Mimo pandemii rząd nie rezygnuje ze swoich planów likwidacji otwartych funduszy emerytalnych (OFE). Sejm rozpoczął prace nad rządowym projektem ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z przeniesieniem środków z otwartych funduszy emerytalnych na indywidualne konta emerytalne (druk sejmowy nr 1005). Postanowiliśmy więc sprawdzić, kto na tym zyska i czy jest to rozwiązanie sprawiedliwe dla Polaków.

Kto ile zarobi, czyli zmiana daty ustalania wartości zgromadzonych aktywów

Dla oszczędzających na swoją emeryturę kluczowa będzie wartość aktywów zgromadzonych w OFE. Rządowy projekt z 20 listopada 2019 r. o zmianie niektórych ustaw w związku z przeniesieniem środków z otwartych funduszy emerytalnych na indywidualne konta emerytalne rząd przewidywał, że wartość aktywów ustalana będzie na dzień 15 kwietnia 2019 r. (art. 33 ust. 7 projektu).  W najnowszym projekcie z 3 lutego 2021 r. rząd chce przesunąć ten termin na 1 czerwca 2021 r. (projektowany art. 39 ust. 7).

Już sama zmiana daty - z 15 kwietnia 2019 r. na 1 czerwca 2021 r. - jako dnia ustalenia bazowej wartości aktywów zgromadzonych w OFE będzie kreowała dla uczestników, którzy będą podejmowali decyzje o przeniesieniu tych środków do  IKE albo do ZUS, bardzo duże skutki. Przede wszystkim gorsza jest sytuacja gospodarcza w porównaniu z kwietniem 2019 r., co będzie miało wpływ na wycenę aktywów. Co prawda jeszcze nie tak dawno rząd – co pozwolę sobie przypomnieć – zapowiadał silne odbicie gospodarki już w I kwartale 2021 r. i znaczący wzrost PKB, tymczasem co mamy? Kolejny lockdown i zamykanie gospodarki. To pozwala przewidywać, że wyniki giełdy w 2021 r. nie będą dobre. Wystarczy też popatrzeć na to, co dzieje się ze złotym - mówi Łukasz Kuczkowski, radca prawny, partner w kancelarii Raczkowski.

Czytaj w LEX:  Rozwiązanie stosunku pracy jako warunek wypłaty emerytury >

Dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego rozwoju (FOR) przypomina, że już w zeszłym roku przeniesienie momentu likwidacji OFE na ten rok było motywowane pandemią i niepewnością dotyczącą rynków finansowych. - Biorąc pod uwagę fakt, że epidemia nie odpuszcza, argumenty o niepewności na rynkach finansowych są nadal aktualne – zauważa dr Dudek. Według niego, moment ustalania wartości aktywów zgromadzonych w OFE to jeden z elementów, który może spowodować straty dla ubezpieczonych. Kolejny to 15-procentowa opłata przekształceniowa.

W ocenie prof. Pawła Wojciechowskiego, głównego ekonomisty Pracodawców RP, to jest bardzo zły moment na tak poważne zmiany.
- Zupełnie niezrozumiałe, dlaczego tę fundamentalną dla systemu emerytalnego zmianę forsuje w okresie pandemii, bez jakichkolwiek konsultacji społecznych, dąży do zmuszenia ponad 15 milionów osób, które mają swoje oszczędności w OFE, do niechcianej przez nich zmiany i to na początku okresu urlopowego – mówi prof. Wojciechowski. W jego ocenie, jedynym racjonalnym uzasadnieniem w tej sytuacji jest cel fiskalny, czyli pobór 15 proc. podatku, zwanego opłatą przekształceniową, która jest swoistą „karą” za pozostanie w przekształconym OFE w fundusz inwestycyjny zwanym IKE-bis. - Również pośpiech może wynikać z tego, że rząd próbuje zmusić ludzi do wyboru jeszcze przed obniżką lub likwidacją podatku PIT, ponieważ wtedy w gruzach ległaby cała argumentacja o tym, że 15 proc. opłata jest równorzędna z opodatkowaniem dochodów na emeryturze. Jeśli rzeczywiście rząd ogłosi w Nowym Ładzie obniżenie podatków dla emerytów, to dalsze procedowanie ustawy jeszcze pogłębi i tak poważne zarzuty o motywie fiskalnym, a jednocześnie o odbieraniu praw nabytych i  nierównym traktowaniu obywateli – podkreśla prof. Wojciechowski.   

Czytaj w LEX: Indywidualne konta emerytalne oraz indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego >

 


Zwolnienie emerytur z podatku to koniec opłaty przekształceniowej?

Rząd twierdzi, że 15-procentowa opłata przekształceniowa, jaką zamierza pobierać od środków przekazywanych do IKE to – jak napisano w obu projektach ustaw - „substytut podatku dochodowego pobieranego od emerytur wypłacanych z FUS”. - Wysokość opłaty odpowiada poziomowi efektywnej stopy opodatkowania emerytur – zapewnia rząd. Szczegółowo wyjaśnia to tak: - Wypłata środków z IKE będzie możliwa po osiągnięciu wieku emerytalnego i będzie wolna od jakiegokolwiek podatku. Z uwagi natomiast na fakt, że emerytury z ZUS są opodatkowane podatkiem dochodowym PIT według stawki 18 (a od 1 stycznia 2020 r. – 17 proc.) lub 32 proc., dla zachowania równowagi celowe jest objęcie środków przenoszonych z OFE na IKE jednorazową zryczałtowaną opłatą w wysokości 15 proc. wartości środków na rachunku OFE, rozłożoną na dwie raty. Jednocześnie trzeba zaznaczyć, że podmiotami obowiązanymi do przekazania na rzecz FUS środków tytułem powyższej opłaty będą specjalistyczne fundusze inwestycyjne otwarte, które utworzą w tym celu specjalne rezerwy.

Z kolei w ocenie skutków regulacji (OSR) najnowszego projektu jego autorzy podkreślili, że wypłata emerytur z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS) podlega podatkowi dochodowemu według skali. W przypadku oszczędzania w IKE od wypłat środków gromadzonych na IKE nie jest pobierany PIT. W związku z tym pobrana zostanie ze środków funduszy tzw. opłata przekształceniowa na rzecz FUS w łącznej wysokości 15 proc., której płatność zostanie rozłożona na 2 lata. - Wysokość opłaty odpowiada poziomowi efektywnej stopy opodatkowania emerytur wypłacanych z FUS i zapewnia równe traktowanie uczestników OFE przenoszących aktywa do IKE oraz ubezpieczonych w ZUS – czytamy.

To nie prawda, jak mówi rząd, że 15 proc. to stawka, jaką wszyscy by zapłacili. Nie ma średniego emeryta. Bo jeden korzysta z ulg i efektywnie płaci 5 proc. podatku, a drugi nie korzysta z ulg i płaci więcej – mówi dr Sławomir Dudek.

Mec. Łukasz Kuczkowski przypomina natomiast, że zgodnie z zapowiedziami rządu i projektem, pieniądze przeniesione z OFE do ZUS mają być wolne od opłaty przekształceniowej, czyli 100 proc. środków zgromadzonych w otwartych funduszach emerytalnych ma być przeniesionych na subkonto uczestnika OFE. Ponadto pieniądze te będą co roku waloryzowane. Minusem będzie natomiast brak dziedziczenia tych środków. – Z perspektywy rządu, lepszym rozwiązaniem jest wybór IKE, bo wtedy z owych 100 proc.  zgromadzonych przez uczestnika w OFE, rząd od razu dostaje 15 proc. tytułem opłaty przekształceniowej. Poza tym pieniądze te nie będą waloryzowane, choć będą dziedziczone – podkreśla mec. Kuczkowski.

Według niego, projekt opłaty przekształceniowej przy wyborze OFE kłóci się z zapowiedzią podwyższenia kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł. – Jeśli rzeczywiście kwota wolna od podatku będzie tak wysoka, to będzie to oznaczało zwolnienie z podatku emerytur do 2,5 tys. zł. To z kolei oznacza, że zapowiadana opłata przekształceniowa traci rację bytu. Jej celem miało być, wedle zapowiedzi rządu, wyrównanie sytuacji dwóch grup emerytów: ci z OFE mieli zapłacić opłatę przekształceniową jako substytut podatku, którego nie będą płacić przy wypłacie środków z chwilą przejścia na emeryturę. Natomiast pieniądze przenoszone z OFE do ZUS miały być wolne od opłaty z uwagi na to, że są opodatkowane z chwilą wypłaty emerytury. Jeśli więc rząd zrealizuje zapowiedź zwolnienia emerytur z podatku to uczestnicy OFE przenoszący środki do IKE zapłacą opłatę jako substytut podatku, a emeryci przenoszący pieniądze do ZUS tego podatku nie zapłacą – wyjaśnia mec. Łukasz Kuczkowski. I dodaje: - Pewnie z tego powodu dałoby się zarzucić takiemu rozwiązaniu niekonstytucyjność, bo ewidentnie mielibyśmy dwie grupy osób otrzymujących świadczenie emerytalne, ale różnie traktowanych przez prawo. Dlatego, wprowadzając zwolnienie emerytur z podatku trzeba albo odstąpić od pobierania opłaty przekształceniowej, albo wprowadzić takie rozwiązanie, które nie będzie różnicowało emerytów. Bez tego będzie to po prostu nacjonalizacja 15 proc. zgromadzonych w OFE środków.

 

Sprawdź również książkę: Emerytury i renty w praktyce ebook >>


Rząd zapomniał o prowizjach

Zdaniem dr Tomasza Lasockiego z Katedry Prawa Ubezpieczeń Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, wyprowadzenie części pieniędzy, które miały służyć zabezpieczeniu emerytalnemu z systemu publicznego do systemu prywatnego w jakiejkolwiek konfiguracji będzie niesprawiedliwe, ponieważ kosztem ogółu skorzystają nieliczni. - Ustawodawca chce zostawić wybór tylko w zakresie składek odprowadzanych do OFE, na których odprowadzanie w 2014 r. zdecydowało się niecałe 15 proc. ubezpieczonych. Pozostałe 85 proc., które wybrało subkonta będzie mogło najwyżej zadecydować o części składki sprzed 2014 r. Wybór powinien mieć każdy albo nikt, ponieważ ubezpieczeni podejmujący 7 lat temu decyzje nie mogli się spodziewać takich konsekwencji. Z tego powodu rozwiązania pośrednie są niesprawiedliwe i sprzeczne z konstytucyjną zasadą równości wobec prawa – twierdzi dr Lasocki. Według niego, kompletnym nonsensem jest również przyjęcie, że tylko osoby wybierające IKE, będą nadal odprowadzały składki na subkonta w ZUS. - Osoby, które wybiorą ZUS, albo które nie mogą wybrać niczego stracą możliwość dziedziczenia nowych składek, a kobiety również przywilej przeliczenia emerytury po osiągnięciu 65 roku życia, które w 2020 r. podniosło wzrost emerytury o ponad 62 proc. – zauważa dr Lasocki.

Odnosząc się zaś do potrącenia 15-proc. daniny publicznej za przeniesienie środków do IKE, dr Lasocki przypomina o fakcie pobierania przez ponad dwie dekady prowizji od składek do OFE. – Rząd zapomniał, że uczestnicy OFE muszą płacić prowizje za zarządzanie ich aktywami. Prof. Inetta Jędrasik-Jankowska od lat wskazywała na niezgodność tych opłat z art. 67 ust. 1 Konstytucji RP - wszak to władza powierzyła zarząd publicznymi środkami prywatnym instytucjom, lecz koszty tego zarządu przerzucono na ubezpieczonych. Chcąc uczynić sprawiedliwość, rząd winien zliczyć wartość pobranych prowizji i umniejszyć swoje roszczenia względem ubezpieczonych o te kwoty. Nie zdziwiłbym się, gdyby po przeprowadzeniu takiego rachunku rząd musiał jeszcze przy likwidacji OFE coś dopłacić ludziom – zaznacza dr Tomasz Lasocki. Dlatego, jak twierdzi,  teraz żadna opłata przekształceniowa nie powinna być już pobierana. 

Czytaj również: Kobiety stracą na likwidacji OFE

Likwidacja OFE to gra wielu interesów

Z oceny skutków regulacji dołączonych do obu rządowych projektów wynika, że rząd przyjął, iż osoby posiadające około 20 proc. aktywów w OFE zdecydują się na ich przeniesienie do ZUS i zaewidencjonowanie na koncie. Pozostałe 80 proc. aktywów zostanie przeniesiona do IKE i od tej kwoty zostanie naliczona tzw. opłata przekształceniowa w wysokości 15 proc. Do obliczenia wysokości opłaty przyjęto stan aktywów w OFE na poziomie 162 mld zł (według danych na 28 lutego 2019 r.).

Jak twierdzi dr Lasocki, w tej grze uczestniczy kilka grup interesów. – Po pierwsze rząd, który w kryzysie potrzebuje pieniędzy na realizację bieżącej polityki. Po drugie – PTE czyli firmy zarządzające OFE, bo mało ludzi przychodzi, a coraz więcej z tego systemu wychodzi na skutek działania tzw. suwaka (czyli stopniowego transferu środków z OFE na subkonto 10 lat przed emeryturą). PTE zależy zatem na likwidacji suwaka i dalszym pobieraniu prowizji za zarządzanie. Po trzecie - jest społeczeństwo, które stoi u progu dekady najtrudniejszej dla stabilności finansowej systemu emerytalnego. Reforma z 2014 r. sprawiła że system OFE ulega wygaszeniu, a aktywa z OFE mają w perspektywie 15-20 lat stabilizować system emerytalny. W interesie tej grupy jest zachowanie obecnej sytuacji z ewentualnym obniżeniem prowizji dla PTE, które nawet teraz rokrocznie pobierają niemal miliard złotych, choć wyniki polityki inwestycyjnej OFE są poniżej indeksu WIG. Po czwarte wreszcie są spółki, których akcje posiadają OFE i które boją się utraty niezależności po przejęciu majątku OFE przez instytucje państwowe. Chociaż rząd powinien realizować interes społeczny, woli skupić się na bieżących potrzebach. Na procedowanych w Sejmie rozwiązaniach zyskają przede również PTE – mówi dr Tomasz Lasocki. W jego opinii, najsłabiej jest zabezpieczony interes obywateli, spośród których jedynie malutka grupka zyska na zmianie. Należą do niej uczestnicy OFE, którzy celowali w emeryturę minimalną, np. część przedsiębiorców. Bez względu na to, czy byliby w IKE, czy nie, dostaną minimalną emeryturę, jednak przy wyborze IKE dostaną na starość nieco dodatkowych środków, a powstałą w ten sposób lukę w funduszu emerytalnym będą musieli wypełnić wszyscy. Poza tą grupą wszyscy ubezpieczeni coś stracą. - To będzie wielka niesprawiedliwość – uważa dr Lasocki.

Dlatego – jak twierdzi – należy, pozostawiając mechanizm suwaka bezpieczeństwa, zmienić OFE w tzw. fundusze pasywne, które pobierając minimalną prowizję, nie realizują swoich uprawnień właścicielskich względem posiadanych spółek. Ta tym rozwiązaniu zyska polskie społeczeństwo w perspektywie dekad, a także spółki, których akcje są w portfelach OFE. Dla rządu oznaczałoby to konieczność poszukiwania innych źródeł finansowania bieżącej polityki, a dla kilkunastu uczestników rynku PTE utratę znacznej części prowizji. Niestety wydaje się to najmniej prawdopodobnym scenariuszem, ponieważ żadna sprawcza siła nie postawiła sobie za cel obrony interesu społecznego – podkreśla dr Tomasz Lasocki.

W opinii prof. Pawła Wojciechowskiego, głównym mankamentem jest to, że ludzie są stawiani wobec nieuczciwego i niechcianego wyboru. Albo wybierając IKE-bis stracą z góry 15 proc. oszczędności, a nadal będą narażeni na ryzyko nałożenia kolejnych opłat, ponieważ środki będą dalej zablokowane na kontach przed emeryturą, albo wybierając ZUS zostaną pozbawieni opcji dziedziczenia i dodatkowo przyczynią się do nacjonalizacji spółek giełdowych, ponieważ zarządzanie nimi zostanie przekazane do PFR. - Każdy wybór jest zły dla klienta, ale korzystny dla państwa – dodaje.

Tymczasem – jak twierdzi prof. Wojciechowski - zamiast likwidować OFE, można zaproponować prostą korektę, która da podobne dochody budżetowe z tym, że rozłożone w czasie na dłuższy okres oraz nie doprowadzi do nacjonalizacji spółek giełdowych znajdujących się dziś w portfelach OFE.  - Wystarczy rzeczywiście sprywatyzować środki OFE i zostawić te same zasady podatkowe, które obecnie w OFE obowiązują, czyli opodatkowanie dochodów emerytalnych na zasadach ogólnych, a więc z dołu przy wypłacie. Skoro rząd twierdzi, że właśnie takie rozwiązanie jest równoważne z obecnie proponowanym, to czemu od tego odstąpił, przecież dokładnie takie właśnie zasady (model IKZE) zaproponował wcześniej premier M. Morawiecki. Teraz znaleziono lepszy sposób na szybkie opodatkowanie: pobrać opłatę z góry, a nie podatek z dołu. Dodatkowo, skoro środki są prywatne, to możliwe jest wprowadzenie opcji wycofania pieniędzy z kont za pobraniem 19 proc. ryczałtowego podatku PIT – tłumaczy prof. Wojciechowski. Jak mówi, takie zasady obecnie obowiązują przy wycofywaniu pieniędzy z OFE przez spadkobierców, więc jest to sprawdzona zasada podatkowa. - Dzięki zastosowaniu tej zasady wzrosłyby dochody do budżetu państwa, ponieważ wiele osób nie chce trzymać pieniędzy w funduszach. Wreszcie przy przejściu do ZUS i przekazaniu środków do FRD, zostawiłbym zarządzanie tym funduszem w ZUS, a przede wszystkim zakazałbym wykonywania korporacyjnych zmian z akcji  państwowemu podmiotowi (PFR), który chce jeszcze dodatkowo pobrać za tę „usługę” dodatkową opłatę - zaznacza.

Czytaj również: Wraca likwidacja OFE. Reforma ruszy w czerwcu

Co się komu opłaca

Zdaniem dr Antoniego Kolka, prezesa Instytutu Emerytalnego, nie ma prostej odpowiedzi na pytanie, co wybrać: IKE+ czy ZUS. Warto jednak zastanowić się nad tym, komu opłaca się przejść do IKE+, a komu do ZUS.

I tak, według dr Kolka, wybór IKE+ może być korzystny dla:

  • mężczyzn, w przypadku których występuje większe prawdopodobieństwo, że nie dożyją do emerytury niż w przypadku kobiet. Wówczas środki będą polegać dziedziczeniu i pozostaną dla osób uprawnionych.
  • dla mężczyzn w wieku 18-45 lat prawdopodobieństwo wcześniejszego zgonu jest nawet 4 razy większe (około 20 proc.) niż dla pań (około 5 proc.) – oznacza to, że czynnik dziedziczenia powinien być dla tej grupy bardziej istotny.
  • osób, które mają mało zgromadzonych środków w OFE oraz na koncie w ZUS.

Zdaniem dr Kolka, mechanizm tzw. najniższej emerytury pozwoli na dopłacenie ze środków FUS do wysokości najniższej emerytury po spełnieniu stażu pracy (20 lat kobiet i 25 lat mężczyzn) co pozwoli tym osobom uzupełnić emeryturę do minimalnego poziomu, a także pozostawić dodatkowych strumień środków z IKE+. 

Wybór ZUS może być natomiast korzystny dla:

  • kobiet, które na emeryturze żyją przeciętnie dłużej niż wynika to z tablic życia GUS (te są tworzone dla obu płci) – mogą zatem więcej zyskać przechodząc do FUS.
  • osób, które mają problemy z długami – środki na nowym IKE nie są chronione przed komornikiem.