A.D. złożył protest wyborczy, w którym zawarł on liczne zarzuty przeciwko przeprowadzonym wyborom. Zdaniem protestującego wybory nie zostały przeprowadzone rzetelnie. W szczególności na karcie do głosowania nie można było zaznaczyć odpowiedzi „żaden z listy”, co uniemożliwiało sprzeciwienie się wobec wyszczególnionych tam kandydatur. Autor protestu podkreślił, że wyborcy powinni móc świadomie zaznaczać, że nie głosują na żadnego z kandydatów. Jeśli bowiem zaznaczą kilka „kratek”, to oddadzą głos nieważny, ale w takim wypadku nie komunikują oni właściwie swoich intencji. W jego ocenie równość i wolność wyborów była naruszona, gdyż w telewizji stronniczo przedstawiano kandydujące partie. Ponadto, w jego ocenie wzór kart do głosowania naruszał prawo. A.D. złożył wniosek o unieważnienie wyborów.

Czytaj: SN: Protest wyborczy musi zawierać konkretne zarzuty>>
 

Wymogi formalne protestu wyborczego

Sąd Najwyższy pozostawił protest bez dalszego biegu. Sąd Najwyższy uznał, że złożony przez A.D. protest nie spełniał wymogów przewidzianych w Kodeksie wyborczym. W szczególności w proteście brak było zarzutów, które mieściłyby się w podstawach wyszczególnionych w art. 82 § 1 Kodeksu wyborczego. Zarzuty skarżącego nie były konkretne – ocenił Sąd Najwyższy. Skarżący nie przedstawił w szczególności dowodów na faworyzowanie niektórych w wyborach w programach telewizyjnych.  Poza tym, z przepisów Kodeksu wyborczego nie wynika, aby głosujący mogli zaznaczyć odpowiedź „żaden z kandydatów”, a zatem jego zarzuty należy traktować jako prywatną krytykę rozwiązań obowiązujących w polskim prawie – uznał Sąd Najwyższy. Protest nie zawierał konkretnych zarzutów. Stanowił on jedynie wyraz niezadowolenia autora protestu – podsumował Sąd Najwyższy.

Postanowienie Sądu Najwyższego z 13 listopada 2019 r., I NSW 95/19, LEX nr 2740941.

Komentarz

- Aby protest wyborczy mógł zostać rozpatrzony merytorycznie, musi spełniać jasno określone wymogi formalne. Kodeks wyborczy zalicza do nich: złożenie protestu wyborczego w terminie (art. 241§ 1 ), wskazanie naruszonych przepisów, sformułowanie zarzutów opartych na kodeksie wyborczym oraz przedstawienie dowodów, na których oparte zostały zarzuty (art. 241 § 3). Określony musi zostać również zakres protestu.  Brak spełnienia tych wymogów, zgodnie z art. 243 §1 musi skutkować pozostawieniem protestu bez dalszego biegu. Biorąc to pod uwagę w omawianej sprawie Sąd Najwyższy słusznie postanowił o pozostawieniu protestu wyborczego bez dalszego biegu. Podstawy protestu nie mogą bowiem stanowić ogólnikowe stwierdzenia, niepoparte konkretnymi dowodami. Wnoszący protest musi zatem nie tylko sformułować w sposób prawidłowy konkretne zarzuty, ale także przedstawić dowody, na których opiera swoje zarzuty. Zgodnie z art. 82 § 1 kodeksu wyborczego podstawą protestu są wyłącznie przestępstwa lub delikty wyborcze dotyczące głosowania, ustalenia wyników głosowania lub wyników wyborów oraz co szczególnie istotne mające wpływ na wynik wyborów. W rozstrzyganej przez SN sprawie warunki te nie zostały spełnione – wskazuje dr hab. Maciej Borski, adiunkt w Instytucie Nauk Prawnych WSH, Prodziekan ds. studenckich Wydziału Społecznego i Humanistycznego Wyższej Szkoły Humanitas w Sosnowcu, redaktor naczelny czasopisma naukowego Roczniki Administracji i Prawa.

.

- Odnosząc się do zarzutów podniesionych przez wnoszącego protest warto zauważyć, że kwestionował on użycie w wyborach do Sejmu wzorów kart do głosowania oraz nakładek na karty do głosowania sporządzonych w alfabecie Braille’a. Nie sprecyzował jednak, ani nie wskazał jakichkolwiek dowodów przemawiających za tym, że przyjęte w drodze uchwał PKW wzory kart do głosowania są niezgodne z prawem. Na marginesie, warto w tym miejscu zauważyć, że przyjmowanie wzorów kart do głosowania w drodze aktu o charakterze wewnętrznym nie jest najlepszą praktyką. Wiadomo bowiem, że tego rodzaju akty prawne mogą być kierowane wyłącznie do jednostek organizacyjnych podległych prawodawcy. Tymczasem wzory kart do głosowania przyjęte przez PKW są wiążące dla obywateli oddających swoje głosy w wyborach. Wydaje się, że jest to rozwiązanie wymagające zmiany. Moim zdaniem należałoby wyposażyć PKW w uprawnienie do wydawania aktów prawa powszechnie obowiązującego (rozporządzeń) i w tym właśnie trybie organ ten powinien przyjmować wzory kart do głosowania. Oczywiście, wymagałoby to zmiany konstytucji, jednak zmiana ta przyczyniłaby się, moim zdaniem do wzrostu znaczenia regulacji prawa wyborczego, które obecnie w zbyt dużym zakresie regulowane jest na poziomie aktów prawa wewnętrznego np. wytyczne PKW kierowane do obwodowych komisji wyborczych, w drodze których przyjmowanych jest wiele rozwiązań o bardziej szczegółowym charakterze mających jednak ogromny wpływ na prawidłowość i sprawny przebieg procesu wyborczego – podkreśla dr hab. M. Borski.

- Kolejny zarzut, dotyczący stronniczości telewizji, która w swoich programach miała faworyzować jedną z partii politycznych ma ewidentnie oceny charakter i wymagałby udowodnienia. Autor protestu ograniczył się jedynie do wyrażenia poglądu, że stronniczość telewizji wyrażała się w obecności na większości wydarzeń jednej partii i jej konwentach w ramach kampanii. Jego zdaniem narusza to równość i wolność wyborów. Być może zarzut ten mógłby być zasadny, jednak wymagałby szczegółowej argumentacji i przedstawienia dowodów na poparcie tej tezy, np. poprzez zestawienie liczby minut jakie zostały poświęcone wskazanej partii w porównaniu do innych ugrupowań w programach informacyjnych, jakie zostały wyemitowane w danym dniu – zaznacza dr hab. Maciej Borski.    

W ocenie dr hab. Macieja Borskiego najciekawiej prezentuje się zarzut dotyczący braku możliwości głosowania poprzez zaznaczenie opcji „nie” lub „żaden z listy”.

- Co prawda nie mógł on zostać uwzględniony przez Sąd Najwyższy, bowiem nie mieści się w zakresie przedmiotowym protestu wyborczego określonym w art. 82 § 1 kodeksu wyborczego, można jednak uznać go za głos w dyskusji nad ewentualną zmianą sposobu głosowania. Co prawda argumentacja zaprezentowana przez wnoszącego protest jest dość pokrętna, ale stanowi przynajmniej konkretny postulat zmiany przepisów prawa. Taki właśnie sposób głosowania negatywnego został wprowadzony m.in. w Hiszpanii. Jego konstrukcja jest dość prosta. Wyborca, który chce wyrazić sprzeciw wobec wszystkich zgłoszonych kandydatów, powinien wrzucić do urny wyborczej pustą kartę do głosowania. Oddanie głosu negatywnego możliwe jest w Hiszpanii wyłącznie poprzez oddanie głosu pustego. Nie ma zatem możliwości umieszczenia znaku X w kratce przy opcji „żaden z powyższych”. Warto podkreślić, że takie właśnie „puste” głosy są ważne i są włączane do ogólnej liczby ważnych głosów oddanych w wyborach. Być może o takie właśnie rozwiązanie chodziło zatem wnoszącemu protest – wskazuje dr hab. Maciej Borski.

- Podsumowując SN w omawianej sprawie słusznie zauważył, że zarzuty, które zostały podniesione nie mogą być kwalifikowane ani jako przestępstwa ani delikty wyborcze, które dotyczą głosowania, ustalenia wyników głosowania lub wyników wyborów oraz które mogłyby mieć wpływ na wynik wyborów.  W większości stanowią one wyraz niezadowolenia z sytuacji istniejącej na polskiej scenie politycznej oraz działalności partii politycznych i dlatego mogą być postrzegane wyłącznie jako prywatna opinia wnoszącego protest. Brak tu jakichkolwiek dowodów na ich poparcie. Co prawda, zgodnie ze stanowiskiem SN wnoszący protest nie musi udowodnić, że zostały bezpośrednio naruszone jakiekolwiek jego prawa i może argumentować, że wniesienie protestu jest uzasadnione tym, że przeprowadzenie uczciwych wyborów leży w interesie każdego wyborcy uprawnionego do głosowania, jednak zawsze musi wskazać naruszone przepisy i przedstawić dowody przemawiające za tym, że do ich naruszenia doszło – podkreśla  dr hab. Maciej Borski, adiunkt w Instytucie Nauk Prawnych WSH, Prodziekan ds. studenckich Wydziału Społecznego i Humanistycznego Wyższej Szkoły Humanitas w Sosnowcu, redaktor naczelny czasopisma naukowego Roczniki Administracji i Prawa.