Jak wynika z badań Fundacji "Dajmy dzieciom siłę", aż 7 procent dzieci w Polsce doświadczyło fizycznego wykorzystania seksualnego przez dorosłych.

I dzieci są zdane na dobrą i złą wolę dorosłych. Osobą zawiadamiającą - zgłaszającą  przestępstwo wykorzystywania seksualnego  - nie jest sam pokrzywdzony. Dlatego, że małoletni do lat 15 nie ma zdolności do czynności prawnych i nie może sam siebie reprezentować. Zatem w jego imieniu, zawiadomienie składają przedstawiciel placówki opiekuńczo wychowawczej, personel medyczny, psycholog, psychiatra,  przedstawiciel szkoły, rzadziej - rodzic. A prokuratorzy wskazują, że osoba dorosła musi najpierw powziąć wiedzę i mieć wolę ścigania sprawcy.

Wykorzystują bliscy

Większość przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci ma miejsce w ich domu. 80-95 proc.  sprawców wykorzystywania seksualnego dzieci to osoby z bliskiego otoczenia dziecka, obdarzane przez dziecko zaufaniem, od których dziecko jest w pełni zależne. Często są to członkowie rodziny lub sąsiedzi. ofiarami są najczęściej dzieci między 8 a 12 rokiem życia oraz tuż przed okresem dojrzewania. Statystyki pokazują, że znacznie częściej są to dziewczynki niż chłopcy.  

- W tego typu sprawach duże znaczenie ma czas - podkreśla adwokat Monika Horna-Cieślak. - Po pierwsze wykorzystanie seksualne, jest tematem bardzo wstydliwym, i to by powiedzieć, że zostało się skrzywdzonym, wymaga i odwagi i siły. Często jest tak, że dochodzi do tego w dzieciństwie i dzieciom początkowo może się wydawać, że takie przekraczanie granic jest normalne, że to się dzieje w każdy domu. I tak to wygląda, praktycznie w każdej sprawie. Prowadzę sprawy, w których dzieci były wykorzystywane przez lata, gdy były młodsze, a ujawniają, gdy są nastolatkami - wyjaśnia adwokat.

Czytaj też: Prof. Borecki: Kościelne instytucje odpowiadają za czyny pedofilskie księży>>

Prokurator Aleksandra Malinowska-Bizon z Prokuratury Rejonowej w Kartuzach dodaje: W przeciwieństwie do dorosłych ofiar gwałtów, które w większości zawiadamiają policję w krótkim czasie po zdarzeniu, o przestępstwach seksualnych wobec dzieci  organy ścigania dowiadują się często po miesiącach a nawet po latach od zdarzenia. Dlaczego? Bo rzadko się zdarza, aby sprawca został złapany przez innego dorosłego na gorącym uczynku, albo by dziecko bezpośrednio po zdarzeniu opowiedziało innej osobie dorosłej o tym, co się zdarzyło.

Autorytet chroni sprawcę

Wskazuje równocześnie, że  krzywdzenie seksualne dziecka rzadko jest pojedynczym, wyizolowanym aktem. - Znacznie częściej jest to toczący się przez lata proces, który ma swój określony przebieg i dotyczy relacji seksualnych między dzieckiem a osobą starszą, spokrewnioną lub nienależącą do rodziny, ale bliską emocjonalnie. Taka relacja oparta jest na  wykorzystywaniu przez dorosłego swojej przewagi wynikającej z wieku, autorytetu, wiedzy, doświadczenia, władzy nad dzieckiem i nie występuje w próżni, a czynniki związane z sytuacją rodzinną dziecka – często patologiczną - zarówno zwiększają ryzyko jego wykorzystania jak i wzmacniają jego negatywny wpływ, w tym czasokres wykorzystywania jak i walory dziecka jako świadka w późniejszym okresie (jego opóźnienia rozwojowe, zaniedbania wychowawcze, w konsekwencji zubożone słownictwo, brak orientacji) - dodaje prokurator.

Wiarygodność zeznań dziecka

Duży wpływ ma ujawnienie przestępstwa ma fakt, czy rodzice (lub jeden z rodziców dziecka) jest tzw. rodzicem wspierającym i dającym wiarę w opowieści dziecka, czy też świadomie lub nieświadomie wypiera przemoc seksualną w domu z uwagi na inne priorytety (np. ekonomiczne - sprawca jest żywicielem rodziny) - zauważa Malinowska-Bizon.

Czytaj:  SN: Nieudolne uwodzenie dziecka przez internet jest karalne>>

I podaje konkretny przykład: matka zawiadomiła prokuraturę o molestowaniu jej córki  po 5 latach od zdarzenia, w momencie, gdy konkubent (który ją utrzymywał) postanowił ją zostawić.

- Wcześniej zawiadomienie organów ścigania jej się "nie opłacało", teraz chciała się na nim zemścić za jej opuszczenie. Gdy nastoletnia córka informowała matkę o wykorzystywaniu seksualnym jej przez konkubenta matki, ta kazała jej zamykać drzwi na noc! Na szczęście sprawcę udało się skazać, ale tylko dlatego, ze oprócz zeznań matki, córki i opinii psychologicznych, były też pamiętniki dziewczynki z czasów jej molestowania, w których to opisywała - mówi.  

I dodaje, że ofiary boją się odtrącenia przez sprawcę (jeśli go lubią lub kochają), boją się rozpadu rodziny, boją się konsekwencji. Zatem zeznania dzieci opowiadanie przez nich o przeżytym koszmarze, są często aktem heroicznej odwagi, skutkującym  potem wtórną wiktymizacją. To powrót do nocnych koszmarów, tzw. flashbacki czyli nagłe wspomnienia ze zdarzeń, powrót depresji, prób samobójczych.

Czasami zdarzają się dodatkowe dowody jak pamiętniki, zeznania koleżanek, wpisy na portalach internetowych, zdjęcia. Ale zazwyczaj głównym materiałem dowodowym jest zeznanie dziecka, opinia psychologiczna dotycząca wiarygodności jego zeznań oraz ewentualnie opinia psychiatryczna, jeśli dziecko w  następstwie zdarzeń cierpi na depresję, lub PTSD (syndrom stresu pourazowego). Prokurator twierdzi, że formy wykorzystywania seksualnego są różne: od dotykania, całowania, pocierania, rozbierania po stosunki seksualne. Zatem najczęściej nie ma na ciele dziecka żadnych uszkodzeń świadczących o wykorzystywaniu seksualnym. Jedyną pewną - choć niezwykle rzadką -oznaką "medyczną" przemocy seksualnej wobec dziecka jest choroba weneryczna lub ciąża.

Trudności ze składaniem zeznań

Trudności dzieci w wieku przedszkolnym z ujawnianiem doświadczeń wykorzystywania wynikają nie tylko z ich ograniczeń językowych, ale są to też trudności związane z ujawnieniem zawstydzającego lub słabo rozumianego doświadczenia, któremu towarzyszyły groźby albo dezorientujące komunikaty, takie jak: "To taka zabawa". Dziecko często samo nie zdaje sobie sprawy, że te akty nie były normą.

Prokurator Malinowska-Bizon podaje przypadek z życia: Dziewczynka ujawniła fakt przemocy seksualnej po czterech latach od jej zaistnienia, gdy miała 12 lat, bo obejrzała w telewizji komercyjnej serial paradokumentalny, w którym dorosły molestował dziecko i tam wybuchła awantura, że to przestępstwo. Zaczęły wracać do niej wspomnienia, zaczęła się samookaleczać i zwierzać przyjaciółce, która poinformowała dorosłych.

Sam fakt zaistnienia przemocy w rodzinie, w sposób ciągły i długotrwały skutkuje biernością postaw dzieci wobec zachowań opiekunów bądź innych członków rodziny, co manifestuje się również biernością wobec przemocy seksualnej skierowanej w ich kierunku.

Napiętnowanie ofiary

Kolejna kwestia to przypadki rodzin biednych, związanych z szanowaną instytucją, np. kościelną, odnoszącym sukcesy klubem sportowym lub zespołem pieśni i tańca. W takiej sytuacji ujawnienie wykorzystywania seksualnego przez osobę szanowaną w środowisku, może prowadzić do społecznego napiętnowania i pokrzywdzonego dziecka i jego rodziny, społecznej stygmatyzacji. 

Adwokat Horna-Cieślak wskazuje na kolejny problem - fakt, że sprawy te działy się za tzw. „zamkniętymi drzwiami”. - Mamy sprawcę i osobę pokrzywdzoną. Trudno o dowody. Najczęściej będzie to przesłuchanie dziecka i wyjaśnienia oskarżonego. W tych sprawach więc kluczowe są opinie biegłego psychologa, który taką opinie wydaje po przesłuchaniu dziecka i opinie seksuologów, którzy oceniają rozwój seksuologiczny oskarżonego, wystąpienie zaburzeń preferencji seksualnych. To są kluczowe dowody - podkreśla.

Denuncjacja i ukrywanie przestępstw

Pomóc w ściganiu przestępstw tego typu miała nowelizacja kodeksu karnego, która weszła w życie 13 lipca 2017 r. Do przestępstw objętych ustawowym obowiązkiem denuncjacji zaliczyła przestępstwa seksualne popełnione na szkodę dzieci. Powstał zatem obowiązek zawiadomienia organów ścigania o każdym przypadku dokonania albo usiłowania przestępstwa zgwałcenia małoletniego poniżej 15. roku życia.

Przypadki takich przestępstw były przez lata ukrywane zarówno przez pokrzywdzonych i ich rodziny, a także przez kościół instytucjonalny.  Do zachowania poufności w sytuacji podejrzenia księży o nadużycia seksualne w rozumieniu prawa kanonicznego zobowiązywał dokument Crimen sollicitationis, aktualizowany w 1962. Ustalał on całkowitą poufność postępowania kanonicznego – wszystkie osoby zaangażowane w postępowanie zobowiązane były do zachowania tajemnicy w sprawach, o których dowiedziały się podczas procesu.

Instrukcja pozostawała w użyciu aż do wydania nowych regulacji w 2001 roku. A decyzją papieża Franciszka 12 grudnia 2019 r. została zniesiona tzw. tajemnica papieska obowiązująca dotychczas w sprawach dotyczących nadużyć seksualnych popełnionych przez duchownych wobec nieletnich. Oznacza to m.in., że dotychczas tajne gromadzone przez Kościół dokumenty w tych sprawach będą mogły być przekazane śledczym i sądom w innych krajach, dotyczy to także Polski.

Nawiązała do tego faktu interpelacja poselska do ministra sprawiedliwości z 13 stycznia 2020 r. - Kiedy polska Prokuratura Krajowa lub poległe jej jednostki zaczną występować do Watykanu o dokumenty dotyczące przestępstw seksualnych wobec nieletnich? - pytała posłanka Joanna Scheuring-Wielgus.

Pierwszy zastępca prokuratora generalnego, prokurator krajowy Bogdan Święczkowski odpowiedział krótko: "prokuratura podejmuje wszelkie przewidziane przepisami prawa czynności procesowe, zmierzające do skutecznego ścigania przestępstw, będących przedmiotem interpelacji".

Zastępca Prokuratora Generalnego Krzysztof Sierak, w Departamencie Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej jeszcze w zeszłym roku poinformował Rzecznika Praw Obywatelskich, dlaczego umarzano postępowania przygotowawcze o czyny z art. 197 § 3 pkt 2, 197 § 4 oraz 200 § 1 Kodeksu karnego.

Prokuratura umarza śledztwa w sprawach pedofilii z braku dowodów. W zeszłym roku Prokuratura Krajowa uznała większość decyzji o umorzeniu za przedwczesne lub nietrafne z uwagi na niewyczerpanie inicjatywy dowodowej oraz niekompletny materiał dowodowy.

Rządowa komisja chce akt kościelnych

Ponieważ prokuratorzy nie są w stanie zająć się wszystkimi przypadkami tych przestępstw, to w 2019 r. utworzono państwową komisję. O akta spraw kościelnych upomniała się pod koniec lutego 2021 r. Działając w oparciu o decyzję Stolicy Apostolskiej o zniesieniu tzw. tajemnicy papieskiej w sprawach dotyczących nadużyć seksualnych komisja podjęła decyzję o skierowaniu pisemnych wystąpień do wszystkich sądów biskupich na terenie Polski.

Zwrócono się w nich o udzielenie informacji, czy w okresie od 1 stycznia 2000 r. do chwili obecnej prowadzone były postępowania kanoniczne wobec osób duchownych wskazywanych jako sprawcy wykorzystywania seksualnego małoletnich poniżej 15 lat. Równocześnie zwróciła się o udostępnienie oryginałów akt postępowań kanonicznych.

Rzecznik Praw Obywatelskich także zajmuje się problemem nieskuteczności wykrywania sprawców i tak ocenia nową instytucję. - Państwowa Komisja do spraw wyjaśniania przypadków czynności skierowanych przeciwko wolności seksualnej i obyczajności wobec małoletniego poniżej lat 15 nie zajmuje się ściganiem przestępców - podkreśla Piotr Sobota z Biura RPO. - Urząd ten nie ma więcej kompetencji niż prokuratura, jeśli chodzi o ściganie czynów pedofilskich. Nie może zatem zastąpić organów ścigania w prowadzeniu postępowań dotyczących tego rodzaju przestępstw – nie ma też do tego odpowiednich uprawnień ani kwalifikacji - mówi 

Problem przedawnienia

Ostatnio pojawiły się dwie inicjatywy ustawodawcze, by zlikwidować przedawnienie tego przestępstwa. Autorami są posłowie lewicy oraz rządowa komisja d.s. pedofilii.

Zdaniem ofiary nadużyć seksualnych, Roberta Fidury-Poryckiego, który przez lata zasiadał w Radzie Fundacji św. Józefa, nie powinno być przedawnienia dla tego typu przestępstw. Postępowanie kościelne według prawa kanonicznego trwa, a osoba poszkodowana nie ma żadnych informacji, czy np. zostało przedłużone ani nawet że zapadł wyrok.

- Nie ma znaczenia dla samych czynności dowodowych prowadzących do ustalenia sprawcy, czy przestępstwa pedofilii dokonała osoba duchowna czy świecka - uważa sędzia Sądu Najwyższego z Izby Karnej Jarosław Matras. - Rozróżnienie to, jeśli chodzi o czynności dowodowe, może mieć o tyle znaczenie, o ile zachodzą trudności dla ustalenia osób duchownych, które są podejrzane.  Z informacji medialnych wiemy, że trudno po wielu latach dotrzeć do takiej osoby. Procesy o pedofilię są trudne, ale nie dotyczy to tylko tego przestępstwa. Takie problemy powstają przy rozpatrywaniu  innych czynów z zakresu  przestępstw seksualnych. To nie jest specyfika przestępstw na szkodę dzieci, ale w ogóle - seksualnych - dodaje.

Zdaniem sędziego Matrasa bezterminowość ścigania tych przestępstw, czyli brak terminu przedawnienia dla tego typu czynów -  budzić musi wątpliwości, jeśli zważy się , że w istocie ma to  chyba służyć obejściu problemów z wszczęciem i prowadzeniem procesów, a w zasadzie tylko zbrodnie przeciwko ludzkości i wojenne nie podlegają przedawnieniu. Tylko tyle, że obecne przepisy przewidują dość długie terminy przedawnienia np. 15 lat na samo wszczęcie postępowania  - w przypadku większości czynów kwalifikowanych jako seksualne wykorzystanie dzieci, a jeśli będzie wszczęcie w tym terminie, to  jeszcze dochodzi okres 10 lat. Jeżeli pokrzywdzony ujawni sprawce i złoży zawiadomienie, to rzeczą państwa jest, aby sprawcę ścigać i postawić do odpowiedzialności karnej.

Czytaj: Dziecko może być wykorzystane także w cyberprzestrzeni - w polskich przepisach luk>>

Państwo nie może nikogo chronić

Swoiste zawieszenie lub odżycie biegu przedawnienia czynów karalnych, stosowano w poprzednich regulacjach np. do przestępstw, które nie mogły być ścigane i ukarane w okresie PRL, gdy np.  nie można było ścigać milicjantów za przestępstwa popełniane wobec osób strajkujących, zatrzymywanych.

– Ale to był okres braku możliwości ścigania tych funkcjonariuszy publicznych. Teraz mam nadzieję, że państwo instytucjonalnie nie chroni nikogo (choć jeśli takie niebezpieczeństwo dostrzegam, to nie do czynów przeciwko wolności seksualnej).  Dopiero gdyby ustalić, że sprawcy tych czynów są instytucjonalnie chronieniu przez Państwo, można byłoby wyobrazić sobie wprowadzenie przepisów prawa, które pozwolą wydłużyć okres przedawnienia. W odniesieniu do przestępstw określanych jako czyny pedofilne, jestem przeciwnikiem braku przedawnienia tych czynów, można natomiast zmienić regulacje dotyczące zawieszenia biegu przedawnienia, jeżeli ściganie sprawców byłoby niemożliwe z powodów instytucjonalnych; można byłoby także przedłużyć okres przedawnienia  np. do określonego czasu od momentu osiągnięcia pełnoletności ofiary - dodaje sędzia Matras.

I przypomina, że art. 105 kk wyłącza przedawnienie odnoszące się do zbrodni przeciwko pokojowi, ludzkości i przestępstw wojennych, poważnych przestępstw funkcjonariuszy publicznych. - Czy można pedofilię przyrównać do tych zbrodni? To jest wątpliwe, nie widzę racji do wyłączenia zupełnego - podsumowuje sędzia SN.

 

Trzy powody opieszałości organów

Spraw o pedofilię, które wpływają do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich jest stosunkowo niewiele, ale są one trudne. - W przeciętnej sprawie o pedofilię największym problemem jest zebranie wiarygodnych dowodów - potwierdza Piotr Sobota z Zespołu Karnego RPO. - Po kilkunastu latach od zawiadomienia o przestępstwie trudno uzyskać zeznania pozwalające prokuratorowi skierować akt oskarżenia do sądu. Zwłaszcza, że często są to tylko zeznania pokrzywdzonego i wyjaśnienia podejrzanego - zaznacza. I dodaje, że zadaniem prokuratora jest w takich okolicznościach poszukiwanie dowodów, które potwierdzałyby jedną czy drugą wersję.

Kolejnym problemem jest sytuacja, gdy zawiadomienie o przestępstwie pochodzi od męża lub żony albo partnerów w trakcie sporu, najczęściej - rozwodu.  Wtedy te trudności dowodowe polegają na ocenie prawdomówności pokrzywdzonego dziecka. Tutaj biegły musi ocenić, czy to, co dziecko mówi, to jest to co samo przeżyło, czy to co zostało mu zasugerowane przez drugą stronę.

- I na koniec – osoby pokrzywdzone i ich rodziny bardzo często nie znają prawa, nie wiedzą jak się zachować np. na przesłuchaniu, jak wygląda proces karny. Z pomocy prawnika najczęściej korzystają nie przed złożeniem zawiadomienia, ale dopiero wtedy jak sprawa jest np. umorzona. A sprawcy, w moich sprawach, mają zawsze prawnika od momentu, kiedy stają się uczestnikiem procesu karnego, czyli postawienia im zarzutów – często już na czynności gdzie usłyszą zarzuty stawiają się w obecności prawnika. Jest tu dysproporcja - wskazuje adwokat Horna-Cieślak.