Projekt nowelizacji, przewidujący powszechne głosowanie korespondencyjne w najbliższych wyborach, wpłynął do Sejmu we wtorek 31 marca, a w czwartek 2 kwietnia klub PiS wniósł do niego poprawkę zakładającą, że byłaby to jedyna forma oddawania głosów, a lokali wyborczych w ogóle nie byłoby.

Wybory prezydenckie 10 maja nie mogą się odbyć. Bezpiecznym terminem jest przesunięcie ich o dwa lata. Jest to możliwe tylko poprzez zmianę konstytucji i dzisiaj my posłowie Porozumienia taki projekt przedstawiamy - powiedział w piątek Jarosław Gowin. I zaapelował do polityków koalicji: powinna nadal funkcjonować. - Apeluję do posłów wszystkich klubów o podpisy pod projektem zmian w konstytucji - dodał. Poinformował też, że proponowana zmiana zakłada, że obecny prezydent nie będzie kandydował za dwa lata.

Pierwsze wypowiedzi polityków opozycji sugerują, że nie będzie z jej strony zgody na takie rozwiązanie. Natomiast PiS zapowiada poparcie dla tego projektu.

Czytaj: Bez lokali wyborczych, tylko głosowanie korespondencyjne>>
 

Ryzyko polityczne, prawne i zdrowotne

Proponowane przez PiS rozwiązanie spotkało się z krytyką ze strony ekspertów i polityków opozycji, którzy wskazują na wątpliwości konstytucyjne, ale przede wszystkim na trudności w zorganizowaniu takiego głosowania i zapewnieniu jego przejrzystości i uczciwości. Natomiast lekarze przestrzegają, że ta forma głosowania nie tylko nie usuwa zagrożeń epidemicznych, ale wręcz je zwiększa, w związku z koniecznością dostarczenia pakietów wyborczych do rąk własnych wszystkich uprawnionych do głosowania, czyli blisko 30 milionów Polaków. 
Przywoływane są też argumenty natury logistycznej, że takiej operacji po prostu nie da się przygotować i przeprowadzić w taki krótkim czasie, jaki został do 10 maja. 

 


Kaczyński: Wybory muszą się odbyć

Jednak kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości konsekwentnie zmierza do przeprowadzenia w tym dniu wyborów, mimo trwającego wciąż zagrożenia epidemicznego. - Zgodnie z konstytucją wybory prezydenckie powinny odbyć się w tej chwili, chyba że zostałby wprowadzony stan nadzwyczajny, te warunki w tym momencie nie są spełniane - oświadczył w piątek rano prezes PiS Jarosław Kaczyński. I dodał, że przełożenie wyborów o rok byłoby całkowicie nielegalne. 

Więcej: Kaczyński: Wybory będą w maju>>
 

Projekt pojawia się i znika

Projekt nowelizacji kodeksu wyborczego miał być przedmiotem obrad piątkowego posiedzenia Sejmu. Był już w porządku obrad, ale potem z niego zniknął, a rozpoczęcie obrad Izby było kolejno przesuwane.  Po rozpoczęciu po godz. 13 posiedzenia okazało się, że nie ma ono tego punktu w porządku. Nie podano oficjalnie przyczyny tej decyzji, ale z kontekstu zdarzeń wynika, że był nią brak zgody na taką zmianę ze strony koalicjanta PiS, czyli Porozumienia Jarosława Gowina. Lider tej partii już w czwartek przedstawił publicznie swoje wątpliwości, a wieczorem odbyła się w tej sprawie i z jego udziałem narada w centrali Prawa i Sprawiedliwości. Po wyjściu z budynku Gowin nie powiedział tego wprost, ale zasugerował, że do porozumienia nie doszło. 
Potwierdził to w piątek rano rzecznik Porozumienia poseł Kamil Bortniczuk. Stwierdził, że jako Porozumienie zagłosuje przeciw głosowaniu korespondencyjnemu, a konkretnie przeciw wprowadzeniu tego rozwiązania na wybory prezydenckie 10 maja.  - Uważamy, że nie da się tego w sposób sprawny i bezpieczny przeprowadzić, ale przede wszystkim nie da się w warunkach konfliktu, bez ogólnej zgody, tak głębokiej zmiany warunków głosowania wprowadzić, aby mandat prezydenta nie był podważany - przekonywał na antenie radia RMF FM.

Tymczasem prezes Kaczyński w równoległym wywiadzie w Polskim Radiu sugerował, że cały czas wywierany jest nacisk na Jarosława Gowina. - Trudno mi powiedzieć, jaką decyzję podejmie Jarosław Gowin. Mam nadzieję, że pójdzie razem z obozem, do którego należy i dzięki któremu pełni wysoką funkcję państwową - powiedział.

Koalicjant blokuje zamiary PiS

Ogłoszona w piątek około 13. decyzja Jarosława Gowina oznacza, że do porozumienia w tej sprawie nie doszło.  - Stoimy wobec wyboru: życie albo śmierć i każdy polityk, każdy obóz polityczny musi zmierzyć się z tą perspektywą w odpowiedzialności za dzisiejsze pokolenie Polaków i za przyszłe pokolenia - podkreślił wicepremier podczas spotkania z mediami w Sejmie. Zaznaczył, że zmiana terminu wyborów może się odbyć tylko i wyłącznie w zgodzie z konstytucją. - Jest pytanie o możliwy termin. Nie ma pewności, czy wybory mogłyby się odbyć ze względów epidemiologicznych latem, czy mogłyby się odbyć jesienią. Natomiast wszystkie dane naukowe wskazują, że bezpiecznym terminem jest przesuniecie wyborów prezydenckich o dwa lata - mówił.  Przyznał, że taka zmiana jest możliwa tylko poprzez zmianę konstytucji. - I dzisiaj my posłowie Porozumienia tak projekt przedstawiamy - oświadczył Gowin.

Apeluję do wszystkich polityków, przede wszystkim w pierwszej kolejności do naszych koalicjantów ze Zjednoczonej Prawicy. Ta koalicja dobrze służy Polsce i powinna funkcjonować nadal, zwłaszcza w tak dramatycznym momencie, w jakim znalazła się Polska. Ten rząd i Zjednoczona Prawica są Polsce bardzo potrzebne - mówił Gowin w Sejmie.

Jednorazowa 7-letnia kadencja prezydenta

Proponowany przez Porozumienie projekt przewiduje systemową zmianę polegającą na wprowadzeniu w Polsce jednej, siedmioletniej kadencji z równoczesnym, szczególnym rozstrzygnięciem polegającym na przedłużeniu kadencji prezydenta Andrzeja Dudy o dwa lata. - Przy założeniu, że obecny pan prezydent nie będzie już kandydował za dwa lata - mówił Gowin. I dodał, projekt został  skonsultowany ten z wybitnymi konstytucjonalistami, ale nie podał ich nazwisk. - Jesteśmy przekonani, że nie tylko jest on zgodny z dalekosiężnym modelem ustrojowym Polski, ale przede wszystkim jest to rozwiązanie tego dramatycznego dylematu przed którym stoi polskie państwo i polskie społeczeństwo - powiedział.

Opozycja tego nie poprze

- Nie będziemy pomagali przedłużać kadencji człowiekowi, który nie raz łamał konstytucję - zapowiedział szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski odnosząc się do propozycji wicepremiera Jarosława Gowina zmian w konstytucji. - Nie ma możliwości wydłużenia kadencji prezydenta Andrzeja Dudy tylko dlatego, że ktoś bardzo pragnie utrzymać się przy władzy - powiedział lider PO Borys Budka.

Natomiast poparcie dla propozycji deklaruje Prawo i Sprawiedliwość. - Mając na uwadze interes Polski popieramy i będziemy popierać propozycję premiera Gowina, oczywiście jeśli znajdzie się większość w Sejmie i Senacie dla takiego rozwiązania - powiedziała w piątek rzeczniczka partii Anita Czerwińska.

Potrzebne 307 głosów w Sejmie

Zgodnie z Konstytucją, (art. 235.4) ustawę o zmianie Konstytucji uchwala Sejm większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz Senat bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów. Przy obecności wszystkich posłów w Sejmie wymagana większość to 307 posłów. 

Marszałek Senatu: po co zmieniać konstytucję

Autorzy projektu nie mogą raczej liczyć na wsparcie ze strony większości w Senacie. - Nie trzeba zmieniać konstytucji, żeby przełożyć wybory prezydenckie; to jest jasno w konstytucji napisane - powiedział w piątek marszałek Senatu Tomasz Grodzki.  W jego ocenie, trzeba powiedzieć jednoznacznie, że mamy stan klęski żywiołowej, tylko nie jest on formalnie stwierdzony. - Dlatego rozwiązanie jest dużo prostsze, niż to nad czym dzisiaj przez długie godziny dywaguje Sejm, dlatego że bez zmiany konstytucji wszystko co jest możliwe, przy tym założeniu, które od początku przyświeca Senatowi RP i mnie osobiście - wszystkie siły, cały potencjał państwa do walki z epidemią, o całej reszcie pomyślimy, kiedy bezpieczeństwo zdrowotne, ekonomiczne Polaków będzie zapewnione - powiedział

 

Sprawdź również książkę: Kodeks wyborczy. Przepisy >>