Bankom bardzo zależy na obsłudze polskich metropolii. Żeby wygrać przetarg i ubiec konkurencję, są gotowe oferować dużo niższe ceny.

Miasta stały się atrakcyjne dla banków, bo ich obsługa nie jest dla nich ryzykowna, a przychody z obsługi przedsiębiorstw właściwie się nie zwiększają. Miasta są tak bardzo lukratywnym klientem, że niektóre banki decydują się nie brać opłaty za prowadzenie rachunku lub wziąć bardzo małą kwotę. Konkurencja jest tak duża, że banki w ofertach składanych w czasie przetargu znacznie obniżają cenę, by zdystansować konkurencję. Nie jest niczym niezwykłym, że banki wzajemnie oskarżają się o dumping. Najbardziej atrakcyjne oferty składają miastom te banki, którym zależy na zwiększeniu udziału w rynku albo rozpoczęciu finansowania danego samorządu. Konkurencja jest ogromna, bo obsługa miasta to nie tylko dochody dla banku, ale także prestiż. Bankom bardzo zależy na miastach, ale wcale nie jest im łatwo wygrać przetarg i zastąpić bank, który od wielu lat współpracuje z danym samorządem. Banki dostrzegły, że miasta to bezpieczny klient, ale i wymagający. Lista wymagań jest bardzo długa, często nie jest możliwa do realizacji przez średniej wielkości banki. Dlatego obsługą największych miast zajmują się zwykle największe banki. Średnie i małe obsługują często te miasta, w których mają centralę. Miasta życzą sobie m.in., żeby oddział banku był w ratuszu, wymagają też, żeby w mieście była określona liczba jego placówek. Budowa dodatkowego oddziału to koszt rzędu kilkuset tysięcy złotych albo nawet ponad miliona złotych. Do tego dochodzą koszty stałe. Nie wszystkie miasta są gotowe na zmianę, dlatego, jak bankowcy mówią nieoficjalnie, ustawiają tak warunki przetargu, żeby na pewno spełniał je bank, który przez ostatnie lata obsługiwał samorząd.


Opracowanie: Anna Dudrewicz.
Źródło: Rzeczpospolita, 14 lipca 2010