Komisja Europejska przekonuje, że z braku unijnych przepisów hurtowy rynek energii w UE jest bardzo podatny na manipulacje - tym bardziej, że 75 proc. transakcji zawieranych jest bezpośrednio między firmami albo poprzez brokerów (pośredników), a nie na giełdach. Tymczasem ceny hurtowe mają bezpośrednie przełożenie na ceny płacone za prąd czy gaz przez obywateli i przedsiębiorstwa.
KE podaje przykład wykorzystania informacji poufnych (tzw. insider trading), o co podejrzewała niegdyś niemiecki koncern E.ON. Otóż skupował on na rynku energię elektryczną po niskiej cenie, wiedząc, że ma w planach zamknięcie jednej ze swoich elektrowni. Gdy nastąpiło ograniczenie produkcji, wywołało to wzrost cen energii (bo spadła podaż), a E.ON mógł z zyskiem odsprzedać swoją nadwyżkę.
W myśl rozporządzenia takie praktyki będą zakazane, podobnie jak rozpowszechnianie plotek i fałszywych informacji (np. o dostępnych mocach czy zapasach) w celu wpłynięcia na rynek, albo przeprowadzanie transakcji mających na celu wpłynięcie na popyt, podaż czy hurtowe ceny energii. Firmy będą miały obowiązek ujawniać kluczowe informacje, zanim na ich podstawie zaczną zawierać kontrakty. Obecnie takich zakazów i nakazów nie ma, a jedynym narzędziem walki z procederem jest prawo ochrony konkurencji, co nie zawsze wystarcza - tłumaczy KE.
"Nasze rynki są od siebie nawzajem uzależnione. Nadużycia popełnione na rynku jednego z krajów członkowskich często wywierają wpływ na ceny w innym kraju" - podkreślił w komunikacie unijny komisarz ds. energii Guenther Oettinger. Według szacunków KE, w jego rodzimych Niemczech 94 proc. transakcji zawieranych jest przez pośredników za granicą.
Na hurtowym rynku energii działają nie tylko koncerny energetyczne, firmy przesyłowe i odbiorcy, jak wielkie zakłady przemysłowe. Są to również banki, fundusze inwestycyjne czy szereg firm pośredniczących, które mają pokusę wpływania na rynek. Potencjalne zyski są ogromne, bo rocznie w UE handluje się 10 tys. terawatogodzin - TWh (1 TWh to miliard kilowatogodzin - kWh), co oznacza rynek wartości ponad 500 mld euro rocznie. Dziennie zawieranych jest 6-10 tys. transakcji. Polski rynek wynosi ok. 34 TWh - wynika z szacunków, przy czym transakcje na ponad 31 TWh są zawierane poza giełdą. A to oznacza - zdaniem KE - całkowity brak kontroli nad kontraktami.
Z braku danych KE nie potrafi oszacować, jak duże są obecnie nadużycia na unijnym rynku. Ale przypomina przypadek amerykańskiej firmy Amaranth Advisors LLC, która w latach 2006-10 nagromadziła ogromne kontrakty gazowe, windując ceny na rynku. Gdyby do takiej manipulacji doszło w UE, straty dla odbiorców przemysłowych wyniosłyby ok. miliarda euro - oszacowała KE.
Rozporządzenie stanowi, że niedawno powołana unijna agencja energetyczna ACER w Lublanie zyska nowe kompetencje i ma wraz z regulatorami krajowymi (jak polski Urząd Regulacji Energetyki) aktywnie wykrywać nadużycia na rynku. Kosztem 2 mln euro rocznie agencja ma w tym celu zatrudnić dodatkowy 15-osobowy zespół i kupić sprzęt informatyczny. Wdrażanie sankcji za nadużycia - włączając w to sankcje karne - będzie należeć do krajów członkowskich.
Z Brukseli Michał Kot (PAP)