To wnioski z debaty „Polskie miasta w obliczu wojny w Ukrainie – od krótkoterminowego wsparcia kryzysowego po długoterminową zrównoważoną przyszłość miast”, które zorganizowała Unia Metropolii Polskich, Ośrodek Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego oraz Katedra Studiów Politycznych i Instytut Studiów Międzynarodowych SGH w Warszawie.

Według danych z 7 września, Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców, od początku wojny, Ukrainę opuściło 7, 2 mln osób, nie tylko obywateli Ukrainy, ale i państw trzecich. Granicę polsko – ukraińską przekroczyło 6 mln, a około 1,4 mln osób pozostało w Polsce.  To osoby zarejestrowane, objęte ochroną czasową wynikającą z Ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa. Uciekinierzy wojenni trafili głównie do dużych miast. I to właśnie przed tymi miastami stoją teraz wielkie wyzwania związane z integracją migrantów przymusowych z Ukrainy.

 

 

Przykład Warszawy obrazuje skalę problemu

Tylko Warszawie numer PESEL uzyskało 135 tys. osób, w gminach ościennych 71 tys., a w całym województwie mazowieckim (bez stolicy), 271 tys. osób.  Nie wiadomo, ile osób i z jakich powodów się nie zarejestrowało. Miasto szacuje, że może to być nawet ok. 20 procent ogólnej liczby. Nie wiadomo też, ile osób zarejestrowanych, opuściło Polskę, ale się nie wyrejestrowało. - Posługujemy się szacunkami, ale pokazują one, że jest duża jest to liczba osób i wyzwanie, któremu musimy sprostać w przyszłości - mówiła Aldona Machnowska-Góra, wiceprezydent Warszawy.

Z przedstawionych przez nią danych wynika, że 16,8 tys. ukraińskich dzieci uczy się w warszawskich szkołach i przedszkolach. W miejskich miejscach noclegowych nocuje obecnie 1798 osób, ponad 1800 - w miejscach pobytowych, ponad 300 - w hotelach i około 3 tys. osób w punkcie prowadzonym przez wojewodę. Wiele takich punktów prowadzą organizacje pozarządowe.

Nie wiadomo, ilu migrantów mieszka w mieszkaniach zaoferowanych im, czy preferencyjnie wynajmowanych przez mieszkańców stolicy. Wiadomo natomiast, że złożono 33 tys. wniosków (w tym na kilka osób) na świadczenie 40 zł za zakwaterowanie i wyżywienie obywateli Ukrainy. Wypłacono na ten cel aż 133 mln ze środków centralnych. Prawie 60 tys.   osób sięgnęło po środki 300 +. Nie wiadomo dlaczego nie zrobili tego wszyscy uprawnieni. Co ważne, ponad 50 tys. ukraińskich migrantów rozpoczęło w Warszawie legalną pracę.

- To większość osób, które mogą pracować, a to pozwala sądzić, że wielu uchodźców włączy się w życie społeczne. Mniejsza grupa to matki, które mają pod opieką dzieci, seniorów. Wsparcia celowego będą potrzebowały zapewne osoby niepełnosprawne, rodziny romskie, mniejszości – wymieniała wiceprezydent Warszawy.

 


Planowanie przyszłości – poważny problem

Urzędnicy obserwują, że od kilku tygodni więcej osób wyjeżdża na Ukrainę, ale wciąż kilkaset osób na dobę przyjeżdża do Warszawy. Obecnie miasto stara się głównie organizować i realizować programy integracyjne dla dzieci i ich rodziców i opiekunów. W większości programy te realizowane były ze środków, jakie miasto otrzymało z dużych organizacji międzynarodowych, takich jak UNICEF, UNHCR, IOM. Tyle, że najwięksi partnerzy stolicy deklarują, że będą wspierać miasto maksymalnie do przyszłego roku

- Polska nie ma polityki migracyjnej i w planowaniu przyszłości jest to poważny problem. I to będzie coraz poważniejszy. Bez względu na to, jak my w samorządach z naszymi partnerami będziemy chcieli rozwiązywać te problemy i tym wyzwaniom stawać naprzeciw, bez polityki migracyjnej to się nie uda – podkreślała Aldona Machnowska-Góra.

Poważnym problem może być choćby dach nad głową dla uchodźców. Zwłaszcza, że w obecnej sytuacji gospodarczej Polski: kryzysem mieszkaniowym i problemami z kredytami. Gdyby zaszła doraźna potrzeba miasto nie jest już w stanie przygotować takiej liczby mieszkań jak to miało miejsce w lutym i w marcu. Problem ten dotyczy zresztą wielu polskich miast.

Czytaj także: Dla uchodźców polski PIT bywa korzystniejszy od ukraińskiego>>
 

Potrzebne dalsze zmiany legislacyjne

Magda Wojno z Unii Metropolii Polskich podnosiła, że ważne jest by przygotować się na podobne sytuacje w przyszłości np. napływ migrantów z Białorusi czy Azerbejdżanu i Armenii. Ustalić, jak docelowo kształtować programy wsparcia humanitarnego, ochrony czasowej, wsparcia integracyjnego.

- Zamiana prawa umożliwiająca otrzymanie wsparcia przez uchodźców z Ukrainy dała tej grupie szerokie uprawnienia od możliwości rejestracji numeru PESEL, który daje dostęp do różnego rodzaju świadczeń wymagała bardzo dużego zaangażowania strony samorządowej. To, co było najważniejsze na ten moment zostało prowadzane do ustawy, nie mniej wydaje nam się, że rozmowy związane z kontynuacją celu tej ustawy powinny być dalej prowadzone – uważa Wojno. Podkreślała też, że potrzebny jest wielostronny dialog - rząd, samorządy, organizacje pozarządowe, organizacje migranckie, sektor prywatny i instytucje, które dotychczas brały udział w działaniach.

Polski Instytut Ekonomiczny szacuje, że koszty, jakie poniosła Polska w związku z napływem migrantów z Ukrainy wynoszą ponad 25 miliardów złotych, w tym 16 mld zł ze środków publicznych.  45 proc. Ukraińców, którzy przybili do Polski od czasu wybuchu to dzieci (najwięcej do 14 lat), 43 proc. to kobiety, a blisko 7 proc. osoby starsze. 70 proc. z nich planuje pobyt czasowy w Polsce nawet do 12 miesięcy, o ile sytuacja na Ukrainie nie będzie się zmieniać.  Karolina Łukasiewicz z Ośrodka Badań nad Migracjami, Uniwersytetu Warszawskiego zaznacza jednak, że pobyt uchodźców może się przeciągać latami, bo nie wiadomo jak długo potrwa wojna może potrwać dłużej. A populacja migrantów może się zwiększyć, bo do kobiet przyjadą członkowie ich rodzin.

Karolina Łukasiewicz wskazuje, że rząd co prawda stworzył bardzo ważne ramy ochrony czasowej, ale przepisy nie przewidują ścieżki do obywatelstwa, ani programów integracyjnych. To dla osób, które docelowo zechcą zostać w Polsce może rodzić problemy. Brakuje planu strategii migracyjnej i integracyjnej, bez niego wyzwania z jakimi już mierzą się polskie miasta, będą rosnąć.

 

Ukraińcy chcą pracować

Artem Zozula, prezes Fundacji Ukraina przypomniał, że  przed wybuchem wojny na Ukrainie w Polsce mieszkało około 1,5 mln Ukraińców. Wytknął, że ustawa o cudzoziemcach nie była dopasowana do ówczesnej sytuacji: były ogromne zaległości w wydawaniu kart pobytu i potwierdzaniu legalizacji, co miało wpływ na biznes, samorządy, wpływy podatkowe, ponieważ Ukraińcy nie mogli legalnie pracować.  

- Nie było dopasowanego ustawodawstwa, ani organu w ministerstwie, który specjalizowałby się w temacie migracji, cudzoziemców i funkcjonowania cudzoziemców w Polsce. Kiedy rozpoczęła się wojna na Ukrainie cały ciężar opieki, adaptacji, integracji i ratowania spadł na samorządy i organizacje pozarządowe. To był zryw ludzki a nie działanie według planu -   mówił Zozula. Dlatego uważa, że po rozwiązaniach, które przyjął rząd, a które były „gaszeniem pożaru”, czas na działania systemowe.  

- To nie jest jednorodna grupa uchodźców, która potrzebuje tylko wsparcia – dachu nad głową i wyżywienia. To są też ludzie, którzy mają ogromny potencjał do tego, by pracując w Polsce płacić większe podatki. Polska może korzystać z know -how, które stworzono na Ukrainie.  Ta współpraca może być dwustronna – podkreślał Artem Zozula.