Zdaniem minister pracy, dobrowolne korzystanie z OFE mobilizowałoby fundusze do jeszcze większej skuteczności przy pomnażaniu środków klientów na przyszłą emeryturę. Twierdzi, że teraz fundusze nie mają motywacji, bo przynależność do OFE jest obowiązkowa.
Zdaniem Piotra Jaworskiego z Krajowej Izby Gospodarczej proponowane przez resort pracy zmiany dotyczące emerytur są niepożądane. - Przeniesienie pieniędzy z OFE tylko do ZUS nie byłoby korzystne dla portfela emerytów. Za to bardzo ważne jest zachęcanie pracowników także do dobrowolnego oszczędzania na starość - mówi Jaworski. - Takie wypowiedzi są szkodliwe, bo osłabiają społeczne zaufanie do reformy emerytalnej. Polska jest jedynym krajem w Europie, w którym nurt demontażu systemu emerytalnego jest tak silny. BCC uważa, że jest to próba uniknięcia odpowiedzialności za brak kolejnego, niezbędnego etapu reformy, a więc podwyższenia wieku przejścia na emeryturę oraz tzw. wielofunduszowości, czyli dywersyfikacji funduszy i zwiększenia możliwości ich wyboru przez przyszłych emerytów - twierdzi Wojciech Nagel, ekspert Business Centre Club. Jego zdaniem, niestety sygnały dochodzące z rządu przemawiają do wyobraźni wielu osób. Jak wiadomo do OFE odprowadzanych jest 7,3 proc. naszych pensji, a do ZUS-u 12,2 proc. Tymczasem z ZUS-u dostajemy co najmniej kilkaset złotych, podczas gdy pierwsze emerytury wypłacane z OFE wynoszą około 100 złotych brutto miesięcznie, a najniższa 23 złote. Mało kto rozumie jednak, że system ZUS-u, jak i KRUS-u od dawna są niewydolne. Płacący składki do ZUS-u dopłacają faktycznie za tych, którzy płacą składki do KRUS, którego aż 90 proc. zobowiązań pokrywa budżet państwa. - Niewiele osób zdaje sobie również sprawę, że po przepracowaniu co najmniej 30 lat, to właśnie środki z OFE będą większą składową ich emerytury - mówi Nagel o podkreśla, że BCC apeluje do rządu o realny program dokończenia reformy emerytalnej i zakończenie zastępczej dyskusji na jej temat.