Katarzyna Kubicka-Żach: Po zmianie Kodeksu wyborczego tegoroczne wybory samorządowe zorganizują urzędnicy wyborczy razem z gminami. To dwa niezależne od siebie ciała, które będą musiały ściśle współpracować. Jakie elementy tej współpracy mogą, Pani zdaniem, okazać się problematyczne?

Prof. Anna Rakowska-Trela z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego, adwokat: Warto może zacząć od tego, po co ustawodawca wprowadził urzędników wyborczych. Może to nas naprowadzić na to, jak interpretować dotyczące ich przepisy. W skrócie chodziło o to, żeby zdjąć odpowiedzialność i decyzyjność w wyborach z organów samorządów. Wiąże się to też z przeniesieniem dużej części kompetencji na komisarzy wyborczych.

Co było uzasadnieniem takiej zmiany?

Często osoby piastujące stanowiska w samorządzie są zainteresowane wynikiem wyborów, np. wójt, jeśli kandyduje. Żeby więc uniknąć kolizji interesów ustawodawca zdecydował się na wprowadzenie urzędników będących odrębną instytucją. Idea była słuszna, ale sposób jej wprowadzenia, czyli szybkość uchwalenia ustawy, brak konsultacji z samorządem, nieprecyzyjność przepisów spowodował, że są problemy z urzędnikami wyborczymi i podziałem zadań.

Zobacz też szkolenie on-line: Zadania urzędników wyborczych

Tak naprawdę urzędnicy wyborczy i komisarze wyborczy w dużej części podzielili się kompetencjami, które do tej pory były w gestii samorządów. Najlepiej byłoby, gdy ustawodawca zdecydował się dać urzędnikowi wyborczemu odrębny od samorządu aparat zewnętrzny, wspierający w wykonaniu obowiązków wyborczych. Było to jednak niemożliwe m.in. ze względu na czas oraz koszty. Dlatego zdecydowano się, że urzędnicy wyborczy będą działali w gminach i odpowiadali za większość zadań spoczywających do tej pory na samorządach. Pojawił się tu ogromny problem, na który zwracała uwagę też Państwowa Komisja Wyborcza, próbując łagodzić nastroje w samorządach. Samorządowcy poczuli się nieco urażeni.

To prawda, uznali, że zabrakło wobec nich zaufania. A potem okazało się, że i tak muszą wybory zorganizować…

Okazało się, że urzędy samorządowe mają zapewnić obsługę techniczno-organizacyjną urzędnikom wyborczym, a pracownicy urzędu mają być wykonawcami poleceń wydawanych przez urzędnika wyborczego. Z przepisów wynika, że urzędnik wyborczy powinien wykonywać wszelkie czynności, które ma wskazane w Kodeksie wyborczym czy uchwale PKW. Czyli zlecać wykonanie czynności pracownikom urzędów samorządowych, odpowiadać za ich realizację. Natomiast technicznie wykonują je osoby, które robiły to do tej pory, czyli pracownicy urzędów gmin. To podstawowa oś sporu pomiędzy urzędnikami wyborczymi a gminami. Z drugiej strony samorządy próbowały odsuwać od siebie część tych obowiązków, przerzucając je na urzędników wyborczych.

A jak to wygląda na tle przepisów?

Wynika z nich, że zadania wykonuje urzędnik w warunkach, które mu zapewnia urząd gminy. Wydaje się, że PKW próbowała w pewnym momencie, choć częściowo, przenieść ciężar obowiązków urzędnika wyborczego na gminy. Pojawił się wzór porozumienia, który nieco rozszerzał zadania samorządów. Pojawiło się tam budzące spore wątpliwości stwierdzenie „opracowywanie projektów dokumentów”. Napięcie na pewno istniało i nie ma się co dziwić. Winę ponosi ustawodawca, który przepisy wprowadził szybko i bez konsultacji.

Czytaj też: Zadania samorządu przy organizacji wyborów samorządowych w 2018 r. >>

Czy jesteśmy w stanie powiedzieć, kto „bardziej” odpowiada za wybory?

Zgodnie z przepisami, odpowiada bardziej urzędnik wyborczy, bo to on wykonuje przypisane mu kompetencje wyborcze. Gmina ma jedynie dostarczyć mu sił i środków do realizacji zadań. Merytorycznie odpowiada więc urzędnik wyborczy, natomiast urząd gminy ponosi odpowiedzialność techniczno-organizacyjną.
 


Poprzednio za organizację wyborów najczęściej odpowiedzialni byli sekretarze gmin. Jakie podejście do wyborów powinni mieć obecnie? Wiem, że wielu nadal czuje wewnętrzną odpowiedzialność. Zwłaszcza jeżeli, co ma miejsce, urzędnik wyborczy nigdy dotąd nie pracował przy wyborach.

Wydaje mi się, że powinno przeważyć tu to poczucie wewnętrznej odpowiedzialności pracowników gminy za prawidłowe przeprowadzenie. Oczywiście taka osoba nie powinna wyręczać urzędnika wyborczego, ale wskazywać właściwy kierunek czy dotychczasową praktykę w wykonywaniu dotychczasowych zadań wyborczych. Jeśli spotkałoby się to z oporem, mogą o problemach zawiadomić delegaturę Krajowego Biura Wyborczego lub komisarza wyborczego.

Wiadomo, że urzędnik wyborczy odpowiada przed wszystkim za przebieg głosowania, za dzień wyborów – ma to przygotować i nad tym czuwać. Jeśli z powodu jego zaniedbania czy niewiedzy pojawią się niedociągnięcia w czasie głosowania - w wymiarze politycznym winna będzie administracja wyborcza, delegatury i PKW. Znowu mogłyby pojawić się głosy o fałszowaniu wyborów. Żeby więc uniknąć takich głosów, dla dobra przebiegu procesu wyborczego, dobrze byłoby, żeby urzędnicy w gminach starali się pomóc urzędnikowi wyborczemu.

Tym bardziej, że przerzucenie odpowiedzialności może dotyczyć też samorządów…

Tak, może się okazać, że jeśli urzędnicy czy komisarze wyborczy, którzy też są powołani w nowy sposób, nie zadziałają - będzie próba przerzucenia odpowiedzialności na samorządy. PKW wydała stanowiska, w których łagodzi sytuację i podkreśla znaczenie i wagę udziału samorządów w wyborach, że bez nich nie da się tej procedury przeprowadzić. I to jest prawda – technicznie się nie da.

Wspomniała Pani o oskarżeniach o fałszowanie wyborów. Czy dostrzega Pani potencjalne zagrożenia z tym związane wynikające z któregoś z nowych rozwiązań prawnych?

Zmiana, która może usprawnić przebieg głosowania to dwie obwodowe komisje wyborcze, bo do liczenia głosów przyjdą nowi ludzie, którzy będą wypoczęci. Ale może też to utrudnić procedurę, gdyż musi dojść do przekazania dokumentów przez jedną komisję drugiej. Sam moment przekazania może sprzyjać podejrzeniom o nieprawidłowości. Jest to dokładnie opisane w przepisach wyborczych, ale wiadomo, że nie były one jeszcze stosowane, więc mogą pojawić się niespodzianki.

Zobacz też: Szczegółowy kalendarz wyborczy >>

A nowy znak X?

Sama definicja znaku X (mogą to być więcej niż dwie linie przecinające się), mimo że była krytykowana, nie martwi mnie. Do tej pory znak X także budził wątpliwości, chociażby w orzecznictwie sądowym. Teraz też będzie budził wątpliwości, ale innej natury. Bardziej niepokoi mnie dopuszczenie dopisków w kratce do głosowania. Napisanie czegokolwiek w kratce spowoduje, że glos jest ważny. Jak się połączy zmianę definicji znaku X i umożliwienie dopisków, to tak naprawdę od członków obwodowej komisji wyborczej liczącej głosy będzie zależało, co uznają za znak X, a co za dopisek. To może sprzyjać nieprawidłowościom w procedurze liczenia głosów.

Inna kwestia to sposób powoływania komisji, gdzie mamy zapewnioną większość dla komitetów wyborczych, które w poprzednich wyborach wprowadziły posłów lub radnych do sejmiku. One mają teraz zagwarantowane miejsca w obwodowych komisjach wyborczych. Przez to inne komitety, np. nowe koalicje czy lokalne, mogą wcale nie mieć swoich przedstawicieli w komisjach wyborczych, co może powodować pewne wątpliwości co do prawidłowości pracy tych komisji. Narusza to zasadę równości uczestników wyborów.

Czytaj też: Przygotowanie lokalu wyborczego >>

Wydaje się oczywiste, która komisja będzie miała trudniejsze zadanie?

Na pewno trudniejsze zadanie ma komisja do liczenia głosów. Będzie liczyła, jak dotychczas. Szczególnie w wyborach samorządowych ta komisja ma najwięcej pracy. Dobrze, że ustawodawca zwiększył minimalny poziom członków, którzy muszą być obecni.

Czy zmiany w prawie i doświadczenie z 2014 roku mogą mieć wpływ na czas ogłoszenia wyników wyborów?

Doświadczenie z 2014 roku miało spory wpływ na podejście do tegorocznych wyborów. Wtedy mieliśmy do czynienia głównie z wadą systemu informatycznego. Głosy były policzone szybko, obwodowe komisje wywiązały się ze swojego zadania. Problem pojawił się na etapie wprowadzania danych do systemu. Myślę, że administracja wyborcza wyciągnęła z tego wnioski i w tych wyborach system zadziała.

Co do zmian, które zostały wprowadzone – myślę, że liczenie głosów nie będzie trwało dłużej. Zmiany dotyczące sposobu głosowania, czyli znaku X i umożliwienia dopisków w kratce, mogą jednak spowodować zwiększoną liczbę protestów wyborczych. Zwłaszcza dopiski mogą wywoływać wątpliwości co do sposobu oddania danego głosu i jego ważności.

Chodzi o to, że mogą się one mylić z nową formułą znaku X?

Tak, do tej pory wyborca mógł dokonywać dopisków na całej karcie wyborczej, z wyjątkiem kratki. Obecnie może pojawić się dziwny znak będący krzyżykiem w kratce, a w innej kratce – inny znak. Trzeba będzie rozstrzygnąć, który jest krzyżykiem, a który dopiskiem. Decyzję, co jest znakiem z liniami przecinającymi się, będą podejmowali członkowie komisji wyborczych. Nie ma żadnej praktyki w tym zakresie. To też stwarza możliwości dostawiania znaków w kratce. To bardzo niebezpieczna zmiana i uważam, że dopiski w kratce nie powinny zostać przez ustawodawcę dopuszczone.

Dziękuję za rozmowę.

Prof. Anna Rakowska-Trela była radną miasta Łodzi z ramienia Sojuszu Lewicy Demokratycznej

Czytaj też wywiad z Magdaleną Pietrzak, szefową Krajowego Biura Wyborczego: Szefowa KBW: Komisje wyborcze poradzą sobie z kreskami na karcie do głosowania >>