O sprawie stało się głośno, bo na początku tego tygodnia Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności Parlamentu Europejskiego wydała pozytywną opinię o zmianie traktatów, które przeniosą leśnictwo z kompetencji krajowych do wspólnych UE. 

Aby zmiany w traktatach doszły do skutku, muszą się zgodzić wszystkie państwa członkowskie. I już wiadomo, że Polska będzie przeciw. Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa stwierdziła, że polski rząd wyraża stanowczy sprzeciw wobec przyjętej propozycji Parlamentu Europejskiego. - Polskie lasy to wyłączna kompetencja Warszawy. Nie pozwolimy na zmianę traktatów w tym zakresie - napisała w mediach społecznościowych. I dodała, że sam pomysł zmiany, aby leśnictwo znalazło się w kompetencjach unijnych, a nie krajowych, jest niebezpieczny. Jak argumentowała minister Moskwa spowodowałoby to, że de facto nie będziemy mogli zarządzać swoimi zasobami. Jeśli tak by się stało - kontynuowała - to ministrowie europejscy ds. środowiska czy rolnictwa będą mogli zwykłą większością decydować, co będzie się działo w polskich lasach.

Czytaj w LEX: Straż leśna – uprawnienia >>>

Czytaj w LEX: Zasady udostępniania lasów - sankcje za wykroczenia i przestępstwa dokonywane w lesie >>>

 


Po oświadczeniu minister od środowiska poszli inni politycy Zjednoczonej Prawicy, którzy wręcz prześcigają się w ostrości wypowiedzi o tej "szkodliwej" inicjatywie. I też nic dziwnego, bo ich słabo skrywaną ideą i celem jest ograniczanie, a nie wzmacnianie Unii. Gdyby nie unijne fundusze, to być może już by nas wypisali z tej wspólnoty. Bo Unia to dla nich zagrożenie, a nie długi katalog korzyści - politycznych, prawnych, gospodarczych, kulturowych. No może jeszcze te korzyści gospodarcze doceniają, ale niemal wszystkie pozostałe traktują jako zagrożenie. Ale też jako poręczne narzędzia w swojej polityce i walce o władzę. Także sprawy związane z ekologią, bo ciągle przecież słyszymy, że to Unia nam coś w tym zakresie narzuca, a unijne cele klimatyczne są największym źródłem inflacji. 

A same lasy to też wrażliwy z tego punktu widzenia temat. Bo przecież pamiętamy, że dopiero interwencje Komisji Europejskiej i Trybunału Sprawiedliwości UE (był też znaczący udział UNESCO) zablokowały parę lat temu szaleńcze wycinki w Puszczy Białowieskiej. To jeden z przykładów pokazujących, że to przynależność do Unii Europejskiej i konieczność brania po uwagę unijnych zasad, choć trochę blokuje w naszym kraju różne zapędy obecnej władzy. To dzięki temu sądy nie zostały jeszcze w pełni podporządkowane politykom. Ten sam nacisk powoduje, że PiS właśnie zjada żabę, którą wyhodował, czyli wycofuje się z faktycznego zakazu budowy elektrowni wiatrowych na lądzie. 

Czytaj: 
Sejm będzie pracował nad rządowym projektem zmian w ustawie wiatrakowej>>

Puszcza Białowieska jednak uniknie wycinki>>

Jest wiele powodów, by lasy znalazły się w sferze wspólnej polityki UE. W odniesieniu do Polski i innych krajów, bo lasy to dobro narodowe, ale także dobro wspólne całej ludzkości. Martwimy się o lasy w Amazonii i na Borneo, ale też inne narody mają prawo interesować się sytuacją w Puszczy Białowieskiej i w lasach karpackich. Ale obecna władza tego nie chce, bo sama wie najlepiej jak zarządzać wszystkim, a jej ludzie zarządzający lasami i parkami narodowymi mają jedynie słuszne recepty na ochronę przyrody. I nikt ma się do tego nie wtrącać. 

Czytaj też: Prawo pierwokupu i prawo wykupu gruntów leśnych w świetle praktyki notarialnej >>>

Czytaj też: Odpowiedzialność za powstanie szkody w lasach >>>

Czytaj też: Nadzór nad gospodarką leśną >>>