Rozmowa z dr. Ireneuszem Kamińskim, ekspertem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka

Krzysztof Sobczak: Które problemy opisane w raporcie Europejskiego Komitetu ds. zapobiegania torturom oraz nieludzkiemu traktowaniu lub karaniu są sprawami szczegółowymi, a które mają wymiar systemowy?
Ireneusz Kamiński:
Rzeczywiście, one układają się w dwie takie grupy. Jedna z nich to szczegółowe przypadki odnotowane przez wysłanników Komitetu podczas ich rozmów, na przykład w zakładach karnych, czy z osobami, które kiedyś w nich przebywały, albo miały inne kontakty z organami ścigania. Metodologia raportu jest taka, że nie wizytuje się wszystkich zakładów, bo to byłoby niemożliwe, a odwiedza się tylko ich niewielką część. Szereg wykazanych w raporcie uchybień to są uchybienia konkretne. Na przykład, że prysznic nie działa, albo nie ma w nim ciepłej wody.

Wystarczy te usterki naprawić i będzie dobrze.
Tak, i na tym też polega monitoring, żeby wskazać niedociągnięcia w konkretnych miejscach. Ale ma on też szersze znaczenie, ponieważ pokazuje jakie sprawy są lub mogą być oceniane z punktu widzenia nieludzkiego lub poniżającego traktowania.

Nieczynny prysznic można naprawić. Ale jeśli skargi na coś nie można złożyć, ponieważ procedura tego nie przewiduje, albo nie można doprowadzić do jej skutecznego rozpatrzenia, to nie mamy już do czynienia z incydentalnym i drobnym przypadkiem.
W takiej sytuacji mamy do czynienia z problemem systemowym. Przykładem takiego problemu jest norma powierzchni przypadająca na jedną osobę przebywającą a zakładzie karnym lub areszcie śledczym. W Polsce obowiązuje norma 3 metrów kwadratowych, a Komitet cały czas mówi o 4 metrach, bo taką normę przyjęła Rada Europy. Jeśli więźniowie skarżą się na ciasnotę, to administracja więzienna odpowiada im, ze norma 3 metrów jest przestrzegana. Ale Komitet uznaje, że przetrzymywanie skazanych w takich warunkach narusza normy europejskiej konwencji. To jest typowy problem systemowy, który nie zostanie rozwiązany, dopóki polskie normy nie zostaną dostosowane do europejskich. W kolejnych raportach Polska także będzie w tej sprawie upominana.
Podobny charakter mają też przywoływane w raporcie postępowania związane ze skargami dotyczącymi np. pobicia zatrzymanych przez policjantów.

Ich skargi nie zostały skutecznie rozpatrzone?
Raport wskazuje, że czegoś brakuje w systemie reagowania na takie przypadki. Na przykład, że sprawy te trwają bardzo długo, że osoby skarżące są przesłuchiwane późno, często po wielu dniach. Co więcej, dopiero wtedy te osoby są kierowane do lekarza, który ma dokonać obdukcji. A wtedy okazuje się, że nie ma już żadnych śladów. Do tego policjanci oskarżani o złe traktowanie zatrzymanych byli przesłuchiwani dopiero po wielu miesiącach albo wcale, a postępowania były w końcu umarzane przez prokuraturę. Raport nie mówi o stosowaniu w Polsce tortur, ale jednak w tym kontekście odnotowuje pojedyncze przypadki skarg osób zatrzymanych przez policję na złe traktowanie. I zwraca uwagę na fakt, że skargi tych osób nie zostały właściwie rozpatrzone i ocenione. To obciąża polskie państwo, nawet jeśli raport mówi o odosobnionych przypadkach. W omawianych przez raport przypadkach zabrakło sprawnej procedury. Gdyby one trafiły do Strasburga, to Polska przegrałaby je. Właśnie ze wskazaniem, że państwo nie stworzyło właściwej procedury dla rozpatrywania skarg obywateli.

Czy podobny charakter ma zarzut o brak możliwości korzystania z pomocy prawnika na wczesnych etapach postępowania?
Tak, to ma taki charakter. Jeśli osoba zatrzymana nie ma dostępu do prawnika podczas pierwszych przesłuchań, to jest to przez Komitet uznawane za poważny problem. To jest zresztą istotne też przy takich przypadkach, jak te skargi na niewłaściwe potraktowanie zatrzymanego przez policjantów. Gdyby przy pierwszym ich przesłuchaniu był prawnik, poszkodowany prawdopodobniej by mu o tym powiedział. Zostałby też zapewne pouczony przez prawnika co do swoich uprawnień. Prawnik mógłby też naciskać na policję i prokuraturę w sprawie szybkiego powołania biegłego lekarza i generalnie szybkiego rozpatrywania skargi. Teraz jest tak, że osoba taka przebywa w areszcie, więc kieruje skargę do naczelnika tego aresztu, że podczas zatrzymania została na przykład pobita. Naczelnik przekazuje to w swoim rytmie innym podmiotom, w końcu to trafia do prokuratury, która dopiero wtedy zarządza badanie. To odbywa się po kilkunastu dniach, a więc rzeczywiście sprawa może już nadawać się tylko do umorzenia, bo nie da się sprawdzić, czy do pobicia doszło. 

Ale obowiązująca w Polsce procedura nie wymaga obecności prawnika przy pierwszym przesłuchaniu na policji?
Tak, obecnie policja nie ma obowiązku wzywania adwokata osoby zatrzymanej do udziału w pierwszym przesłuchaniu. Tymczasem Komitet w swoim raporcie stwierdza, że taka zasada jest konieczna, oraz że powinna być wprowadzona procedura informowania o takim uprawnieniu osoby zatrzymanej. Podobnie jak obowiązek informowania takich osób o innych ich uprawnieniach. Ale to wymaga zmian w polskim prawie.