dla lekarzy specjalistów nie zmieniły tego.