Jedyne przyjęte przez komisję poprawki do projektu ustawy o wdrożeniu niektórych przepisów UE w zakresie równego traktowania miały charakter redakcyjny lub doprecyzowujący.
Pięć poprawek do projektu zgłosiła Zdzisława Janowska (SdPl). Przewidywały one przede wszystkim rozszerzenie katalogu obszarów dyskryminacji, przed którymi chronić ma ustawa. Poprawki poparte zostały przez obecnych na posiedzeniu komisji przedstawicieli organizacji pozarządowych. Prezeska Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego Karolina Kędziora, reprezentująca również ponad 30 organizacji zrzeszonych w Koalicji na Rzecz Równych Szans, podkreślała, że choć unijne dyrektywy zawierają zamknięty katalog obszarów dyskryminacji, nie oznacza to, że nie można go poszerzyć, ma on stanowić jedynie minimum dla państw wdrażających zapisy.
Pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Elżbieta Radziszewska, odpowiedzialna za projekt ustawy, wskazała, że zapisy w nim zawarte odpowiadają dyrektywom, których dotyczą.
Kontrowersje wzbudził także zapis, który "wykonywanie zadań dotyczących zasady równego traktowania" powierza Rzecznikowi Praw Obywatelskich. Kędziora przekonywała, że w większości państw europejskich powołany został do tego specjalny urząd, a tam, gdzie rolę tę pełni ombudsman, rozpatrywanych jest znacznie mniej skarg. "Przykładowo na Węgrzech, gdzie jest odrębny urząd, rozpatrywanych jest ok. 1,2 tys. skarg rocznie; natomiast w Grecji, gdzie na straży przestrzegania przepisów antydyskryminacyjnych stoi RPO, skarg jest kilkadziesiąt w ciągu roku" - mówiła. Przypomniała także, że zapis ten budzi wątpliwości co do zgodności z konstytucją.
Janowska przypomniała, że podkomisja zwróciła się do RPO z prośbą o informację, jak wyobraża sobie realizację dodatkowych zadań bez dodatkowych etatów i pieniędzy, jednak na posiedzeniu nie było przedstawiciela RPO.
Joanna Kluzik-Rostkowska (PiS) wyraziła wątpliwość, czy RPO, a także pełnomocnik rządu - który w myśl ustawy będzie nadal sprawował funkcję jako sekretarz stanu w KPRM - będą mieli wystarczające instrumenty, by skutecznie chronić przed dyskryminacją. Anna Bańkowska (SLD) przekonywała natomiast, że jeśli dwie instytucje zajmują się tymi samymi sprawami, żadna z nich nie wywiązuje się ze swoich zadań należycie. Pogląd ten podzielił Marian Filar (DKP_SD), on jednak był zdania, że wystarczy urząd RPO, gdyż każda osoba dyskryminowana jest obywatelem.
Radziszewska podkreśliła, że zarówno poprzedni RPO Janusz Kochanowski, jak i obecna rzeczniczka Irena Lipowicz zaakceptowali to rozwiązanie. Jednak jeszcze kilka miesięcy temu, po objęciu urzędu, Lipowicz wyrażała co do tego wątpliwości, wysuwając m.in. argument o niezawisłości RPO, który teraz ma prawo nie podejmować sprawy, a zgodnie z europejskim standardem takich organów, że musi zająć się każdą, wskazywała także na konieczność rozbudowy urzędu w takiej sytuacji.
Ustawa ma wyznaczyć ogólne walki z dyskryminacją, a także zdefiniować sytuacje, w których różnicowanie grup obywateli będzie dopuszczalne. Ma implementować przepisy unijnych dyrektyw antydyskryminacyjnych, których niepełne wdrożenie zarzucała Polsce KE.
Projekt krytycznie oceniają organizacje zrzeszone w Koalicji na Rzecz Równych Szans. Ich zdaniem ustawa nie wzmocni wystarczająco przestrzegania zasady równego traktowania i w niepełny sposób wdroży antydyskryminacyjne dyrektywy UE.
Prace nad ustawą toczą się od kilku lat, a przeciwko Polsce zostało wszczętych pięć postępowań o niewdrożenie do polskiego systemu prawnego wspólnotowego prawa antydyskryminacyjnego; dwie sprawy trafiły do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.(PAP)