Adam Szejnfeld, przewodniczący sejmowej podkomisji do spraw zmian w Prawie zamówień publicznych stoi na stanowisku, iż koniecznością jest napisanie ustawy od nowa. Nie on jeden. Zanim jednak nowa regulacja ujrzy światło dzienne, odbędzie się jeszcze wiele przetargów. I wszystkie te przetargi zostaną przeprowadzone wedle dziś obowiązującego prawa. Czekając na nowe, trzeba więc poprawiać stare - podkreśla Katarzyna Walterska dla portalu wnp.pl.

Najważniejsza nowelizacja ustawy z dnia 29 stycznia 2004 r. - Prawo zamówień publicznych (Dz. U. z 2013 r. poz. 907) obowiązuje od 24 grudnia 2013 r. Wprowadziła ona rewolucję dla podwykonawców. Wcześniejsze szczątkowe regulacje p.z.p. zostały zastąpione gwarancją terminowego uiszczania należności za wykonaną pracę. Przykładowo, gdy kontrakt przewiduje, że wykonawca otrzyma wynagrodzenie w ratach, będą mu one wypłacane tylko wtedy, gdy przedstawi dowody, iż na bieżąco rozlicza się z podwykonawcami. Jeżeli z kolei zapłata ma być wypłacona dopiero po zakończeniu robót, to przewidziane w umowie zaliczki wykonawca otrzyma również dopiero po udokumentowaniu dokonania rozliczeń z podwykonawcami. A contrario, jeśli wykonawca nie przedstawi zamawiającemu stosownych faktur, zwyczajnie nie otrzyma pieniędzy.

To, choćby w świetle niedawnych dramatów, które rozegrały się na rynku budowlanym, bardzo dobre wiadomości. Problem w tym, że dalej jest już znacznie gorzej - podnosi Katarzyna Walterska. Samorządowcy zachwyceni nowelizacją nie są. Czy w myśl poprawionych przepisów - pytają - powinni zmienić się w detektywów śledzących nierzetelnych wykonawców? Według nich, problem tkwi nie tylko w p.z.p., ale również, a może nawet przede wszystkim, w ograniczeniach utrudniających skuteczne stosowania prawa oraz jego egzekucję. Zamiast o jakości, na której wszystkim zamawiającym bardzo zależy, wciąż w nowelizacji mowa o najniższej cenie. Tak naprawdę to właśnie najniższa cena stanowi w większości przypadków główne kryterium, którym należy się kierować przy wyborze oferty. Zatem w dalszym ciągu najpewniej będzie tak, jak było: mówisz - zamówienia publiczne, myślisz - Covec, Chińczycy, niska cena, fala bankructw. Trzeba zacząć od stworzenia i zastosowania w praktyce gospodarczej katalogu jednolitych i powszechnie obowiązujących standardów wykonania zamówienia. Pocieszmy się tym, że nie tylko Polska boryka się z problemem presji najniższej ceny w przetargach - dodaje.

Dyktatura najniższej ceny dotyczy całej Unii Europejskiej. W połowie stycznia, Parlament Europejski przyjął zasady dotyczące zamówień publicznych i umów koncesyjnych, wprowadzając nowe kryteria rozstrzygania przetargów. Pojawiło się pojęcie "najwyższej korzyści ekonomicznej", które pozwala zamawiającemu uwzględnić innowacyjne, społeczne czy środowiskowe aspekty złożonej przez wykonawcę w postępowaniu oferty. Nowe przepisy mają zapewnić lepszą jakość usług oraz ułatwić dostęp do zamówień publicznych mniejszym firmom. Po raz pierwszy pojawiają się też powszechne, unijne standardy regulujące procedury zawierania umów koncesyjnych. Dzięki tym zmianom, które mają zapewnić uczciwą konkurencję oraz efektywniejsze wydawanie pieniędzy, walka z najniższą ceną może jednak okazać się wygraną.

Powyższy artykuł zawiera fragmenty publikacji autorstwa Katarzyny Walterskiej dla portalu wnp.pl.
Cały tekst dostępny jest na: http://budownictwo.wnp.pl/zamowienia-publiczne-po-nowemu,217757_1_0_0.html

Źródło: www.wnp.pl