Dane statystyczne pokazują, że z roku na rok liczba takich zdarzeń wrasta. W 2016 r. zawiadomień do prokuratury dotyczących różnego rodzaju napaści na kuratorów był 111, w 2017 - 135, a w 2018 już 136. Do najbardziej drastycznego doszło 16 marca 2010 roku - kurator sądową Paulinę Ozgę znaleziono skatowaną na posesji w Michałowie koło Środy Śląskiej. Zmarła. Takich sytuacji jest jednak więcej - kuratorzy wymieniają m.in. przypadek kolegi, który po pobiciu, nieprzytomny został położony na torach tramwajowych - na szczęście zdołano go uratować. Wspominają też przypadek koleżanki, którą próbowano wypchnąć przez barierkę, czy brutalny gwałt na innej kurator.  

Czytaj: Kuratorzy trenują, jak pokonać agresję>>

Oswajanie ryzyka i dualizm myślenia

Jest też ciemna liczba. Wielu spraw kuratorzy po prostu nie zgłaszają, wychodząc z założenia, że te dotyczące np. gróźb karalnych czy napaści słownych zostaną umorzone jako wpisane w ryzyko zawodowe. Pokutuje też swoisty dualizm myślenia.  - Z jednej strony wykonujemy polecania sądu, jesteśmy funkcjonariuszami publicznymi, ale z drugiej strony mamy działać dla dobra naszego podopiecznego. I właśnie w tym zakresie mamy wątpliwości, bo jeśli kurator złoży oficjalne zawiadomienie, to może swojemu podopiecznemu zaszkodzić. Analizując co zrobić, czy zgłosić czy nie - patrzy przez pryzmat tego człowieka. I spraw lżejszych gatunkowo nie zgłasza - mówi przewodniczący Krajowej Rady Kuratorów Sądowych Grzegorz Kozera.

 


Dodaje, że dochodzi do swoistych paradoksów. Sytuacje, które przez innych odbierane byłyby jako obraźliwe, czy groźby, przez kuratorów traktowane są jako wybryk np. pijanej osoby. - Wchodzimy w błędne koło, ryzyko staje się swoistym elementem wykonywanej pracy. A to niestety prowadzi do obniżania standardów w kontaktach kurator - podopieczny - dodaje.  

W pracy kuratorów dochodzi też do swoistego oswajania ryzyka. Jak mówi kurator Aleksander Samek, po pewnym czasie kuratorzy stają się obojętni na różnego rodzaju zagrożenia. - Ktoś, kto patrzy na to z boku, ocenia taką sytuację jako niebezpieczną, my to ryzyko bagatelizujemy. Traktujemy je jak normę - a tak oczywiście nie powinno być - zaznacza. 

Najniebezpieczniej w sprawach rodzinnych

Paradoksalnie - jak mówią kuratorzy - do mniejszej liczby tego typu incydentów dochodzi w kontaktach ze skazanymi. Choć ci ostatni - szczególnie z wyrokami za przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu są większym zagrożeniem.  - W przypadku takich osób, skazanych, są określone restrykcje. Oni maja świadomość, że to jest czas próby, że mają określone obowiązki. Zdecydowanie gorzej jest w przypadku kuratorów rodzinnych. Tam emocje - m.in. przy odbieraniu dzieci są tak duże, że puszczają hamulce - mówi Kozera. 

Czytaj: Rodzic utrudnia kontakty? Kurator nie może reagować>>

Czego brakuje? 

Kuratorzy podkreślają, że przede wszystkim systemowych rozwiązań. Dziś zabezpieczenie kuratorów opiera na dobrej woli prezesów sądów. Wielu wdrożyło procedurę alarmową, korzystają z usług firm komercyjnych, które oferują możliwość zaalarmowania przez kuratora o sytuacji zagrożenia i zlokalizowania go. Problem w tym, że rozwiązanie jest kosztowane, więc część sądów z niego nie korzysta. Wątpliwości mają też sami kuratorzy - dla niektórych narzędzie to jest zwyczajnie zbyt skomplikowane w użyciu. 

- Można byłoby zastanowić się nad wprowadzeniem rozwiązania, że kuratorzy podobnie jak policjanci w patrolach, wykonują czynności parami, nie indywidualnie. Ale to musi się wiązać ze zwiększeniem naszej liczby i dostosowaniem pewnych zasad pracy. Można by też wprowadzić takie rozwiązania nie obligatoryjnie, ale fakultatywnie - w sytuacjach kiedy wiemy, że może być niebezpiecznie, np. w pracy ze skazanymi kwalifikowanymi jako trudni - mówi Samek. 

Kuratorzy przypominają też, że część z ich podopiecznych ma różnego rodzaju zaburzenia psychiczne lub osobowościowe. - Prawda jest taka, że nigdy nie mamy 100 proc. pewności. Możemy pracować z kimś latami i pewnego dnia może dojść do jakieś sytuacji zapalnej, która zakończy się agresją wymierzoną w kuratora - dodaje. 

Czytaj: Kuratorzy obawiają się zmian w swojej ustawie>>

Istotne wsparcie już po incydencie

Dlatego - jak dodają - brakuje też rozwiązań dających kuratorom wsparcie już po incydencie. Chodzi to zarówno o pomoc psychologiczną jak i prawną. 

- Normalną konsekwencją napaści są napady lęku, lęk przed powrotem do pracy, pójściem w teren. Więc pomoc psychologiczna jest bardzo istotna. Podobnie jak w przypadku pomocy prawnej, czyli wsparcia ze strony prawnika. Kurator w takich sytuacjach jest ofiarą przestępstwa i ze sprawcą musi się skonfrontować na sali sądowej. Zdarza się też, że w odwecie jest pozywany z powództwa cywilnego, albo nawet prywatno skargowego - i też potrzebuje pomocy - mówi Kozera.  Jak dodaje, wprowadzenie takich rozwiązań dawałoby kuratorom poczucie, że nie są pozostawieni sami sobie. 

- Pamiętajmy, że w jeszcze trudniejszej sytuacji są kuratorzy społeczni. Oni nie są nawet ubezpieczeni - ich sytuacja też powinna zostać uregulowana - dodaje.