Jak twierdzi Kierwiński, inicjatorzy referendum nie wypełnili ustawowego obowiązku ogłoszenia informacji o przedmiocie zamierzonego referendum. Kierwiński powołuje się na art. 13. ustawy o referendum lokalnym.

Stanowi on, że "inicjator referendum, na swój koszt, podaje do wiadomości mieszkańców danej jednostki samorządu terytorialnego przedmiot zamierzonego referendum, przy czym podanie do wiadomości w gminie następuje w sposób zwyczajowo przyjęty w danej gminie, a w powiecie i w województwie — poprzez ogłoszenie w prasie codziennej ogólnodostępnej w danej jednostce samorządu terytorialnego".

"W mediach inicjatorzy referendum twierdzą, że zamieścili ogłoszenie w +Naszym Dzienniku+. Po dokonaniu przeglądu wydań tej gazety z okresu, w którym podjęli działania inicjatorzy referendum nie znalazłem żadnego ogłoszenia dotyczącego referendum w tym tytule prasowym" - napisał Kierwiński w piśmie adresowanym do PKW oraz do komisarza wyborczego w Warszawie.

Kierwiński zaznacza, że zwyczajowo przyjętym sposobem dokonywania ogłoszeń w stolicy jest wywieszanie informacji na tablicach ogłoszeń znajdujących się w urzędzie m.st. Warszawy, w urzędach dzielnic, publikowanie na stronie Biuletynu Informacji Publicznej oraz w dziennikach „Rzeczpospolita” i „Gazeta Wyborcza”.

"Inicjator referendum nie zamieścił ogłoszenia w żadnej z przewidzianych prawem form" - konkluduje polityk PO.

"Proszę o wyjaśnienie tej kwestii, ponieważ istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że inicjator referendum nie dopełnił obowiązku podania do wiadomości w sposób zwyczajowo przyjęty dla gminy, jak również wymagań dotyczących ogłoszenia referendum w powiecie" - pisze Kierwiński.

W środę mija termin na wydanie przez komisarza wyborczego postanowienia o referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Delegatura Krajowego Biura Wyborczego w Warszawie poinformowała we wtorek, że komisarz postanowienia jeszcze nie wydał. Z kolei część mediów podała, że komisarz doliczył się już wymaganej liczby podpisów pod wnioskiem o referendum, tj. 133 tys. 576.

Krajowe Biuro Wyborcze poinformowało, że w sprawie referendum wpłynęło ponad 20 skarg. Część z nich była anonimowa. Jedną ze skarg złożył poseł PO Andrzej Halicki. Zakwestionował m.in. sposób zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum. Według niego osoby związane z PiS zbierały podpisy na kartach, które znacznie różniły się od pozostałych, a wymagana ustawą informacja dotycząca inicjatora referendum (czyli Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej) podana była bardzo małą czcionką. Z kolei na części kart znajdowało się logo Ruchu Palikota.

Zgodnie z prawem, jeśli komisarz zdecyduje o przeprowadzeniu referendum, musi się ono odbyć w dzień wolny od pracy, najpóźniej 50. dnia od opublikowania postanowienia komisarza. Oznacza to, że referendum w Warszawie musiałoby odbyć się najpóźniej w połowie października.

Referendum będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział 3/5 liczby wyborców, którzy wzięli udział w wyborze odwoływanego organu. W wyborach na prezydenta Warszawy w 2010 r., w których zwyciężyła Gronkiewicz-Waltz, wzięło udział 649 049 osób. Oznacza to, że referendum w sprawie jej odwołania będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział co najmniej 389 430 osób.