Katarzyna Kubicka-Żach: Samorządy mają permanentny problem z niedofinansowaniem zadań zleconych. Dlaczego tak jest?

Prof. Marek Dylewski: Rzeczywiście dzieje się tak od czasu reaktywacji samorządu. Przyczyny? W każdej ustawie zlecającej zadania samorządom brak jest określenia metod kalkulacji, czy szacowania kosztów tych zadań. Z taką sytuacją mamy do czynienia od wielu lat. Jednocześnie pogłębiała się luka finansowa, czyli braku środków, którymi budżet państwa był gotowy finansować zadania zlecone, a faktycznymi kosztami ich realizacji ponoszonymi przez samorządy.

Problemem jest sposób kalkulacji. Jeżeli się nie przyjmuje tzw. kalkulacji kosztów pełnych, czyli uwzględniającej wszystkie koszty, zarówno bezpośrednie, jak i pośrednie, ta luka będzie się pogłębiała. Przepisy w tym zakresie, m.in. ustawa o dochodach jednostek samorządu terytorialnego, w zasadzie od lat się nie zmieniły. Nigdzie nie jest też wskazane, jak kalkulować koszty realizowanych zadań. Na przestrzeni lat próbowano ustalić zasady kalkulacji, ale przyjęta przykładowo metoda jednostkowej wyceny kosztów załatwianych nie uwzględnia kosztów pośrednich i innych nie związanych bezpośrednio z realizacją zadań. Stąd biorą się luki.

Czy wycena jest możliwa? Są przecież różne rodzaje jednostek wykonujących zadania, różny nakład pracy?

Oczywiście, zawsze jest możliwa wycena. Jeśli w sektorze komercyjnym wszyscy na tym polegają, to dlaczego tego nie zrealizować w sektorze publicznym? Jeśli jednak podejść do tego metodologicznie, przyjmując choćby najprostszy sposób kalkulacji – kosztów pełnych, to nie było dotychczas w budżecie państwa takich środków, żeby wprost skierować je do samorządów. Pamiętając przy tym, żeby zapewnić przyzwoitą jakość realizacji tych zadań. Poza tym nawet podchodząc do problemu  typowo technicznie – w zasadzie nie powinno się realizować zadań, jeśli ktoś za nie nie zapłaci.

Kością niezgody jest to, że samorząd musi być gotowy do realizacji zadań bez względu na to, czy są interesanci, czy nie. To podobnie jak z gotowością do odśnieżania dróg – zwykle ponosi się koszty za tzw. gotowość, niezależnie czy pada śnieg, czy też nie.

Ale samorządy są zawsze gotowe. Jeśli nie dostają środków od państwa, to muszą je skądś brać. Skąd?

Przesuwają ze środków własnych. To takie ukryte dotowanie budżetu państwa, generalnie nie powinny robić nic, dopóki środków nie dostaną, a w praktyce jest zupełnie inaczej. Zadania zlecone to centralny sposób planowania. Reakcja na faktyczne koszty czy na pojawiające się problemy zawsze jest spóźniona, niż gdyby decyzyjność była w samych samorządach. Wiadomo, że samorząd nie może odmówić realizacji zadań zleconych i to jest problem. Dlatego pojawiają się ciągłe spory pomiędzy dawcą środków, czyli wojewodą a samorządami, sprawy sądowe. To jest nierozwiązany problem od od wielu lat.

 


Czy jest nadzieja na to, że znajdzie się rozwiązanie? Czy coś się zmieni i kiedy? Czy możliwe, żeby zlikwidować w ogóle zadania zlecone?

Są takie pomysły, żeby przekazać zadania samorządom jako własne. Proszę jednak pamiętać, że często te zadania są związane z pewną centralizacją w zakresie systemów informatycznych, czy sposobu realizacji tych zadań. Samorządy często nie mają na to wpływu. Może się okazać, że jeżeli nie zostanie to wyrównane w systemie dochodów, to znowu koszt zadań własnych trzeba będzie przekierować na zadania przejmowane. Z drugiej strony, jeżeli standard wykonania tych zadań będzie narzucany przez sektor rządowy, będzie to powodowało duże koszty. Standaryzacja systemu informatycznego na przykład – jeśli jest jeden dostawca systemu, koszty mogą okazać się wyższe ze względu na dominującą pozycję dostawcy. Jeżeli więc samorząd nie ma wpływu na standaryzację kosztów, one rosną. Centralizacja powinna wpływać na zmniejszenie kosztów, ale w praktyce mamy do czynienia z sytuacją odwrotną ze względu na specyfikę funkcjonowania samorządu.

Czytaj też komentarz praktyczny: Dokonywanie wydatków z budżetu jednostki samorządu terytorialnego - kwalifikacja nieprawidłowości na tle przedmiotu dyscypliny finansów publicznych>>

Czy sądzi pan, że kiedykolwiek będzie rozwiązany problem finansowania zadań zleconych, czy można ten czas określić – 20 lat, 30 lat?

Trudno powiedzieć, bo od wielu lat to problem nierozwiązany. W gminach jest największe niedoszacowanie zadań zleconych. Każde zadanie wprowadzane w sektorze publicznym powinno być poprzedzone rzetelną kalkulacją. Od wielu lat tak się nie dzieje, bo wtedy okazałoby się, że koszty są wyższe niż środki przeznaczone na ten cel. Zwykle zaczynało się planowanie „od końca”. Była określona pula środków – tort, który trzeba podzielić. Wojewodowie mają z tym duży problem, muszą podzielić środki niekoniecznie zgodnie z faktycznymi kosztami realizacji zadań.

Czy samorządy mają możliwość blokady, przeciwstawienia się zadaniom, które nakładają obowiązki, a nie idą za tym środki?

Są konsultacje z samorządami w ramach Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu. Jeśli jednak pojawia się projekt poselski, to nie podlega konsultacji i samorząd może tylko przyglądać się z boku, jak procedowany jest w Sejmie. Jeśli są to zadania zlecone, a niedoszacowane, zostaje tylko droga sądowa.

Czy niedoszacowanie zadań zleconych może się przyczynić do złej sytuacji jednostki samorządu?

W jakiejś mierze tak. Jest to problem, który pogarsza sytuację finansową samorządów, ale dużym problemem jest tylko w szczególnych przypadkach. Jednakże przesuwanie środków własnych na realizację zadań zleconych ogranicza wprost realizację zadań własnych.

Czytaj też: Banki też powinny ponosić ryzyko zadłużenia samorządu>>