W naszym kraju kobiety stanowią 35 proc. menedżerów i dyrektorów, 36 proc. przedsiębiorców (Niemcy – 28 proc., Szwecja – 26 proc.), ale tylko 2 proc. sprawuje najwyższe funkcje w zarządach firm. Aż 94 proc. Polek ma co najmniej średnie wykształcenie, co plasuje nas w samej czołówce Europy. Jednak wskaźnik zatrudnienia kobiet ciągle pozostaje niski. Pomimo tego, że kobiety są lepiej wykształcone, bardziej efektywne i pracowite są zatrudniane o wiele rzadziej niż mężczyźni. Mało aktywne na rynku pracy są kobiety posiadających dzieci.
„Dyskryminacja kobiet na rynku pracy rozpoczyna się już na etapie rekrutacji: poszukuje się dyrektora, menedżera, kierownika, a z drugiej strony sekretarki, czy asystentki, pyta o sytuację rodzinną, czy plany prokreacyjne. Tzw. sfeminizowane zawody (nauczycielka, pielęgniarka, sekretarka) należą do najniżej opłacanych. Brak dostatecznej instytucjonalnej opieki nad dziećmi powoduje, że trudniej kobietom pogodzić obowiązki rodzinne z życiem zawodowym (tylko 33 proc dzieci jest objętych opieką żłobkową, 50 proc w miastach i 14 proc na wsi – opieką przedszkolną, podczas gdy średnia europejska to ponad 80 proc.). Jest to również jeden z powodów przedwczesnego wycofywania się kobiet z rynku pracy - po 55 roku życia kobiety rezygnują z aktywności zawodowej, by zaopiekować się wnukami. Ale jest również druga strona medalu – postawa kobiet: brak wiary we własne siły i możliwości, mniejsze wymagania płacowe (kobiety podczas rozmów kwalifikacyjnych żądają ok. 35 proc. mniej niż mężczyźni ubiegający się o to samo stanowisko). Poza tym (jak wykazały badania przeprowadzone przez CBOS na Mazowszu) 42 proc kobiet w miastach i aż 57 proc na wsi zrezygnowałaby z pracy, gdyby ich partner zarabiał wystarczająco dużo, by utrzymać rodzinę” – dodaje Monika Zakrzewska.
Obok wszystkich niepokojących sygnałów, są też i te dobre. W czasie kryzysu ekonomicznego zmniejszył się udział kobiet w bezrobociu rejestrowanym. Niestety, stopa bezrobocia wśród kobiet ciągle jest wyższa niż wśród mężczyzn.