Szkolenie pt. "Skuteczna i humanitarna metoda zmniejszenia populacji bezdomnych zwierząt w Polsce, w trosce o publiczne pieniądze" zostało zorganizowane w czwartek przez NIK wspólnie z Fundacją Karuna, działającą na rzecz bezdomnych zwierząt. Udział w nim wzięli przedstawiciele stowarzyszeń, fundacji i pracownicy gmin. Dzięki łączeniu online w szkoleniu wzięły udział również delegatury NIK z 15 miast wojewódzkich.

Prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski podkreślił, że NIK poświęciło zagadnieniu ochrony zwierząt wiele uwagi. Jednym z przytoczonych przez niego przykładów był opublikowany w ubiegłym roku raport dotyczący zapobieganiu bezdomności zwierząt. Wynikało z niego, że gminy nie potrafią skutecznie zapobiegać temu problemowi: nie wdrażają planu znakowania wszystkich zwierząt ani nie zachęcają do kastracji lub sterylizacji psów i kotów mających właścicieli. Niektóre nie zapewniają obowiązkowego wykonywania sterylizacji przez schroniska.

W ocenie prezesa NIK, gminy powinny realizować ustawowy obowiązek z zakresu ochrony zwierząt, tj. nie tylko podpisywać umowy ze schroniskami, ale posiadać także gminny program czipowania, znakowania i kastracji psów, oraz prowadzić systematyczne kontrole placówek, w których znajdują się bezdomne zwierzęta.

"Nie jest realizacją ustawowego obowiązku, że gmina ma podpisaną umowę z hyclem i ze schroniskiem, w której wpłaca jednorazową opłatę za przyjęcie zwierzęcia i później się już tym nie przejmuje. Wiemy, do jakich to patologii może prowadzić" - powiedział Kwiatkowski.

Beata Krupianik z Fundacji Karuna zwróciła z kolei uwagę na to, że obecny system ochrony zwierząt jest skoncentrowany głównie na gromadzeniu zwierząt w schroniskach. Efektem tego modelu jest stale rosnąca populacja bezdomnych zwierząt, ciągły wzrost wydatków gmin oraz liczne zjawiska patologiczne, takie jak: fikcyjne adopcje w celu uśmiercania zwierząt w schroniskach czy umieszczanie znalezionych zwierząt w schroniskach oddalonych nawet o 300 km, a także w bardzo dużych schroniskach.

Za główne przyczyny narastania problemu bezdomności zwierząt Krupianik uznała m.in. koncentrowanie działań i środków na eliminację skutków zamiast przyczyn bezdomności zwierząt, niedostateczną kontrolę podmiotów realizujących opiekę nad zwierzętami na zlecenie gmin, brak znajomości obowiązującego prawa i wydawanie do adopcji zwierząt niewykastrowanych (według raportu NIK, na który się powołała, zaledwie co trzeci zwierzak wydawany do adopcji ze schroniska został wykastrowany).

Przekonywała, że problem populacji bezdomnych zwierząt można zmniejszyć przez zmiany organizacyjne np. przy zarządzaniu schroniskiem i wyłapywaniu bezdomnych zwierząt przez Straż Miejską, a także poprzez profilaktykę w postaci czipowania i kastracji zwierząt właścicielskich oraz organizację akcji edukacyjnych w szkołach.

"Tak naprawdę musimy sobie zdać sprawę z jednej, podstawowej rzeczy, która bardzo źle brzmi, ale jest niestety prawdą. Mamy tylko dwie możliwości: albo postawimy na kastrację, czipowanie, edukację, to wszystko, o czym mówiłam, albo pozostanie nam ostatni wybór, który zresztą był stosowany w wielu krajach świata - eutanazję zwierząt w schroniskach po okresie kwarantanny" - powiedziała Krupianik.

Podobnego zdania była lekarz weterynarii Dorota Sumińska. W jej ocenie problemem jest brak przekonania ludzi do metody kastracji. "Ważne, żeby wytłumaczyć ludziom to, że zwierzę będzie zdrowsze i będzie dłużej żyło" - mówiła. Dodała, że edukacja dzieci pod tym kątem jest ważna, ale edukacja dorosłych ludzi również. (PAP)