- Projektowane przepisy gwarantują ochronę wyłącznie osobom, które sygnalizują przestępstwa o charakterze korupcyjnym, finansowym czy księgowym. Oznacza to, że osoba, która informuje np.  o sytuacji narażenia zdrowia lub życia ludzi na niebezpieczeństwo lub innym poważnym przestępstwie w miejscu pracy, nie podlegałaby ochronie. W mojej opinii jest to niekonsekwentne – komentuje Aleksandra Kobylińska, analityczka w Instytucie Spraw Publicznych.

Czytaj więcej>>Nowa ustawa antykorupcyjna..

- W praktyce mieliśmy takie przypadki jak np. doniesienie jednego z pracowników o tym, że inny dopuścił się gwałtu na koleżance. Takie przypadki pod rządami nowej ustawy nie będą ochronić  sygnalizatora. Zawężenie do przypadków korupcji można porównać do ochrony świadka w procesie karnym. Tymczasem inne państwa unijne obejmują regulacjami dużo więcej przypadków nadużyć w firmach. Dodać przy tym trzeba, że projektowana ustawa dotyczy nieprawidłowości w przedsiębiorstwach prywatnych i państwowych oraz urzędach publicznych - podkreśla Aleksandra Kobylińska.

Aktualny stan prawny
Instytut Spraw Publicznych od lat zabiega o skuteczniejsze rozwiązania, które chroniłyby osoby przekazujące informacje o nieprawidłowościach w środowisku zawodowym. Aktualny stan prawny zdecydowanie nie gwarantuje sygnalistom odpowiedniego wsparcia. Opublikowany 23 października projekt ustawy o jawności życia publicznego wprowadza zręby ochrony dla osób ujawniających nieprawidłowości. Jest to niewątpliwie krok naprzód w kierunku poprawy sytuacji sygnalistów, w naszej opinii jednak rozwiązania zaproponowane w projekcie są zdecydowanie zbyt wąsko zakrojone.

We wtorek 24 października Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której wezwał Komisję Europejską, by do końca roku opracowała propozycję regulacji wprowadzającej standardy ochrony sygnalistów w całej Unii Europejskiej. Tego samego dnia w Polsce opublikowano projekt ustawy o jawności życia publicznego, w której zaproponowano rozwiązania mające chronić osoby ujawniające nieprawidłowości w miejscach pracy.
- Utrata pracy, problemy finansowe czy wielomiesięczne batalie przed sądami, w których sygnalista w starciu z pracodawcą jest często na straconej pozycji – wylicza Aleksandra Kobylińska, autorka raportu „Sygnaliści – ludzie, którzy nie potrafią milczeć” z 2015 r., w którym Instytut Spraw Publicznych wziął pod lupę 12 przypadków polskich  whistleblowers.

Ochrona sygnalistów
Ochroną objęci byliby zarówno pracownicy etatowi, jak i osoby zatrudnione na umowie cywilnoprawnej, a także przedsiębiorcy związani stosunkiem umownym z podmiotem, którego dotyczą informacje o nieprawidłowościach. Osoby ujawniające organom ścigania nieprawidłowości, do których dochodziło w jej środowisku zawodowym,  mogłyby także liczyć na zwrot kosztów obsługi prawnej w ramach postępowania sądowego.

Wewnętrzne systemy są konieczne
- W ustawie zabrakło też innych istotnych rozwiązań, które w naszej opinii są nieodzowne dla stworzenia dobrego systemu ochrony osób sygnalizujących nieprawidłowości - twierdzi przedstawicielka ISP. Jedną z niewykorzystanych szans są przepisy obligujące instytucje publiczne i przedsiębiorców do stworzenia wewnętrznych systemów antykorupcyjnych, w których nie znalazła się żadna wzmianka dotycząca systemów sygnalizowania nieprawidłowości w obrębie instytucji czy firm. A przecież wsparcie sygnalistów powinno się budować od najniższego poziomu, by nadużycia były jak najwcześniej wykrywane i zwalczane w ramach organizacji, zanim osiągną taką skalę, która będzie podstawą do interwencji organów ścigania.

Dostęp do informacji publicznej
Zdaniem Aleksandry Kobylińskiej dobrym pomysłem jest kwestia rejestru umów, który ma być jawny.
Innym problemem, który został nieprawidłowo potraktowany w projekcie jest pojęcie nadużywania prawa do informacji przez obywateli. Zdarzają się bowiem przypadki, gdy jeden człowiek składa 50 wniosków o informacje przetworzone z ostatnich kilku lat, do których skopiowania trzeba  angażować  dodatkowych pracowników ( np. w gminie lub SN, anonimizowane kopie umów z 5 lat). Według projektu urzędnik będzie mógł wydać w takiej sytuacji decyzję odmowną.
Zdaniem Kobylińskiej ten fragment projektu jest zbyt ogólny, stawia na uznaniowość decyzji urzędnika i nie podaje żadnych kryteriów oceny, czym jest w tym wypadku "uporczywość". Mogą to być np. pytania Fundacji Watch Dog Polska do CBA i ABW o podsłuchy operacyjne.