Procesy o czary to nie tylko słynne oskarżenia z Salem z 1692 roku opisane w sztuce Arthura Millera a następnie pokazane w filmie opartym na jej adaptacji. Odbywały się również w Polsce. Doskonała książka Małgorzaty Pilaszek „Procesy o czary w Polsce w wiekach XV – XVII” podaje, że w Polsce i Wielkim Księstwie Litewskim w tym okresie odbyło się około tysiąca procesów o czary, w wyniku których skazano niemal 1500 osób. Zakończono je w drugiej połowie XVIII wieku wraz z uchwaleniem w 1776 roku konstytucji sejmowej „Konwikcyje w sprawach kryminalnych”. Jednak na terytorium dzisiejszej Polski (a ówczesnego Królestwa Prus) jeszcze w 1811 roku skazano i spalono na stosie ostatnią europejską czarownicę Barbarę Zdunk z Reszla, a w 1836 roku dopuszczono się sąsiedzkiego linczu zakończonego próbą wody i utopieniem oskarżonej o czary Krystyny Ceynowej z Chałup.
Prawo łagodne dla magii
Dzisiaj prawo polskie jest dużo bardziej liberalne dla osób trudniących się magią. Wchodząc do bazy Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG) znajdziemy ponad 40 wróżek, 3 wróżbitów i 1 jasnowidza-medium. Ich działalność wprost mieści się w zakresie określonym w Polskiej Klasyfikacji Działalności pod kodem „96.09.Z - Pozostała działalność usługowa, gdzie indziej niesklasyfikowana”, który jest rozszyfrowany m.in. jako działalność astrologiczna i spirytystyczna. Jest zatem całkowicie legalna, a nawet więcej - wielokrotnie zdarza się, że policjanci i prokuratorzy prowadzący postępowania karne dopuszczają jasnowidzów jako biegłych – ekspertów, którzy mają ich wesprzeć w znalezieniu sprawców przestępstw. Znany jasnowidz Krzysztof Jackowski współpracował przy kilkudziesięciu postępowaniach i wydał na ten temat nawet książkę. O ile jednak legalizacja aktywności spirytystycznej nie budzi dziś wątpliwości, o tyle trudno wyobrazić sobie rzetelną opinię biegłego jasnowidza, a jeszcze trudniej obronę przed takim dowodem obciążającym oskarżonego.
Nie ma czarnoksiężników
Stulecia prześladowań zrobiły jednak swoje – w polskiej ewidencji działalności gospodarczej na próżno szukać czarownicy, czy czarnoksiężnika. A sądy konsekwentnie uznają, iż nazwanie kogoś wiedźmą albo czarownicą obraża i uzasadnia zapłatę mu odszkodowania (tak np. wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 8 grudnia 2021 r., VI ACa 680/20). Uważajmy zatem w Halloween na słowa.
Skoro można korzystać z usług medium czy jasnowidza, czy możemy pójść dalej i dopuścić legalność cyrografów i handlu duszą? W dniu 9 lipca 2022 roku minęło równo 300 lat od dnia, w którym w przed poznańskim ratuszem ścięto Andrzeja Bocheńskiego skazanego na śmierć za podpisanie cyrografu, w którym oddał duszę diabłu. W swych zeznaniach przed sądem miejskim potwierdził, że zawarł z diabłem pakt podpisany krwią, wyrzekł się chrześcijaństwa i oddał diabłu swoją duszę w zamian za mądrość, wiedzę, fortunę, szczęście w małżeństwie i pieniądze, dodając, że pokładał całą nadzieję i wiarę w diable. Kontrakt nie tylko nie przyniósł spodziewanych korzyści. Takie działanie było wówczas nielegalne i surowo karane. Także dziś jednak ewentualny cyrograf byłby dokumentem nieważnym. Niezależnie od faktu, że czart nie posiada zdolności prawnej, można wskazać wiele przepisów, które takie zobowiązanie narusza. Handel duszą łamie godność człowieka, która według art. 30 Konstytucji jest przyrodzona, a zatem nie można jej nikogo pozbawić nawet w części. Łamie także konwencję genewską w sprawie niewolnictwa, która uznaje, że niewolnictwem jest stan czy położenie jednostki, względem której stosowane jest postępowanie w całości lub w części wynikające z prawa własności. Handel częścią człowieka i to tak istotną jak dusza, wypełnia definicję niewolnictwa.
Jest jednak przepis, który jeszcze wyraźniej zakazuje handlu elementami duszy. Otóż art. 41 ust. 3 prawa autorskiego zakazuje przenoszenia praw do całej przyszłej twórczości jednostki. To zakaz przywiązania twórcy do jednego wydawcy, mecenasa czy patrona na resztę jego autorskiego życia. W mojej ocenie to ewidentny zakaz przywłaszczenia twórczego pierwiastka duszy. Tym bardziej nie możemy oddać jej całej.
Czytaj: Halloween - świętowanie, a własność intelektualna>>
Giełda dusz w internecie, opętane miejsca
W 2022 roku okazało się, że cyrograf to nie relikt średniowiecza. W polskim internecie pojawił się serwis oferujący tokenizację duszy i sprzedaż jej fragmentów w postaci NFT. Prawdopodobnie jego działalność została już zawieszona, ale nadal w sieci można znaleźć dziesiątki osób oferujących fragmenty swej duszy na giełdzie dusz. Choć twórcy serwisu uciekają od sformułowań takich jak handel duszą i podkreślają, że chodzi wyłącznie o jej digitalizację, nie mam wątpliwości, że zaproponowano nam nielegalny cyrograf.
Czy gdy sprzedajemy nawiedzony dom mamy dodatkowe obowiązki wobec kupującego? To sytuacja całkowicie możliwa. Polskie serwisy oferujące nieruchomości wymieniają miejsca opętane, z którymi wiąże się mroczna przeszłość, a część z nich jest zamieszkała i stanowi własność prywatną. W niektórych pojawiają się legendarne duchy, ale inne są uznawane za przeklęte z uwagi na popełnione w nich morderstwa i samobójstwa. Trudno wymagać od sprzedawcy, aby wspominał o zjawach zamieszkujących nieruchomość. Ale czy można pociągnąć sprzedawcę do odpowiedzialności choćby za to, że wiedząc o zbrodni popełnionej w sprzedawanym mieszkaniu, nie poinformował o niej kupca? W Kalifornii i Australii sądy orzekały, że należyta staranność sprzedającego wymaga tego. W Polsce przepisy są jednak inne. Z jednej strony ustawa deweloperska zawiera bardzo szczegółowy katalog informacji, o których deweloper musi poinformować nabywcę lokalu w swoim prospekcie informacyjnym. Brak tam informacji o historii nieruchomości czy lokalu a także zamieszkujących ją zjawach. Z drugiej strony kodeks cywilny przewiduje odpowiedzialność z tytułu rękojmi za wady nieruchomości - gdy nie ma ona właściwości, które powinna mieć ze względu na jej przeznaczenie lub cel umowy albo o których zapewnił sprzedawca. Jeśli zatem dom nadaje się do zamieszkania, ale sprzedawca milczy o jego fatalnej przeszłości, nie sposób pociągnąć go do odpowiedzialności. Czyli ryzyko zamieszkania w przeklętym miejscu obciąża kupującego.
Jeśli idzie o magię przepisy są zatem niekonsekwentne – pozwalają uprawiać sztuki magiczne, jasnowidzenie i handel nawiedzonymi miejscami, jednak zakazują iść dalej i obracać własną duszą. Pamiętajmy o tym w Halloween.
Autor: Michał Jackowski, partner zarządzający w kancelarii DSK, profesor prawa w Wyższej Szkole Handlu i Usług w Poznaniu, adwokat, doradca podatkowy, arbiter sądu polubownego ds. domen internetowych przy Polskiej Izbie Informatyki i Telekomunikacji