Do katastrofy pociągu relacji Warszawa Wschodnia-Katowice doszło w sierpniu 2011 roku niedaleko miejscowości Baby.
W październiku 2014 r. Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim skazał mężczyznę na karę 3 lat i 3 miesięcy więzienia i dodatkowo orzekł 4-letni zakaz prowadzenia pojazdów w ruchu kolejowym. Obrońcy maszynisty wnosili o uchylenie wyroku w całości i przekazanie sprawy do ponownego rozpatrzenia sądowi pierwszej instancji. Sąd Apelacyjny w Łodzi w środę utrzymał jednak wcześniejszy wyrok. Sąd pod przewodnictwem Krystyny Mielczarek uznał, że wyrok sądu pierwszej instancji jest „prawidłowy w każdym zakresie, a więc - ustalenia sprawstwa, ustalenia stopnia winy, postaci tej winy, dokonania kwalifikacji prawnej i wymiaru kary”.
W odczytanym uzasadnieniu wyjaśniono też, że nie było również podstaw do pozytywnego rozpatrzenia alternatywnego wniosku obrony dotyczącego obniżenia kary. Zdaniem sądu apelacyjnego orzeczona wcześniej kara uwzględnia zarówno okoliczności obciążające oskarżonego (związane ze stopniem naruszenia fundamentalnych reguł związanych z bezpieczeństwem w ruchu kolejowym), jak i okoliczności łagodzące (niekaralność, pozytywny przebieg pracy na kolei). „Doszło do błędu, który przyjął formę taką, że odpowiedzialność karna musi być przypisana i poniesiona przez oskarżonego. Wszystkie elementy związane z zachowaniem zasady bezpieczeństwa, jakie w tym momencie na stacji Baby nie zostały zachowane przez oskarżonego skutkować muszą utrzymaniem wyroku w mocy” – uzasadnił sąd apelacyjny.
Po ogłoszeniu wyroku obrońca maszynisty adwokat Michał Kraiński poinformował, że będzie rozważane wniesienie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego. „W dalszym ciągu uważamy, że opieranie wyroku na założeniu polegającym wyłącznie na błędzie maszynisty jest nieprawidłowe. Sąd pierwszej instancji nie dopuścił, naszym zdaniem, żadnych dowodów, które mogłyby przewidzieć odmienną wersję wydarzeń i oparł rozstrzygnięcie tylko i wyłącznie na tej wersji” – wyjaśnił Kraiński. Dodał, że według skazanego maszynisty oraz wspierającego go związku zawodowego do katastrofy przyczyniły się błędy dyspozytora ruchu.
„W sytuacji, gdy był remont na stacji i priorytet miał pociąg z kibicami przejeżdżający pod specjalnym nadzorem z kierunku przeciwnego dyspozytor działał pod tak dużym stresem, że w naszej ocenie nie zdążył ustawić prawidłowo ścieżki przejazdu pociągu, którym kierował oskarżony. W naszej ocenie z przyczyn oczywistych zeznania dyspozytora nie będą obciążać jego samego. W dalszym ciągu uważamy, że w toku postępowania powinien być rozważany również ten drugi wariant, czego w naszej ocenie nie zrobiono” – powiedział adwokat.
Dodał, że po sporządzeniu przez sąd pisemnego uzasadnienia i poznaniu w szerszym zakresie motywów dot. odrzucenia apelacji zostanie rozważona decyzja o wniesienie skargi kasacyjnej do SN. Wniesienie takiej skargi nie wstrzymuje jednak automatycznie wyroku, który jest prawomocny.
Do wypadku pociągu relacji Warszawa Wschodnia-Katowice doszło w sierpniu 2011 roku niedaleko miejscowości Baby. Wykoleiła się tam lokomotywa i cztery wagony, następnie lokomotywa uderzyła w nasyp, a jeden z wagonów wypadł z torów i przewrócił się. Na miejscu zginęła jedna osoba, kilka tygodni później w szpitalu zmarła kolejna; 162 pasażerów zostało rannych.
Według śledczych przyczyną wypadku była nadmierna prędkość, z jaką pociąg wjechał na rozjazd. Przed wypadnięciem z torów skład jechał z prędkością 113,1 km/godz., a ograniczenie prędkości w tym miejscu wynosi 40 km/godz.
Biegli z zakresu kolejnictwa wykluczyli niesprawność urządzeń technicznych i potwierdzili ustalenia prokuratury, kto ponosi odpowiedzialność za spowodowanie wypadku. Potwierdził to również raport Państwowej Komisji Badań Wypadków Kolejowych.
Ostatecznie śledczy oskarżyli maszynistę o nieumyślne sprowadzenie katastrofy w ruchu kolejowym, której następstwem była śmierć dwóch osób oraz doznanie obrażeń ciała różnego stopnia przez 162 inne osoby. (PAP)
duk/ pz/