Józef Kielar: Zdaniem niektórych ekspertów i mediów, liczba zmarłych na Covid-19 w Polsce jest niedoszacowana. Czy to dlatego minister zdrowia Łukasz Szumowski, oświadczył 31 marca, że każdemu pacjentowi z ciężką niewydolnością oddechową powinien być  wykonany test na koronawirusa?

Andrzej Sośnierz: Rozumiem tę decyzję. Zawsze jednak mogą być różnice między liczbą osób zmarłych, a tych, które zachorowały. To zależy od tego, jak kwalifikuje się przyczynę zgonu. Jeśli ktoś zmarł na zawał serca i miał jednocześnie koronawirusa, to za przyczynę śmierci uznaje się ten pierwszy powód. Mogą występować trudności z ustaleniem faktycznej przyczyny zgonu, ale nie uważam, żeby ktokolwiek manipulował tymi danymi. Problem jest natomiast w przypadku ustalenia faktycznej liczby nosicieli wirusa ze względu na brak masowego wykonywanych testów. 

Kilka dni temu powiedział pan, że Polacy wracający z zagranicy powinni być izolowani m.in. w sanatoriach i w hotelach. Tak się jednak nie stało.

Przypuszczam, że wspomniana baza nie była na to przygotowana. Decyzja o powrocie do kraju rodaków zapadła bowiem szybko. Trudno mi dzisiaj oceniać,  na ile było to realne rozwiązanie. Kraje europejskie też nie poradziły sobie z tym problemem.

Z tego co wiem, to tylko na Tajwanie udało się wyizolować potencjalnych nosicieli wirusa. Dzięki temu w połowie marca mieli tylko 49 zakażonych i jeden zgon.

Tajwanowi wypada tylko pozazdrościć umiejętności przewidywania po epidemii SARS w latach 2002-2003. Już wtedy utworzyli oni Narodowe Centrum Dowodzenia Epidemicznego czynne cała dobę. Dodam tylko, że obecnie zupełnie wyizolowali potencjalnych nosicieli wirusa płacąc im (po przeliczeniu na złotówki) około 127 zł dziennie za tę uciążliwość. Innym krajom nie udało się to jednak.

Czytaj: Rząd wprowadza kolejne ograniczenia w związku z epidemią>>
 

Przejdźmy do spraw krajowych. Czy zakaz wypowiedzi na temat koronawirusa dla konsultantów krajowych z dziedziny medycyny nie narusza wolności słowa i nie podważa zaufania Polaków do lekarzy?

Jestem trochę zaskoczony tym zakazem. Nie ma przecież jedynie słusznej drogi, jak za czasów PRL. Na szali jest bowiem zdrowie i życie części Polaków. Dlatego trzeba słuchać fachowców. Z satysfakcją wysłuchałem 31 marca niektórych propozycji premiera m.in., że kwarantanna domowa musi być zmodyfikowana.  

Pańska propozycja dotycząca izolacji potencjalnych nosicieli została więc uwzględniona.

Nie wiem, czy akurat moja, ale jest to niewątpliwie krok w dobrym kierunku. Denerwuje mnie pewna opieszałość. Takie decyzje, tak jak na wojnie, trzeba szybko podejmować. Najsłuszniejszy rozkaz wydany za późno nie będzie skutecznie zrealizowany. O konieczności zmiany modeli kwarantanny na izolacyjną mówiłem już od dwóch tygodni.

 

Także o tym, że jedna z polskich firm mogłaby sprowadzić z Chin milion testów na koronawirusa. Na razie jakoś cicho o tym.

Nie wiem na co czekamy? Dlatego kilka dni temu postanowiłem powiedzieć to publicznie i głośno. A zadaniem służb państwowych powinno być sprawdzenie, czy jest to firma wiarygodna, a sprowadzana przez nią substancja ma odpowiednie atesty. Dochodzą mnie głosy, że pracujemy w Polsce nad swoimi testami, ale w tym przypadku naszym wrogiem jest czas.

Skoro nie mamy za dużo testów, to przynajmniej powinniśmy wszyscy nosić maseczki, tak jak Czesi i Austriacy. Ale, jak wiadomo, brakuje ich nawet w szpitalach.

Wszystko zależy od jakości tej maski. Pierwszy rodzaj można zalecać, żeby uchronić innych przed potencjalnym nosicielem koronawirusa. Dlatego naciskam na decydentów, żeby robić jak najwięcej testów. Ten drugi rodzaj masek (FFP2 i FFP3 – red.) ma służyć pracownikom ochrony zdrowia, Sanepid-u, policjantom, straży granicznej i innym przed zarażeniem się wirusem oraz przed tym, żeby i oni nie zarażali.

No właśnie. Coraz więcej szpitali lub ich oddziałów zamykana jest ze względu na wykrycie wirusa wśród pacjentów, lekarzy, czy pielęgniarek. Brakuje bowiem środków ochrony osobistej.

To zdarzało się we wszystkich krajach dotkniętych epidemią. W Polsce personel medyczny jest niezbyt dobrze chroniony, ale i sam, być może, nie przestrzega procedur.

Cierpi jednak na tym pacjent, bo coraz bardziej ma ograniczany dostęp do opieki zdrowotnej. Prawdopodobnie zwiększa się też liczba zgonów z innych powodów, niż koronawirus.

Gdybyśmy stosowali masowo testy i tworzyli izolatoria, nie byłoby takiej sytuacji. Dlatego trzeba stworzyć system gradacji chorych. Pierwszą grupę stanowiliby podejrzani o zakażenie wirusem, którzy zostaliby izolowani. Po wykonaniu im testów, zdrowi byliby zwalniani do domów, natomiast chorzy, w zależności od stanu zdrowia, zostawaliby w izolatorium lub byliby przenoszeni do innego ośrodka. Tam także następowałaby selekcja.  Najbardziej chorzy byliby kierowani na intensywną terapię do szpitali zakaźnych, a ci z lżejszymi objawami do oddziałów w mniejszych placówkach aż do czasu kiedy „przechorują chorobę”.

Jakie będą ekonomiczne skutki pandemii dla szpitali, które drastycznie zmniejszyły liczbę wykonywanych świadczeń zdrowotnych. Przecież już obecnie są one zadłużone prawie na 15 mld złotych.

Faktycznie przekładane są zabiegi planowe i szpitale nie zarabiają. Ochrona zdrowia, to jednak tylko jeden z elementów życia gospodarczego. Moje ostatnie wypowiedzi w mediach wynikają z zaniepokojenia tym, co będzie po tej pandemii i jak długo ona potrwa?  Na dłuższy okres nie możemy przecież zamrozić funkcjonowania państwa.

Premier Mateusz Morawiecki oświadczył kilka dni temu, że na bieżące potrzeby mamy zaledwie 50 miliardów złotych, co oznacza, że pieniędzy wystarczy nam na sześć tygodni... 

Dlatego musimy izolować nosicieli koronawirusa, żeby społeczeństwo mogło prawie normalnie funkcjonować. I ci mali, i ci wielcy przedsiębiorcy muszą przecież z czegoś żyć. Innej drogi nie widzę.