6 grudnia 2010 roku Rada Dzielnicy Rembertów wybrała swego przewodniczącego. Przewagą jednego głosu został nim Michał Kaczyński (PO).  Jednak 16 grudnia Rada Warszawy unieważniła uchwałę rady Rembertowa o wyborze przewodniczącego argumentując, że zgodnie z art. 25a ustawy o samorządzie gminnym "radny nie może brać udziału w głosowaniu w radzie ani w komisji, jeżeli dotyczy ono jego interesu prawnego".  Ponadto Rada Warszawy powołała się na orzeczenie Naczelnego Sądu Administracyjnego z 25 stycznia 2010 r. W orzeczeniu tym NSA stwierdził, że art. 19 ustawy o samorządzie gminnym daje podstawę do uznania, że zostanie przewodniczącym rady stanowi interes prawny radnego.
30 grudnia Wojewoda Mazowiecki wydał orzeczenie, stwierdzające nieważność uchwały Rady Warszawy uchylającej uchwałę rady Rembertowa.  Na wtorkowej konferencji prasowej w Warszawie, na której poinformował o swojej decyzji, Kozłowski powiedział, że sytuacja, w której kandydat na przewodniczącego brał udział w głosowaniu i jego głos był rozstrzygający, nie dotyczy tylko jednej dzielnicy Warszawy. "Problem jest znacznie szerszy i - w mojej ocenie - potencjalnie poważny. Dlatego wymaga jednoznacznego wyjaśnienia i być może ponownego zajęcia stanowiska przez sądy administracyjne" - podkreślił wojewoda. Jak zaznaczył, w stolicy w kilku dzielnicach, a także w samej Radzie Warszawy, wyboru przewodniczącego dokonano z udziałem radnego, który kandydował na to stanowisko. "W województwie mazowieckim sytuację taką mamy w kilkudziesięciu gminach i w kilkunastu powiatach" - dodał. Kozłowski zwrócił uwagę, że w niektórych powiatach i gminach kluby radnych, którym nie udało się doprowadzić do wyboru swego kandydata na przewodniczącego, powołując się na przypadek Rembertowa, próbują kwestionować dokonany wybór.  "Próbują iść nawet dalej, kwestionować dokonany w ten sposób wybór starosty, bądź też próbują twierdzić, że działające pod przewodnictwem tak wybranego przewodniczącego rady działają niezgodnie z prawem" - powiedział.
Jak zaznaczył wojewoda, podobna sytuacja ma miejsce także w innych województwach. "Wspólnie z wojewodami uznaliśmy, że myślimy podobnie i że dotychczasowa praktyka, która nie prowadziła do uchylania takich uchwał (o wyborze przewodniczącego, podejmowanych na podstawie głosowania, w którym brał udział kandydat na to stanowisko - PAP), powinna być nadal stosowana" - powiedział. Kozłowski podkreślił, że w przeciwnym razie sytuacja w wielu gminach uległaby destabilizacji. "Takie a nie inne ukształtowanie rady gminy jest wynikiem woli wyborców i tę wolę należy uszanować, nawet jeżeli doprowadza ona do wyłonienia większości dysponującej przewagą tylko jednego głosu" - uważa wojewoda.
Jeden ze współtwórców reformy samorządowej prof. Michał Kulesza ocenił, że orzeczenie NSA stwierdzające, że zostanie przewodniczącym rady stanowi interes prawny radnego, jest "konserwatywne w negatywnym znaczeniu tego słowa". W jego ocenie art. 25a ustawy o samorządzie gminnym, który nakazuje radnemu wyłączenie się z głosowania, jeśli dotyczy ono jego interesu prawnego, odnosi się do sytuacji, gdy radny ma "interes gospodarczy" w określonym wyniku głosowania. Jak dodał, pogląd, że zostanie przewodniczącym rady stanowi interes prawny radnego, jest "absurdalny z gruntu". "Nie może być tak, że przepis antykorupcyjny (art. 25a - PAP) będzie zastosowany do sytuacji organizacyjnej w radzie" - ocenił. Kulesza zwrócił uwagę, że "istota wyborów polega na tym, że jakaś grupa uzyskuje przewagę nad inną grupą i czasami ta przewaga jest przewagą jednego głosu". W jego ocenie, gdyby kandydat na przewodniczące rady miał wyłączać się z głosowania, "zniweczyłoby to wynik wyborów demokratycznych". W ocenie prof. Kuleszy wojewoda mazowiecki ma rację, "stając po stronie wyborców poprzez swoje rozstrzygnięcie, a nie ma racji NSA, który dopatrzył się interesu prawnego w sytuacji organizacyjno-politycznej". (PAP)