Dyrektor szkoły może zdecydować o przejściu na zdalne nauczanie za zgodą organu prowadzącego i po uzyskaniu pozytywnej opinii powiatowego inspektora sanitarnego. Ta ostania nie może jednak powstać w oderwaniu od konkretnego przypadku. Jedna z warszawskich szkół – licząca około 800 uczniów – do tej pory dzielnie opierała się Covidowi. Do tego stopnia, że w ubiegłym roku część rodziców, protestując przeciwko "braku reakcji" na wzrastającą liczbę chorych dzieci, nie wysyłała swoich do szkoły. Teraz zwątpił sam dyrektor, uznając, że szkołę trzeba zamknąć.

Coraz więcej szkół uczy zdalnie, a procedury wciąż niejasne>>

 

Zabraknie kadry? Pogadamy

- Nad tym jak COVID się u nas rozprzestrzenia nikt już nie panuje. Zaczęło się miesiąc temu niewinnie od jednej z klas, trafiła na zdalne, tydzień później na zdalnym były już dwie klasy. Ale przecież do szkoły chodzą rodzeństwa. Po kolejnym tygodniu "na zdalnym" wylądowały kolejne klasy, a poprzednie wróciły, tyle że w dużej części bez zrobionych testów (bo rodzice nie muszą). Efekt – teraz zdalnie uczą się znowu te same klasy, plus wylądowały na niej starszaki - konkretnie większość ósmych i część siódmych klas, bo zakażeni byli nauczyciele - mówi jeden z członków Rady Rodziców. Chorują m.in. osoby z obsługi szkoły i to również te zaszczepione.

- Z nauczycielami też jest ciekawie. Mamy w szkole małżeństwa. Jak jedno było na kwarantannie, drugie chodziło do pracy - bo przecież to wynika z przepisów. No to po tygodniu mieliśmy już kolejnych nauczycieli chorych i kolejne klasy w domu - mówi ojciec 14-latka. Jak przyznaje i on, i wielu rodziców nie bardzo się tym przejmowało, dopóty do klasy jego syna nie dotarła informacja o koledze w ciężkim stanie, który przebywa w szpitalu. - Dla wielu z nas żarty się skończyły. Przy okazji wyszło, jak wiele nastolatków jest niezaszczepionych. Dodatkowo z młodszych klas rodzice solidarnie przetestowali wszystkie dzieci, które wracały z izolacji. Okazało się, że 9 na 23 jest pozytywnych  i w dodatku bezobjawowych - dodaje.

 


Dyrektor zdecydował, że już czas przejść na zdalne nauczanie i wystąpił o opinię Sanepidu i tu czekała na niego niemiła niespodzianka – pozytywnej opinii nie uzyskał. Na pytania rady rodziców odpowiedział, powołując się na stanowiska Sanepidu i kuratorium, że szkoła nie spełnia wytycznych wymaganych, by przejść na zdalne nauczanie.

-  Czyli - mówiąc wprost - może jest i źle, ale nie tak, żeby przejść całościowo na naukę zdalną. Usłyszeliśmy też, że "można to rozważać" jeśli co najmniej 50 proc. kadry będzie wyłączonej lub co najmniej jeden przypadek koronawirusa w każdej klasie. Tylko ja się pytam jak to sprawdzić? Każdy uczeń musiałby być testowany, jest mnóstwo przypadków "dziwnych" wirusów, katarów, kaszelków itp. Sporo dzieci jest na zwolnieniu w domu, ale jak sprawdzić czy z powodu COVID czy nie? - mówi rozmówca z rady rodziców. Z kolei z kuratorium przyszła odpowiedź, że "problemem szkoły" jest zbyt dużo zdrowych nauczycieli. - Znajomy powiedział, że jak nam zacznie brakować kadry, to wtedy jest to możliwe - dodaje.  

Sprawdź w LEX: Czy rodzice muszą wyrazić zgodę na przetwarzanie danych osobowych w związku z nauczaniem zdalnym realizowanym przez szkołę? >

 

Kuratorowi nic do tego

Ten ostatni wątek jest ciekawy o tyle, że kuratorium nie ma nic do powiedzenia w całej procedurze przechodzenia szkoły na zdalne nauczanie.
- To zgodnie z przepisami jest decyzja dyrektora po zasięgnięciu opinii Sanepidu i za zgodą organu prowadzącego. Kuratorium nie uczestniczy w procesie decyzyjnym, ani w zakresie opinii, ani w zakresie wyrażenia zgody. Jedynie się je zawiadamia informacyjnie, że takie przejście jest. Z kolei organem prowadzącym najczęściej jest burmistrz, prezydent, wójt - mówi radca prawny Maciej Sokołowski, specjalizujący się w prawie oświatowym.  

Zobacz w LEX: Kozłowski Tomasz, Metody aktywizacji uczniów podczas nauki zdalnej >

Wtóruje mu Marek Pleśniar, dyrektor Biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. – Kuratorzy nie mają żadnych podstaw prawnych do takiego działania, więc nie wiem, skąd takie pomysły. Osobiście jednak nie spotkałem się z takimi wewnętrznymi wytycznymi, jak wymóg, co do liczby kadry będącej na zwolnieniach lekarskich – podkreśla. Dodaje natomiast, że faktycznie Sanepid nie był specjalnie gorliwy w wydawaniu pozytywnych opinii o przechodzeniu na zdalne nauczanie, stąd m.in. wniosek o to, by dyrektorzy szkół mieli prawo samodzielnie podejmować takie decyzje.

Czytaj w LEX: Lesińska Joanna, Nauczanie hybrydowe w okresie epidemii i kryzysu migracyjnego >

- Takie wytyczne dotyczące warunku przechodzenia na naukę zdalną w przypadku kiedy chorych jest co najmniej 50 proc. nauczycieli i równocześnie w każdej klasie zakażony jest co najmniej jeden uczeń są, delikatnie mówiąc mało poważne – uważa Marek Wójcik pełnomocnik Zarządu Związku Miast Polskich do spraw legislacji, ekspert do spraw ochrony zdrowia. – Nie mają żadnego wymiaru formalnego, nie mają statusu obowiązującego prawa, nie stanowią żadnego zobowiązania dla zarządzającego szkołą. Wskazywanie, że warunkiem jest co najmniej 50 proc. chorych wśród kadry jest też naigrywaniem się z organizacji samorządowych, które postulowały od dawna o to by kierownicy jednostek organizacyjnych, w tym dyrektorzy mieli dostęp do informacji kto jest zaszczepiony kto nie. Mimo wielomiesięcznych naszych próśb, dalej rządzący nie decydują się na wprowadzenie przepisu dającego pracodawcy dostęp do informacji, który z jego pracowników jest zaszczepiony na COVID 19 – mówi. Dodaje, ze takie swobodne, niewiążące wytyczne, świadczą o indolencji i przerzucaniu na dyrektorów szkół odpowiedzialności za to w jaki sposób ma funkcjonować kraj w czasie pandemii.

 

 

Szkoła, szkole nierówna

Wątpliwości budzi też sytuacja, w której wewnętrzne wytyczne dla organu są ważniejsze niż konkretna sytuacja, w jakiej znalazła się dana szkoła. Przykładowo – nawet zakładając, że wydanie pozytywnej opinii zależałoby od odsetka nauczycieli przebywających na zwolnieniu, to ma przecież znaczenie, jakich przedmiotów uczą nauczyciele i z iloma uczniami mieli kontakt – bo są przecież tacy, którzy uczą we wszystkich klasach. Pod uwagę należałoby brać również wielkość szkoły i należącą do niej infrastrukturę. Zupełnie inaczej będzie wyglądać sytuacja dużej placówki zlokalizowanej w zabytkowej kamiennicy z wąskimi korytarzami, a inaczej małej, wiejskiej szkoły, która mieści się np. w dużym, nowym budynku.

Sprawdź w LEX: Jak oceniać zachowanie uczniów w czasie nauki zdalnej? >

 

- Wydając taką opinię Sanepid musi ocenić całokształt okoliczności epidemicznych – mówi Prawo.pl prof. Robert Suwaj, adwokat w Kancelarii Suwaj Zachariasz Legal. – W tej procedurze pełni rolę ekspercką i powinien oceniać sytuację z tej perspektywy – nie jest jego rolą rozważanie np. to, czy hybrydowe nauczanie pozwoli na realizację podstawy programowej, czy tego, jak będzie się odbywać nauka zdalna. Opinia ma skupiać się wyłącznie na tym, czy w danej szkole jest, czy nie ma zagrożenia epidemicznego, a to organ powinien ocenić na podstawie merytorycznych kryteriów, a nie jakichś blankietowych wytycznych – uważa.

Dodaje, że dyrektor, który nie uzyska pozytywnej opinii, a uważa, że przejście na zdalne nauczanie jest konieczne, może – za zgodą organu prowadzącego – zdecydować o przejściu na zdalne nauczanie.

Sprawdź w LEX: Czy w świetlicy szkolnej mogą przebywać dzieci sześcioletnie uczęszczające do przedszkola? >

- W tej sytuacji potrzebne jest szybkie i zdecydowane działanie, tymczasem na rozstrzygnięcie odwołania dyrektor musiałby sporo poczekać. Dlatego też taki dyrektor powinien poinformować Sanepid, że nie zgadza się z negatywną opinią, ponieważ nie wskazano uzasadniających ją merytorycznych przesłanek, oraz poinformować o przejściu szkoły na zdalne nauczanie. Moim zdaniem nie poniesie z tego tytułu żadnych konsekwencji – tłumaczy. Tym bardziej, że w takim przypadku to Sanepid powinien wykazać, że opinia została wydana w sposób merytoryczny i że dokonano kompleksowej oceny sytuacji.

- Na sprawę należałoby spojrzeć z perspektywy samodzielności organów samorządu terytorialnego, taka sytuacja pokazuje, że administracja rządowa cały czas próbuje wpływać na samodzielność jednostek samorządu terytorialnego, co moim zdaniem przekracza granice konstytucyjne – mówi prof. Suwaj.

Sprawdź w LEX: Jak obliczyć frekwencję uczniów za okres zdalnego nauczania? >

Marta Handzlik-Rosuł, prawniczka specjalizująca się w prawie oświatowym, również uważa, że dyrektor działający wbrew opinii Sanepidu spokojnie by się wybronił.
- I tu jest kilka możliwości może powołać się na dużą liczbę zakażeń Covid-19, bezpieczeństwo dzieci i nauczycieli, ale też skorzystać z innych przepisów i zawiesić zajęcia. Ma do tego prawo, gdy temperatura jest za niska, albo gdy na danym terenie wystąpiły zdarzenia inne niż sytuacja epidemiologiczna, które mogą zagrozić uczniom. Czyli wszystko zależy od dobrego uzasadnienia – mówi. 

- Zgodnie z przepisami szkoła lub placówka oświatowa przechodzi na tryb nauczania zdalnego lub hybrydowego po uzyskaniu pozytywnej opinii właściwej stacji sanitarno-epidemiologicznej. Opinię wydaje więc wyspecjalizowana w tym zakresie inspekcja. Do Kuratorium Oświaty w Warszawie nie wpływały ze szkół informacje w opisanym przez panią zakresie - tłumaczy Mazowieckie Kuratorium Oświaty.

Ministerstwo Zdrowia odsyła do ogólnych wytycznych dla szkół i wskazuje, że kwestie organizacji pracy szkół i placówek oświatowych oraz regulacje w tym zakresie należą do właściwości Ministerstwa Edukacji i Nauki. Z kolei MEiN do wtorku - 30 listopada, nie odpowiedziało na pytania Prawo.pl