Społeczny projekt ustawy o Sądzie Najwyższym powstał w ramach działań obywatelskich, został właśnie opublikowany przez Wydawnictwo Wolters Kluwer. W pracach nad społecznym projektem ustawy brali udział m.in. profesorowie Marta Romańska i Paweł Grzegorczyk.

 

Kryzys w Sądzie Najwyższym

Powodem stworzenia nowego projektu była konieczność naprawy funkcjonowania Sądu Najwyższego. Rozwiązania zawarte w ustawie o Sądzie Najwyższym z 2017 r., mimo zaledwie kilkuletniego czasu obowiązywania były wielokrotnie nowelizowane, często z doraźnych przyczyn i w sposób naruszający podstawowe zasady legislacji. W połączeniu z przerwaniem kadencji i upolitycznieniem wyboru sędziowskiej części Krajowej Rady Sądownictwa doprowadziły one do niemającego historycznego precedensu i wciąż pogłębiającego się kryzysu w funkcjonowaniu polskiego Sądu Najwyższego.

Potwierdzeniem tego kryzysu są nie tylko naruszenia zobowiązań międzynarodowych RP i przysługujących stronom postępowań gwarancji w związku z postępowaniami toczącymi się przed Sądem Najwyższym, lecz także stale postępujące wydłużanie się czasu rozpoznawania spraw. Stan ten pociąga za sobą dalece szkodliwe konsekwencje dla obywateli – stron postępowań, wiarygodności RP jako podmiotu prawa międzynarodowego, gospodarki, a także stabilności obrotu prawnego.

 

Likwidacja dwóch Izb

Przyszła ustawa o Sądzie Najwyższym powinna zakładać zniesienie obu izb powołanych do życia ustawą o Sądzie Najwyższym z 2017 r., tj. Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz Izby Odpowiedzialności Zawodowej. W to miejsce należy przyjąć podział Sądu Najwyższego na trzy izby – Cywilną, Karną oraz Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych. Powrót do wyodrębnienia Izby Wojskowej, istniejącej przed 2017 r., nie byłby właściwy; sprawy należące uprzednio do właściwości tej izby powinny przynależeć, tak jak obecnie, Izbie Karnej Sądu Najwyższego.

Sprawy publiczne, rozstrzygane przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, powinna docelowo rozpoznawać Izba Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych.

Do właściwości tej Izby należy przekazać również:

  • sprawy wyborcze, w tym orzekanie o ważności wyborów i referendum (z zastrzeżeniem, że orzekanie w przedmiocie ważności wyborów i referendum powinno należeć do Sądu Najwyższego w pełnym składzie),
  • sprawy z odwołań od uchwał Krajowej Rady Sądownictwa,
  • odwołań od rozstrzygnięć Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, jeżeli odwołanie takie jest dopuszczalne,
  • ewentualne protesty wyborcze w wyborach do Krajowej Rady Sądownictwa, a także
  • skargi dotyczące przewlekłości postępowania przed Sądem Najwyższym oraz przewlekłości postępowania przed sądami apelacyjnymi w sprawach cywilnych i sprawach należących do właściwości Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych.

- Zmiany związane z właściwością Izb Sądu Najwyższego muszą zostać przeprowadzone tak, aby nie wpłynęło to w istotny sposób na tempo rozpoznawania spraw, które przez ostatni czas niestety znacznie osłabło – twierdzą sędziowie Marta Romańska i Paweł Grzegorczyk. - Zdajemy sobie sprawę z wagi tego problemu. Materia ta powinna znaleźć się w przepisach przejściowych do ustawy, których stworzenie z legislacyjnego punktu widzenia jest stosunkowo proste - dodają.

 

Izba Karna przejmie dyscyplinarki

Sprawy dyscyplinarne i immunitetowe sędziów oraz prokuratorów należy objąć właściwością Izby Karnej Sądu Najwyższego ze względu na łączność z właściwością rzeczową tej izby, uzasadnioną uzupełniającym stosowaniem w sprawach dyscyplinarnych przepisów materialnego i procesowego prawa karnego.

Sprawy te powinny podlegać rozstrzyganiu przez składy orzekające wyłaniane w drodze losowania spośród wszystkich sędziów Sądu Najwyższego, z zastrzeżeniem niektórych stanowisk funkcyjnych.

- W sprawach tzw. sędziowskich, a przynajmniej w części z nich, powinny orzekać jednak składy losowane spośród wszystkich sędziów Sądu Najwyższego. Model taki funkcjonuje dziś w sądownictwie administracyjnym i działał w przeszłości również w Sądzie Najwyższym. To zatem żadne novum – w tym zakresie wracamy jedynie do rozwiązań funkcjonujących przed 2017 r. Sprawy pracownicze i ubezpieczeniowe sędziów Sądu Najwyższego, jeżeli takie są, powinny zostać przekazane właściwym sądom pracy i ubezpieczeń społecznych, które docelowo powinny zająć się ich rozpoznawaniem w dwuinstancyjnym postępowaniu, na ogólnych zasadach – podkreślają sędziowie.

 

Wybór Pierwszego Prezesa SN

Zmiany proponowane w projekcie powinny gwarantować, że kandydat powoływany na stanowisko pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego będzie legitymował się realnym poparciem sędziowskim, które jest niezbędne do zapewnienia autorytetu właściwego temu urzędowi i należytego kierowania pracą Sądu Najwyższego. Konieczne jest także zadeklarowanie, że przedstawienie prezydentowi RP kandydatów na stanowisko pierwszego prezesa Sądu Najwyższego następuje przez podjęcie uchwały Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego.

Wymaganie podjęcia uchwały wynika wprawdzie z charakteru tej czynności, którą podejmuje organ kolegialny działający in gremio.

Dotychczasowe doświadczenia praktyczne i waga tej czynności przemawiają jednak za unormowaniem tej kwestii expressis verbis.

Kadencyjność urzędu pierwszego prezesa Sądu Najwyższego wynika wprost z art. 183 ust. 1 Konstytucji RP. Kadencyjny charakter powinny zachować także stanowiska prezesów Sądu Najwyższego, co wymaga wprowadzenia stosownych rozwiązań na poziomie ustawy. Ponowne powołanie na stanowisko prezesa Sądu Najwyższego powinno być dopuszczalne co najwyżej raz, przy czym kadencje nie powinny następować po sobie, co pozwoli zapewnić odpowiednią rotację na tym stanowisku. Rozwiązanie ograniczające liczbę kadencji należy przewidzieć także w odniesieniu do Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego.

 

Minimalna i maksymalna liczba stanowisk w Izbach

Według autorów projektu, obciążenie Sądu Najwyższego wpływem spraw może być także zmienne, co jest widoczne na tle utrzymującego się od pewnego czasu zdecydowanie zwiększonego wpływu do Sądu Najwyższego spraw cywilnych, związanego z liczbą spraw konsumenckich dotyczących tzw. kredytów frankowych.

Mając to na uwadze, nowa ustawa o Sądzie Najwyższym nie powinna określać konkretnej stałej liczby stanowisk sędziowskich, lecz minimalną i maksymalną liczbę tych stanowisk. Decyzja o określeniu konkretnej liczby stanowisk sędziowskich w ustawowych granicach powinna należeć do Krajowej Rady Sądownictwa, a jej podjęcie powinno następować na wniosek pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, z inicjatywy Kolegium Sądu Najwyższego. Taki sposób określenia liczby stanowisk sędziowskich pozwoli pierwszemu prezesowi Sądu Najwyższego reagować na potrzeby orzecznicze Sądu Najwyższego, związane z możliwymi wahaniami wpływu spraw poszczególnych kategorii bądź zmianami legislacyjnymi dotyczącymi kognicji Sądu Najwyższego.

- Projektowana ustawa – inaczej niż obowiązująca – przewiduje elastyczniejsze rozwiązania co do określania liczby stanowisk sędziowskich w Sądzie Najwyższym. Liczbę tę ma określać, w graniach "widełek" określonych ustawą na wniosek pierwszego prezesa Sądu Najwyższego Krajowa Rada Sądownictwa, nie zaś jak obecnie – prezydent RP – wskazują sędziowie. - Zupełnie nowy jest także mechanizm delegowania do Sądu Najwyższego sędziów sądów powszechnych, którzy mogą także stanowić jego wzmocnienie kadrowe. Delegacja ma następować w drodze otwartego konkursu prowadzonego przez Krajową Radę Sądownictwa. W postępowaniu tym, inaczej niż dziś, nie jest natomiast przewidziany jakikolwiek udział ministra sprawiedliwości - podkreślają.

 

Prezydent nie będzie narzucał regulaminu

Projektowane rozwiązania spowodują przywrócenie Zgromadzeniu Ogólnemu Sędziów Sądu Najwyższego kompetencji, która w ustawie z 2017 r. została przejęta przez organ władzy wykonawczej, a sposób jej wykonywania w ostatnich latach dowodzi, że była wykorzystywana nie w celu właściwego zorganizowania i usprawnienia pracy Sądu Najwyższego z pożytkiem dla obywateli, lecz w celu zwiększenia podatności tej instytucji na wpływy polityczne – uważają prof. Marta Romańska i prof. Paweł Grzegorczyk.

Sędziowie zwracają uwagę, że kompetencja do uchwalenia własnego regulaminu przysługiwała Sądowi Najwyższemu w okresie międzywojennym, w okresie PRL powierzono ją Radzie Państwa, a w 2002 r. przywrócono Sądowi Najwyższemu. Zerwanie z tym rozwiązaniem i przyznanie tego uprawnienia Prezydentowi RP w 2017 r. było zatem powrotem do tradycji ustrojowych PRL, do których twórcy ustawy z 2017 r. się nie przyznawali i nie przyznają, choć w ustawach dotyczących wymiaru sprawiedliwości uchwalonych po 2017 r. można dostrzec więcej przykładów tęsknot do idei sprzed 1989 r.

- Znamienne, że reformatorzy wymiaru sprawiedliwości w chwili uchwalenia ustawy o Sądzie Najwyższym z 2017 r. nie dostrzegli potrzeby powierzenia prezydentowi RP kompetencji do narzucenia regulaminu Naczelnemu Sądowi Administracyjnemu. Nastąpiło to dopiero dwa lata później. Natomiast Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego do dziś zachowało kompetencję do uchwalania regulaminu Trybunału – zwraca uwagę prof. Romańska.

- Naszym zdaniem powierzenie prezydentowi RP  kompetencji do przyjmowania lub zmiany regulaminu Sądu Najwyższego jest sprzeczne z art. 10 Konstytucji RP i wynikającą z art. 173 Konstytucji RP zasadą odrębności i niezależności władzy sądowniczej – twierdzą autorzy projektu. - Jest tak tym bardziej, jeżeli wziąć pod uwagę, że prezydent RP realizuje to uprawnienie w porozumieniu z prezesem Rady Ministrów. Sąd Najwyższy, jego organy, sędziowie, a także inni pracownicy, nie są ustrojowo, organizacyjnie, służbowo podlegli prezydentowi RP. Żadne ustrojowe racje nie stoją zatem za tym, żeby prezydent RP z kontrasygnatą prezesa Rady Ministrów organizował wewnętrzną strukturę i wewnętrzne postępowanie Sądu Najwyższego, podobnie jak nic nie przemawiałoby za tym, aby Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego uchwalało regulamin Kancelarii Prezydenta lub Prezesa Rady Ministrów.

Sędziowie Izby Cywilnej podkreślają, że regulamin Sądu Najwyższego nie reguluje kwestii porządkowych, takich jak np. wstęp do budynku. Wiele regulaminowych przepisów ma zasadnicze znaczenie dla sposobu wykonywania przez Sąd Najwyższy kompetencji z zakresu wymiaru sprawiedliwości. Dotyczy to np. zawartych w regulaminie zasad zarządzania sprawami zarejestrowanymi w poszczególnych izbach, przydziału spraw sędziom, sporządzania planu posiedzeń, wyznaczania terminów posiedzeń i wyznaczania sędziów zastępców do składów orzekających. Są to zatem bardzo istotne i wrażliwe kwestie z punktu widzenia rzetelności postępowania sądowego. Część z nich powinna być zresztą przeniesiona do ustawy, co realizuje projekt.

Powierzenie prezydentowi RP kompetencji do uchwalenia regulaminu jest równoznaczne z przyzwoleniem na doraźne zmiany tego aktu, stosownie do politycznego zapotrzebowania, co przecież w przeszłości miało miejsce. Nie sprzyja to budowaniu zaufania do Sądu Najwyższego jako organu wolnego od wpływów politycznych. Przykładem takich zmian regulaminu, które miały realizować wyraźnie instrumentalne cele, były modyfikacje przebiegu obrad Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego i zgromadzenia sędziów izby mających na celu wybór kandydatów na stanowisko Pierwszego Prezesa i Prezesów Sądu Najwyższego, zmiany dotyczące przydziału spraw sędziom, wyznaczania terminów posiedzeń i obniżenia kworum niezbędnego do podejmowania uchwał. 

 

Co z wydanymi przez neo-sędziów orzeczeniami?

Projekt tego problemu nie rozstrzyga.

- Skutki wadliwości postępowań nominacyjnych powinny być uregulowane w kompleksowy sposób w odrębnej ustawie lub w przepisach przejściowych – uważają sędziowie Romańska i Grzegorczyk. - My wiemy tylko i aż tyle, że w świetle orzeczeń Sądu Najwyższego, Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i Trybunału Sprawiedliwości UE, Sąd Najwyższy w składzie z udziałem sędziów powołanych przy udziale KRS funkcjonującej na podstawie ustawy z grudnia 2017 r. nie czyni zadość wymaganiom wynikającym z Konstytucji, Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności oraz prawa UE. Daliśmy temu wyraz wielokrotnie, m.in. w niedawnym oświadczeniu 37 sędziów SN, którego byliśmy sygnatariuszami – dodają.

 

Usunięcie skargi nadzwyczajnej   

Marcin Dziurda, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, uważa, że to jest bardzo dobrze przygotowany projekt ustawy, który przywraca Sądowi Najwyższemu właściwy kształt i prawidłowe funkcje. Przede wszystkim usuwa zbędne regulacje wprowadzone w ostatnich latach. Ogranicza liczbę Izb SN do trzech - Cywilnej, Karnej oraz Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych.

Projekt zakłada likwidację skargi nadzwyczajnej, jak jednak wynika z uzasadnienia, ma ona zostać zastąpiona przez skargę na naruszenie praw i wolności.

- Miałaby ona wypełnić lukę w obecnym stanie prawnym i pozwolić na ocenę zgodności rozstrzygnięcia w konkretnej sprawie nie tylko z ustawą, ale i z indywidualnymi prawami i wolnościami człowieka i obywatela określonymi w Konstytucji RP lub w wiążącym Rzeczpospolitą Polską prawie międzynarodowym. Trybunał Konstytucyjny nie ma kompetencji w tym zakresie, stąd propozycja, żeby to Sąd Najwyższy rozpoznawał skargi na naruszenie konstytucyjnych praw i wolności – mówi prof. Marcin Dziurda.

Na uwagę – zdaniem prof. Dziurdy - zasługują też liczne nowe szczegółowe uregulowania, które poprawiają obecny stan prawny. Przykładowo, z art. 79 par.  1 ma wynikać, że sędzia Sądu Najwyższego podlega wyłączeniu od udziału w rozstrzyganiu zagadnienia prawnego związanego z konkretną sprawą na zasadach przewidzianych w przepisach właściwych do rozpoznania tej sprawy. Dziś brakuje regulacji w tym zakresie – dodaje cywilista.

Zobacz inne społeczne projekty ustaw przygotowane dla odbudowy wymiaru sprawiedliwości >