Z informacji Prawo.pl wynika, że MS przygotowało projekt kolejnej nowelizacji Kpc, która ma m.in. uprościć i uporządkować przepisy dotyczące posiedzenia przygotowawczego. Zmiany mają dotyczyć np. kwestii stawiennictwa na nich osoby prawnej - obowiązek w tym przypadku miałby być wyłączony. 

Czy i jak posiedzenie przygotowawcze działają w praktyce było tematem jednego z paneli rozpoczętej w środę konferencji "Praktyka wobec nowelizacji postępowania cywilnego - konsekwencje zmian" zorganizowanej przez Wolters Kluwer Polska oraz Katedrę Postępowania Cywilnego WPiA Uniwersytetu Warszawskiego. 

Czytaj: 
Miała przyspieszać, sprawia problemy - procedura cywilna do poprawki>>

Wielka reforma procedury cywilnej na razie bez dobrych efektów>>

Kolubryna, przyjęta bez głębszych konsultacji 

Krystian Markiewicz, dr hab. nauk prawnych, prof. w Instytucie Nauk Prawnych na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach i sędzia tamtejszego Sądu Okręgowego, wskazał że narzędzie to nie jest praktycznie stosowane. Przypomniał równocześnie, że przed nowelizacją obowiązywał art. 207 par. 4 Kpc, który przewidywał tzw. posiedzenie organizacyjne (wstępne), z którego sądy coraz chętnej z niego korzystały. 

- Posiedzenie przygotowawcze to jest kolubryna, są 33 przepisy, które zastąpiły jeden przepis i miały w sposób łatwy i przyjemny uprościć postępowanie. Jako zasadę wprowadzono w Kpc, coś co od razu okazało się wyjątkiem, bo posiedzenia przygotowawcze - jak wynika choćby z moich rozmów z sędziami - jest obecnie absolutnym wyjątkiem - wskazał sędzia. 

Dodał, że problemem także tych zmian jest to, że nie zastanawiano się jak realnie wpłyną na pracę sądów i czy spowodują przyspieszenie. Sędzia dodał, że pandemia ujawniła kolejne potrzeby, np. w zakresie możliwość szybkich doręczeń, czyli prowadzenie zdalnie postępowań. - Okres pandemii zatrzymał sądy, a to co zaproponowano w nowelizacji nie ułatwiło procedowania w okresie pandemii - dodał. 

Marcin Walasik, dr hab. prof. Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza i jednocześnie sędzia Sądu Rejonowego w Poznaniu podkreślił, że od początku było wiadomo, że lekarstwo w postaci posiedzenia przygotowawczego zaprojektowane w ustawie nie zaradzi stwierdzonym wcześniej przypadłościom. 

Czytaj: Posiedzenia przygotowawcze miały być powszechne, ale sądy ich unikają>>

- Przede wszystkim wyznaczenia posiedzenia przygotowawczego wymaga bardziej wnikliwego opracowania sprawy. Trzeba przygotować koncepcje rozstrzygnięcia, warianty, które można zaproponować stronom przy zawieraniu ugody, trzeba mieć pomysł na plan rozprawy i nakład pracy, które w te czynności zostanie włożony jest zazwyczaj czasem straconym, z tego względu, że są małe szanse na powodzenie posiedzenie przygotowawczego - mówił.

Kierunek dobry, bariery nie tylko w ustawie 

Sędzia wskazał równocześnie, że w jego ocenie projektodawca był świadomy ograniczeń. - W uzasadnieniu wskazano bowiem, że najwyższą wydajność nowego systemu w pracy ze sprawą cywilną będzie można uzyskać po zmianie organizacji sądu, polegającej na wprowadzeniu kancelarii i biura sędziego. To pozwoliłoby w pełni wykorzystać potencjał fazy przygotowawczej, w której sędzia zostałby wyposażony w narzędzia pozwalające mu na samodzielne procedowanie ze sprawą w sposób najbardziej elastyczny, a zarazem efektywny - przytaczał. 

 

Jak dodał, to uzasadnieni jest jednak zupełnie oderwane od realiów w jakich funkcjonują sądy i sędziowie. - Można to traktować w ramach postulatów science fiction. Przez rok obowiązywania nowelizacji, nic takiego się nie wydarzyło co zwiększyłoby wsparcie kadrowe sędziów, zwłaszcza o bazę pomocniczą asystentów referendarzy - mówił. 

Przyznał jednak, że drugim ambitnym celem noweli było - jak wskazał - przeorientowanie filozofii postępowania cywilnego, w miejsce modelu sprawiedliwości judykacyjnej czyli nakierowanej na rozstrzygnięcie sprawy autorytatywnie przez sąd zaproponowano wprowadzenie modelu sprawiedliwości koncyliacyjnej, kompromisowej, pojednawczej, naprawczej. 

- Chodzi o zaangażowanie stron w zakończenie sporu i współkształtowanie rozstrzygnięcia. I wyraźnie widać, że ustawodawcy zależy na zmianie sposobu w jaki patrzymy na cele postępowania cywilnego i warto zastanowić się dlaczego i w tym zakresie nie został uzyskany efekt - mówił. 

Pięć bariery dla polubownego rozwiązania sporów

Sędzia Walasik wymienił przy tym pięć barier, które w jego ocenie wpływają na to, że alternatywne metody rozwiązywania sporów nadal nie cieszą się popularnością. 

- Po pierwsze ciągle brak jest odpowiedniej świadomości prawnej osób podsądnych, to jest kwestia edukacji, wychowania promocji, pewnych postaw ugodowych, pojednawczych. Po drugie występują bariery natury emocjonalnej, czy kulturowej, obserwuję osobiście nieustępliwość jako dominującą cechę podsądnych. Po trzecie za sędziowskiego stołu bardzo często dostrzegam, że pełnomocnicy nie spełniają roli jakiej można by od nich oczekiwać, często są wręcz nastawieni na zantagonizowanie stron - mówił. 

Dodał, że czwartą barierą są braki w umiejętnościach miękkich sędziów, którzy pod presję innych obowiązków w innych sprawach, nie angażują się w takie rozwiązania. 

 


Z kolei piąta ma związek z podmiotami instytucjonalnymi. - Przykład z jednej ze spraw. Oznajmiłem pełnomocnikowi podmiotu instytucjonalnego, że roszczenie dochodzone przez powoda jest uzasadnione i usprawiedliwione co do zasady i dobrze by w drodze ugody ustalić wysokość świadczenia. Od razu stwierdził, że musi decyzję skonsultować z prezesem, dyrektorem, a poza protokołem dodał, że żaden prezes, dyrektor się na to nie zgodzi, z obawy przed zarzutem niegospodarności. Nawet - jak dodał - jeśli by to było za cenę wyższych kosztów związanych z przedłużaniem postepowania, podstawę musi stanowić prawomocny wyrok - wskazał sędzia.