Paweł Żebrowski: Jaki jest stan dialogu społecznego w Polsce?

Dorota Gardias: Najważniejsze, że w ogóle jest zachowany, chociaż do jego formy można mieć zastrzeżenia. Po trzech latach funkcjonowania ustawy o RDS mam dużo wątpliwości, co do kwestii funkcjonowania rady. Chodzi np. decyzyjność osób ze strony rządu, które przychodzą na posiedzenia zespołów RDS. Nie mają one prerogatyw negocjacyjnych. Jeśli jest np. rozmowa o podwyżce, czy o budżecie, to nigdy nie można się dowiedzieć o jakich kwotach rozmawiamy. Dlatego wydaje się, że najlepiej byłoby, gdyby premier wskazał osobę, która otrzymuje takie prerogatywy i jest w stanie prowadzić normalne negocjacje. Wówczas wiele spraw mogłoby być szybciej załatwionych.
 

Przewodnictwo w radzie jest rotacyjne. Obecnie to pani jest przewodniczącą, czy rok to nie za mało, aby załatwić niektóre sprawy?

Przewodnictwo w RDS powinno być wydłużone do dwóch lat. Wydaje mi się, że rok to za krótki czas, żeby dotrzeć się choćby z pracownikami biura. Ledwo ich poznajemy, a już trzeba się rozstawać. Ponadto, moim zdaniem, w biurze RDS jest za mało pracowników. Wszystko to powoduje, że pewne sprawy załatwia się dłużej.
 

Potrzebna jest nowelizacja ustawy o RDS?

W pierwszej kolejności rada powinna mieć możliwość konsultowania niektórych poselskich projektów ustaw. Zanieśliśmy taką propozycje do marszałka Sejmu. Zaproponowaliśmy zmiany w regulaminie Sejmu, aby do rady trafiały także poselskie propozycje. Na razie nie jednak odpowiedzi w tej sprawie.

 


Nie chcę, żeby wszystkie takie projekty były dyskutowane na RDS, bo wówczas zamienilibyśmy się w drugi Sejm. Zależałoby nam jednak na tym, aby do rady trafiały propozycje, które dotyczą spraw społeczno-gospodarczych, czyli pracodawców i o pracowników. Moim zdaniem powinniśmy także omawiać projekty obywatelskie, jak np. ograniczenie handlu w niedziele.

Powinniśmy także dyskutować o umowie społecznej RDS z rządem. Chodzi o to, żeby zabezpieczyć pracowników i ich prawa. Chciałabym np. zapisać w takiej umowie, aby minimalna pensja stanowiła 50 proc. średniej płacy. To jest postulat m.in. Forum Związku Zawodowych przedstawiany od dawna. Wydaje się, że jest możliwy do zrealizowania.

 

Za pani przewodnictwa RDS zaproponuje jakiś projekt ustawy?

Prace legislacyjne są bardzo trudne. Tutaj znowu wracamy do sprawy biura, które jest dość skromne. Aby porządnie napisać ustawę, potrzeba ekspertów od prawa, legislatorów. Nie ma na to środków w RDS. Budżet Rady jest w tej kwestii mało elastyczny. Pamiętajmy też, że, aby złożyć projekt ustawy potrzeba zgody wszystkich stron rady, pracowników, pracodawców i rządu. Niby mamy pieniądze na ekspertów, ale jeśli jedna ze stron nie zgodzi się, to nie można tego zrobić. Był już przypadek, kiedy rząd nie zgodził się na wydanie pieniędzy na ekspertyzę.

 

RDS może pomóc w rozwiązaniu trudnej sytuacji w oświacie?

Zainicjowałam spotkanie, na którym była strona rządowa i związkowa. Wydaje się jednak, że rząd nie był przygotowany do tych rozmów. Było wiadomo od dawna, że nauczyciele chcą 1 tys. podwyżki. Byłam zdziwiona, że po stronie rządu nie było nic położone na stole. Negocjacje przecież polegają na tym, że jedna strona domaga się tyle, druga strona proponuje tyle. Na razie nie widzę woli zbliżenia się stron w kwestii płac. Rząd nic nie zaproponował. Dlatego mam nadzieję, że na kolejne spotkanie 1 kwietnia rząd przyjdzie z konkretną propozycją. Wszystkim nam przecież zależy, żeby do strajku nauczycieli nie doszło. Ruch teraz leży po stronie rządu

Czytaj też: Ustawa ureguluje pobyt Brytyjczyków w Polsce w razie "twardego" brexitu >>>