Kiedy w Międzyrzecu Podlaskim wymieniono oświetlenie ledowe na 1800 latarniach, ulga dla gminnego budżetu była wielka, bo koszty oświetlenia spadły około 70 procent, ale radość nie trwała długo, raptem półtora roku. Oszczędności „zjadły” podwyżki cen energii elektrycznej.

- Nie jesteśmy dużym miastem. Nigdy nie wyłączaliśmy latarni, ani też nie planujemy tego robić, możemy co najwyżej trochę je przyciemnić, bo system działa tak, że możemy zmniejszyć natężenie oświetlenia w każdej dowolnie wybranej latarni w mieście. Szczerze, to nie mam pomysłu na czym możemy oszczędzić. Nie widzę pola działalności w którym moglibyśmy zrezygnować z dostaw prądu nie ponosząc przy tym szkód społecznych,  gospodarczych, wizerunkowych czy politycznych, i jednocześnie odczuć realne oszczędności.   Trudno mówić dyrektorom jednostek, żeby gasili światło  – tłumaczy Paweł Łysańczuk, wiceburmistrz Międzyrzeca Podlaskiego.  Uważa więc, że dopóki nie będzie rozwiązań systemowych, wszystkie samorządy będą w ciężkiej sytuacji. Liczy, że podczas prac Komisji Rządu i Samorządu Terytorialnego zostaną opracowane rozwiązania, które zabezpieczą samorządy

Międzyrzec  nie zaniedbał też termomodernizacji. Zmodernizowano Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej i miejską  pływalnię. I jak mówi wiceburmistrz, wszędzie gdzie się da miasto stawia na OZE. Niestety, przyszedł czas nie najlepszy na inwestycje, choć te realizowane oczywiście będą. Międzyrzec czeka zwłaszcza na środki europejskie.

Czytaj też: Wyzwania dla finansów jednostek samorządu terytorialnego w Polsce po 2020 r. >>>

 

 

Wcześniej wyłączać, później włączać

Podwyżki cen prądu wymuszają na samorządach podejmowanie trudnych decyzji. Gdy pod koniec maja do urzędu miasta w Garwolinie wpłynęła faktura za energię elektryczną dotyczącą oświetlenia ulicznego, okazało się, że trzeba za nią zapłacić ponad 600 tys. zł. To w porównaniu z ubiegłym rokiem ogromna kwota, bo za cały 2021 r. miasto zapłaciło około 820 tys. zł. Zdecydowano więc, że trzeba oszczędzać i po północy, w miejscach mniejszego ruchu, wygaszać część oświetlenia ulicznego.

Niedawno także władze Lublina poleciły o 30 minut wcześniej wyłączać miejskie latarnie rano i 5 minut później włączać wieczorem.  Taką korektę wprowadzono w niezmienianym od 8 lat dokumencie - „Tabeli zapalania i gaszenia oświetlenia drogowego na terenie miasta Lublin”, gdzie godziny pracy oświetlenia były zgrane z rytmem wschodów i zachodów słońca. A była taka konieczność, bo od 1 lipca cena energii używanej do oświetlenia ulic wzrosła w Lublinie o prawie 345 procent.

W urzędzie miasta wyliczono, że dzięki wcześniejszemu gaszeniu latarni i późniejszemu ich zapalaniu uda się oszczędzić około 170 tys. zł miesięcznie, a to oznacza, że ze według stawek z umowy obowiązującej od 1 lipca, do końca roku miasto powinno oszczędzić milion złotych.

Czytaj też: Jakość planowania budżetu w jednostkach samorządu terytorialnego w Polsce >>>

Czytaj także: Ceny energii szaleją - bez działań osłonowych zdrożeją usługi komunalne>>

W Kaliszu planów wyłączeń latarń na razie nie ma. Tylko tam, gdzie jest to możliwe o określonych godzinach miasto zmniejsza natężenie oświetlenia.

- Są też rozważane wyłączenia o określonych godzinach oświetlenia na ulicach, które są mniej uczęszczane, analizowane są różne warianty oszczędnościowe - przyznaje Marcin Cieloszyk, sekretarz UM w Kaliszu. Podkreśla, że miasto wymieniło na ulicach dużo lamp na energooszczędne- ledowe. 

Czytaj też: Koncepcja ALM (ang. asset and liability management) - diagnoza i analiza wykorzystania w jednostkach samorządu terytorialnego w Polsce >>>

 


Zaciskanie pasa i presja społeczna

Pod koniec lipca wyłączono latarnie w godzinach od 1 do 4 nad ranem w Świdnicy. Tak miało pozostać do 30 września. Zakładano, że wyłączenie oświetlenia na trzy godziny dziennie pozwolić oszczędzić około 100 tys. złotych.

- Wybraliśmy takie godziny, kiedy jeszcze nie rozpoczęły się podróże ludzi na pierwsze zmiany do pracy, a już po tym, kiedy mieszkańcy zdążą załatwić wszystkie swoje wieczorne sprawy. W tych godzinach ruch w mieście, zarówno pieszy, jak i samochodowy, jest praktycznie zerowy, niemal nikt się wtedy nie przemieszcza – tłumaczył wówczas lokalnemu portalowi dyrektor Wydziału Dróg i Infrastruktury Miasta Świdnica Maciej Gleba. Oszczędnościowy plan się nie powiódł. Po kilku dniach światła włączono ponownie. 

- Presja społeczna była tak duża, że od części tych ograniczeń  musieliśmy odstąpić – mówi Jarosław Markowski, zastępca dyrektora Wydziału Dróg i Infrastruktury Miasta Świdnica. - To co wyłączyliśmy, musieliśmy włączyć ponownie, ale nie znaczy to, że nie oszczędzamy, ale to akurat nie w tym momencie, a już od kilku lat. Od 23 do 4 nad ranem wyłączam oświetlenie w określonych miejscach na przykład przy ciągach pieszo rowerowych, czy po jednej stronie niektórych ulic, gdzie jest oświetlenie po obu stronach – zaznacza Zenon Figiel, pracownik WDiI. 

Wyłączeń światła ulicznego nie planuje  Toruń, gdzie cena energii elektrycznej w II półroczu wzrosła o 215 do 230 proc. - Wyłączenia latarni ulicznych wprowadziliśmy jeszcze w okresie pandemii. Tam, gdzie to było możliwe, wyłączona została co trzecia latarnia.  Bardziej zacisnąć pasa w tej kwestii już się nie da – tłumaczy Anna Kubicka-Tondel, rzecznik prasowy UM w Toruniu. Dodaje, że miasto prowadzi obecnie audyt infrastruktury, sprawdza w których budynkach zużywa się najwięcej energii, po to by np. zaplanować ich docieplenie, wymienić żarówki na energooszczędne. 

 

Samorządowcy domagają się od rządu działań osłonowych

W czerwcu w Warszawie odbyło się spotkanie konsultacyjne przedstawicieli miast członkowskich Związku Miast Polskich i przedsiębiorstw komunalnych, podczas którego mówiono o skokowym wzroście cen mediów energetycznych i o tym, jaki ma on wpływ na budżety miast i ceny lokalnych usług komunalnych. Wcześniej ZMP przeprowadził wśród miast członkowskich ankietę na temat wzrostu cen mediów energetycznych. Z danych, które przekazało 77 miast wynika, że tylko skutki podwyżek cen prądu dla budżetów miast i sektora gospodarki komunalnej wyniosą, w zależności od wielkości miasta, od kilku do kilkudziesięciu milionów złotych rocznie.

Część miast odczuła znaczące podwyżki już w ubiegłym roku. Wówczas jednak udało się uzyskać czasową osłonę, obecnie ten mechanizm już nie działa, a ceny oferowane na przetargach są wyższe od kilkudziesięciu do nawet kilkuset procent. I tak np. nowa cena energii elektrycznej zaoferowana Gdyni w I półroczu była wyższa o 161 proc. W II półroczu wzrost wyniósł już 386 proc.

W drugim półroczu ceny prądu wzrosły np.

  • w Pile o 259 proc.,
  • w Rzeszowie – 320 proc.,
  • w Kołobrzegu – 278-362 proc.,
  • w Legionowie – 312 proc.,
  • w Bydgoszczy – 300 proc.,
  • we Wrześni – 278 proc.,
  • w Kaliszu – 240 proc.,
  • w Głownie – 233 proc.,
  • w Pułtusku – 220 proc., 
  • w Toruniu – 215-230 proc.,
  • w Międzyrzecu Podlaskim – 201 proc.,
  • w Ostrowie Wielkopolskim – 171 proc.,
  • w Sopocie – ok. 150 proc.

W kilku miastach był to wzrost cen poniżej 100 proc. Są też miasta, dla których wzrost nastąpił rok wcześniej, ale nowe umowy zawarto np. na dwa lata (Ełk, Piaseczno, Piotrków Trybunalski). Tam kolejny skok cen jest odłożony w czasie.

Samorządowcy zrzeszeni w Związku Miast Polskich domagają się od rządu działań osłonowych. Wśród przedstawionych przez nich postulatów jest min. nowelizacja prawa energetycznego, rozporządzenia taryfowego i rozporządzenia w sprawie ograniczania dostaw ciepła.