Artykuł jest fragmentem większego opracowania, które ukaże się w najbliższym wydaniu miesięcznika „Europejski Przegląd Sądowy”.

Czytaj: SN: Zakon jako zwierzchnik księdza zapłaci zadośćuczynienie ofierze>>
 

To orzeczenie ma dużą doniosłość prawną oraz społeczną, a jego ranga wykracza poza rozstrzygnięcie konkretnej sprawy. Jest to bowiem pierwsze orzeczenie Sądu Najwyższego dotyczące odpowiedzialności cywilnej kościelnych osób prawnych za czyny pedofilskie, których dopuściła się osoba duchowna. Dotychczas tego rodzaju sprawy nie trafiały na wokandę SN, zwłaszcza ze względów psychologicznych, ale także socjologicznych. Brakowało odwagi i determinacji przede wszystkim po stronie ofiar pedofilii niektórych przedstawicieli duchowieństwa. 

Czytaj także: Państwo i Kościół łamią konkordat>>

 

Kościół trudnym przeciwnikiem procesowym

Nie powinno to jednak dziwić z uwagi na ich traumatyczne przeżycia, a także socjologiczną dominację katolicyzmu we współczesnej Polsce i duże wpływy Kościoła katolickiego szczególnie po roku 1989 r. w instytucjach publicznych, m.in. w oświacie. Te okoliczności w połączeniu ze zwykłym oportunizmem powodowały, że zawodowi pełnomocnicy procesowi niejednokrotnie unikali angażowania się w tego rodzaju sprawy. Przy tym instytucje kościelne nie wykazywały woli współpracy z organami wymiaru sprawiedliwości w tego rodzaju sprawach. Wręcz przeciwnie miały miejsce przypadki ich tuszowania. Episkopat Polski jeszcze w 2012 r. odrzucił możliwość wypłaty odszkodowań przez Kościół instytucjonalny w Polsce na rzecz ofiar pedofilii. Dotychczas stanowisko to nie uległo zmianie. Jako jeden z zasadniczych argumentów na jego rzecz wskazywano, iż prawo nie powinno przewidywać odpowiedzialności zbiorowej.

Konkordat polski 1993

Konkordat polski 1993>>

 

Precedensowe orzeczenie

Z uwagi na spójne, kompleksowe i logiczne uzasadnienie wyrok z 31 marca 2020 r. ma szanse nabrać w praktyce charakteru precedensu. W innych krajach, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych Ameryki, odpowiedzialność instytucji kościelnych za nadużycia seksualne niektórych duchownych rozwinęła się właśnie w oparciu o orzecznictwo sądowe. W USA liczba tego rodzaju spraw była nad wyraz wysoka, a wypłacone odszkodowania na rzecz ofiar tak duże, iż doprowadziło to nawet do ogłoszenia bankructwa niektórych diecezji katolickich. A przy tym sędziowie amerykańscy nie mieli lepszych podstaw prawnych do orzekania niż polski sędzia. Można wręcz powiedzieć, że polski sędzia ma lepsze podstawy prawne do orzekania w tego rodzaju sprawach (art.  415, 416, 429 i 430 k.c.) niż sędzia amerykański i nie ma potrzeby tworzenia jakiejś szczególnej regulacji, która i tak odnosiłaby się tylko do czynów przyszłych.

 

Czyn w ramach działalności służbowej

W uzasadnieniu wyroku SN dokonał wnikliwej analizy przesłanek odpowiedzialności cywilnej kościelnych osób prawnych za działalność podległej im osoby duchownej. Stwierdził zwłaszcza, że jeżeli sprawca działa dla korzyści osobistej, a wykonywanie czynności służbowej umożliwia mu wyrządzenie szkody, zwierzchnik nie może skutecznie podnieść zarzutu, że podwładny wyrządził szkodę tylko przy okazji realizacji powierzonych zadań.

Dowodząc, że wyrządzenie szkody przez sprawcę nastąpiło przy wykonywaniu powierzonych mu czynności, a nie jedynie przy okazji, Sąd Najwyższy odwołał się szeroko do Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1983 r. (KPK) oraz, co znamienne i zasługujące na krytykę, do Ewangelii. Sąd ustalając, czy wyrządzenie szkody nastąpiło przy wykonywaniu czynności powierzonych sprawcy przez jego przełożonych nie posłużył się wyraźnie kryterium zgodności celu powierzonych czynności przez zwierzchników z faktycznym celem działania sprawcy.


Działalność służbowa to nie tylko odprawianie mszy

Sąd najwyższy zwrócił uwagę na fakt, że bycia osobą duchowną nie można ograniczać tylko do wykonywania funkcji religijnych w znaczeniu ścisłym, np. odprawiania nabożeństw, przewodzenia modlitwie, katechezy, czy udzielania sakramentów. Bycie księdzem, a zwłaszcza bycie osobą zakonną, to pewien stan, który rozciąga się na całości aktywności życiowej danej osoby. Zgodnie z nauczaniem Kościoła katolickiego kapłaństwo jest sakramentem, którego znamię jest nieusuwalne. Duchowny jest zobowiązany do dawania świadectwa głoszonym zasadom religijno-moralnym poprzez całe swoje życie. Status duchownego jest statusem szczególnym – wyróżnionym a zarazem naznaczonym - wynika z orzeczenia SN.

A w uzasadnieniu analizowanego wyroku wykazano, że gdyby sprawca nie był księdzem, w szczególności - nie pełnił funkcji katechety, to nie doszłoby do wyrządzenia szkody ofierze. Sprawca nawiązał kontakt z ofiarą jako katecheta. Będąc osobą duchowną wytworzył stan zaufania w stosunku do siebie po stronie ofiary i jej rodziców.

 

Stan duchowny jak immunitet

Zdaniem Sądu Najwyższego stan duchowny działał jako swoisty, fałszywy jak się okazało, gwarant bezpieczeństwa. Ze strony tak świętobliwej osoby nic złego przecież dziecka spotkać nie mogło. W konsekwencji sprawca doprowadził do wytworzenia się stosunku zależności między nim a ofiarą, co umożliwiło dokonanie czynów pedofilskich. W analizowanej sprawie przestępcze działania sprawcy skutkujące krzywdą ofiary-powódki pozostawały w integralnym związku z faktem, iż był on osoba duchowną (zakonną). Gdyby nie ta okoliczność, to nie mógłby on podjąć i rozwinąć swojej szkodliwej działalności. W szczególności sprawca wykorzystywał swoje kontakty i znajomości w strukturach kościelnych oraz w środowisku katolików świeckich. Do zbliżeń z ofiarą zapewne dochodziło m.in. w budynkach kościelnych. Zawsze przy tym, co zauważył SN, występował jako osoba duchowna. Z takiej pozycji sprawca formułował także groźby pod adresem ofiary, gdy ta próbowała uwolnić się od niego. Szata duchowna dawała mu fałszywe poczucie prestiżu, wyższości, z czasem bezkarności, swoistego immunitetu.

 

Nie było właściwego nadzoru

W uzasadnieniu wyroku SN wskazano na związek między brakiem prawidłowego nadzoru nad sprawcą i to nawet w sytuacji jego zachowań wyraźnie niecodziennych, wręcz kontrowersyjnych, a przestępczym procederem, który spowodował wyrządzenie szkody (krzywdy) ofierze-powódce.

W związku z tym rodzi się pytanie, dlaczego władze zwierzchnie nie wywiązywały się prawidłowo z obowiązków nadzorczych wobec sprawcy? Nie można tego tłumaczyć tylko jego siłą przekonywania sprawcy, czy umiejętnością maskowania się. Być może zawiódł przepływ informacji w strukturach zakonnych. A być może zwyciężyła źle pojęta solidarność grupowa, czy też wystąpił brak dostatecznej wrażliwości (czujności) na ewentualność wyrządzenia krzywdy osobie nieletniej.

 

Nowy kierunek orzecznictwa?

Wyrok z 31 marca 2020 r. trzeba ocenić jako odważny i sprawiedliwy. Ma on szanse wyznaczyć kierunek orzecznictwa sądowego w sprawach odpowiedzialności wyznaniowych osób prawnych za czyny pedofilskie osób duchownych działających pod ich nadzorem.

Wyrok nie jest przy tym „aktem oskarżenia” wobec Kościoła katolickiego jako takiego, czy tym bardziej wobec religii. Rzeczonej antyklerykalnej pokusie Sąd Najwyższy oparł się skutecznie. Dlatego m.in. może ten wyrok oddziaływać szerzej dostarczając wzorców orzeczniczych w sprawach nadużyć seksualnych, których miałyby się dopuścić osoby podległe innym instytucjom niż wyznaniowe osoby prawne, np. nauczyciele, trenerzy klubów sportowych, lekarze itp.

Trzeba zaznaczyć, iż w omawianym wyroku SN w istocie rzeczy szeroko ujmuje zasady odpowiedzialności cywilnej od strony przedmiotowej i podmiotowej na podstawie art. 430 kc. Stwarza wyrok w związku z tym perspektywę ofiarom tego rodzaju czynów na sprawiedliwe zadośćuczynienie w konfrontacji z wpływowymi, skupionymi na własnych interesach i zdehumanizowanymi instytucjami kościelnymi. Wyrok przyczyni się zapewne do zwiększenia czujności w nadzorze nad swoim personelem ze strony instytucji podejmujących pracę z dziećmi i młodzieżą.

Cały artykuł dostępny jest tutaj>>