Skolmowski wysłał w poniedziałek do mediów swoje obszerne stanowisko w sprawie rozwiązania z nim umowy przez zarząd województwa podlaskiego. Stanowisko zostało też skierowane do władz Związku Artystów Scen Polskich.

Rozwiązując 13 sierpnia umowę z dyrektorem Opery i Filharmonii Podlaskiej, władze samorządowe oparły się na wynikach kontroli finansów placówki, która wykazała, iż jej zadłużenie przekracza 5 mln zł.

Tymczasem Skolmowski uważa, że ocena działalności Opery i Filharmonii Podlaskiej powinna być dokonywana "z uwzględnieniem specyfiki działalności instytucji oraz uwarunkowań towarzyszących jej powstawaniu i funkcjonowaniu w latach 2012–2014". Zwraca uwagę, że w zakresie jej działalności jest muzyka klasyczna, opera, operetka i szeroko rozumiana sztuka, a wysoki standard tych przedsięwzięć wiąże się z "dość dużymi kosztami".

"Niemniej jednak Opera nie jest przedsiębiorstwem, którego głównym celem jest osiąganie dochodów" - podkreślił Skolmowski. W jego ocenie, mając na uwadze charakter działalności, nie jest możliwe ograniczenie kosztów prowadzenia placówki na zasadach czysto ekonomicznych. Uważa co więcej, że przy podejściu "jedynie matematycznym" niemożliwe będzie realizowanie jakichkolwiek celów statutowych, co sprowadzi placówkę do rangi "miejskiego ośrodka kultury".

Odnosząc się do sytuacji placówki jej b. dyrektor ocenił też, że nie ma w niej przerostów zatrudnienia, a proporcje między artystami a administracją i techniką są racjonalne (podał, że na 267 zatrudnionych jest 180 pracowników artystycznych).

Skolmowski uważa, że głównym powodem sytuacji finansowej było to, że w 2012 roku okazało się, że budżet placówki będzie o 2-3 mln zł mniejszy (chodzi o porozumienie między samorządem województwa a resortem kultury, który współfinansuje jej działalność), niż zakładany w studium wykonalności. "I to jest grzech pierworodny i główne źródło problemów" - napisał w swoim stanowisku.

Ocenił też, że mimo dotacji "najmniejszej spośród przyznawanych innym porównywalnych instytucjom kultury" Opera i Filharmonia Podlaska po trzech latach jego dyrekcji osiągnęła "ogromny sukces artystyczny i frekwencyjny, niemający precedensu".

Odnosząc się do podawanej przez zarząd województwa kwoty blisko 5,3 mln zł zadłużenia, wyjaśnił, że największa jego część, to 3 mln zł kredytu oraz 1,3 mln zł - wynagrodzenia za czerwiec (płatne w lipcu).

Skolmowski zwrócił też uwagę na "ponadprzeciętne koszty" placówki po przeprowadzce do nowego gmachu i wymienił m.in. nowe scenografie, dekoracje, rekwizyty, stroje czy wyposażenie, ale i np. koszty wynajmu magazynów czy fachowców zewnętrznych. Samo utrzymanie nowego budynku, to 2,5 mln zł - pięć razy więcej, niż w starej lokalizacji.

 

Zakwestionował też informacje podawane przez władze województwa, a dotyczące kosztów premier i przychodów niższych niż te koszty. Jak napisał, np. produkcja "Upiora w operze" kosztowała 2,5 mln zł, ale wpływy z 91 przedstawień w 2013 i 2014 roku, to blisko 4,8 mln zł.

Skolmowski uważa, że perspektywy finansowe placówki są "obiecujące", a koszty w kolejnych sezonach będą mniejsze. Wyraził też nadzieję, że po "wnikliwym" zapoznaniu się z jego argumentami, podjęta przez zarząd województwa uchwała nie zostanie wykonana.

Na stanowisko dyrektora Opery i Filharmonii Podlaskiej Roberto Skolmowski powołany został w połowie 2011 r., a jego kontrakt miał obowiązywać do 31 sierpnia 2016 r. Wcześniej był m.in. dyrektorem Wrocławskiego Teatru Lalek.

Jak informowały władze województwa po tej nominacji, najważniejszym wyzwaniem dla nowego dyrektora miała być organizacja opery i filharmonii w nowym obiekcie, oficjalnie oddanym do użytku we wrześniu 2012 r. Inwestycja była dofinansowywana ze środków UE, ministerstwa kultury i budżetu województwa podlaskiego. Kosztowała ponad 220 mln zł i była jedną z największych w ostatnich latach inwestycji kulturalnych w Polsce.

Nowy dyrektor Opery ma być wybrany w konkursie. (PAP)