Mity żyją własnym życiem często bardziej intensywnym niż prawdy. Jeśli tylko wpisują się one w ogólny trend, jeśli wydają się być wygodnym wytłumaczeniem problemów i jeśli zostaną odpowiednio często powtórzone, stają się faktami, których nie staramy się nawet weryfikować. Szczególnie teraz, kiedy na rynku obserwujemy szybko zachodzące zmiany, mitów, które zaczynają być obowiązującymi prawdami, jest więcej, niż podejrzewamy. Nie jest od nich wolny również rynek pracy. Słyszymy i często powtarzamy tezy o zbyt dużej, czyli niepotrzebnej, liczbie absolwentów uczelni wyższych, o umowach „śmieciowych” oferowanych młodym, o straconym pokoleniu, które nie może znaleźć pracy, ponieważ uczelnie specjalizują się w kształceniu bezrobotnych. Czy za tymi stwierdzeniami kryje się prawda?

Jedną z bardziej popularnych jest teza dotycząca tego, że uczelnie kształcą bezrobotnych, a sam dyplom wyższej uczelni niewiele znaczy na obecnym rynku pracy. Co prawda, rośnie liczba osób z wykształceniem wyższym zarejestrowanych jako bezrobotne, jednak czy jest to wystarczający dowód na prawdziwość tej tezy?

Przeczą jej wyniki i analizy dokonane w ramach projektu badawczego Bilans Kapitału Ludzkiego, który Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości realizuje we współpracy z Uniwersytetem Jagiellońskim. Wyniki tych badań wskazują, że wykształcenie wyższe nadal pomaga znaleźć pracę oraz znacząco i długotrwale zwiększa szanse zawodowe. Na rynek pracy w ostatnich pięciu latach weszło 2,5 mln osób w wieku poniżej 30 lat. Wśród nich aż 38 proc. było absolwentami szkół wyższych. Liczba osób z wyższym wykształceniem w populacji młodych wchodzących na rynek pracy gwałtownie wzrosła, nieunikniony jest więc mierzony w liczbach bezwzględnych wzrost liczby bezrobotnych z wykształceniem wyższym. Badania BKL potwierdzają jednak, że w grupie absolwentów z ostatnich pięciu lat poniżej 30. roku życia z wykształceniem magistersko-inżynierskim wskaźnik zatrudnienia oscyluje wokół 82 proc., podczas gdy nieaktywnych jest aż 55 proc. absolwentów z wykształceniem podstawowym i gimnazjalnym, a stopa bezrobocia w tej grupie sięga 68 proc. Podobnych wniosków dostarcza analiza danych Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności, które potwierdzają, że w 2011 r. wskaźnik zatrudnienia młodych z wyższym wykształceniem (77,6 proc.) był zbliżony do ogólnego odsetka zatrudnionych z wykształceniem wyższym (76,3 proc.). Chyba więc sytuacja młodych osób z dyplomem uczelni nie jest aż tak zła, jak przedstawiają media. Wnioski idące w podobnym kierunku nasuwają się również, kiedy porównamy wskaźnik zatrudnienia absolwentów uczelni do absolwentów ogółem. Wskaźnik zatrudnienia młodych bez wyższego wykształcenia w 2011 r. kształtował się na poziomie 62,6 proc., a w 2012 r. na poziomie 59 proc., podczas gdy ten sam wskaźnik dla młodych z wyższym wykształceniem wyniósł w 2011 r. 77,6 proc. i 74,3 proc. w 2012 r. Tak duża różnica w poziomie zatrudnienia osób młodych potwierdza, że rynkowa sytuacja absolwentów z wyższym wykształceniem jest dużo lepsza niż pozostałej grupy młodych poszukujących pierwszej pracy. Absolwenci studiów wyższych najwyżej oceniają swoje warunki pracy, pewność zatrudnienia, możliwość rozwoju i są najbardziej zadowoleni z rodzaju wykonywanej pracy. Co ważne w tej polemice, osoby z wykształceniem wyższym zazwyczaj też szybciej znajdują pracę. Dane BKL z 2011 r. potwierdzają, że wśród absolwentów, którzy opuścili mury uczelni nie dalej niż rok wcześniej, pracowało ponad 70 proc., a stopa bezrobocia wyniosła 21 proc., po trzech latach do pięciu od zakończania edukacji pracowało już niemal 90 proc. absolwentów szkół wyższych, podczas gdy wśród osób bez matury pięć lat po opuszczeniu szkoły tylko nieco ponad 40 proc. znalazło zatrudnienie, a stopa bezrobocia wyniosła 42 proc. Absolwenci studiów wyższych są więc najlepiej rokującą grupą – nie tylko na starcie, ale również w trakcie dalszej kariery zawodowej. Sami pracodawcy chętniej też zatrudniają absolwentów szkół wyższych nawet na stanowiska niewymagające takiego wykształcenia, gdyż oczekują w ich przypadku mniejszych kosztów przygotowania do wykonywania pracy.

Problemem, który przyczynia się do błędnych wniosków, jest analiza sytuacji młodych osób z wyższym wykształceniem dokonywana z perspektywy liczb bezwzględnych. Nominalny wzrost liczby bezrobotnych z wykształceniem wyższym w sytuacji, kiedy w całej populacji osób młodych tak gwałtownie rośnie liczba młodych osób z wykształceniem wyższym, nie powinien dziwić. Jednak na tle młodych absolwentów sytuacja rynkowa młodych z wyższym wykształceniem jest ciągle najlepsza.
Może więc zamiast stwierdzenia, że wykształcenie wyższe „się nie opłaca”, zadać pytanie o to, jak mogą wyglądać szanse młodych osób, jeśli faktycznie dostrzeżony zostanie problem niedopasowania kompetencji, w które wyposażają młodych uczelnie, i kompetencji, których wymaga rynek pracy. Naszym problemem nie jest przeedukowanie, jest nim jakość nauczania, a przede wszystkim niedopasowanie kształcenia do wymagań rynkowych.

Skąd bierze się tak duża popularność nieprawdziwej tezy o uczelniach, które kształcą bezrobotnych, oraz jakie faktyczne znaczenie ma w procesie zatrudniania wykształcenie wyższe kandydata?

Agnieszka Rzenno, dyrektor Departamentu Wynagrodzeń i Benefitów, Zatrudnienia i Systemów HR w BNP Paribas Bank Polska SA.:
To przekonanie ma dość mocne podstawy – i to wynikające zarówno z różnego poziomu naszego szkolnictwa, jak i z wieści płynących z mediów na temat ograniczania zatrudnienia i zwolnień grupowych na naszym rynku oraz informacji z innych unijnych krajów borykających się z kryzysem. Koncentrując się na polskim rynku, można śmiało stwierdzić, że o ile mieliśmy do czynienia w ostatnich latach z rosnącą liczbą szkół wyższych i również liczbą absolwentów tychże szkół, to, niestety, jakość nauczania jest bardzo różna i wiele negatywnych, niekiedy krzywdzących opinii właśnie w tym ma swoje źródło. Stąd, biorąc pod uwagę swoje przyszłe szanse na rynku pracy, po pierwsze, warto postawić na dobrą uczelnię z bardzo dobrą wykwalifikowaną kadrą, otwartą na studentów. Po drugie, warto ustalać sobie cele w trakcie studiów i je weryfikować. Studenci dobrych uczelni mogą zyskać mocne podstawy naukowe, poznać nowe rozwiązania technologiczne, przećwiczyć własne pomysły na rzeczywistym zdarzeniu biznesowym zarówno w konkursach, jak i na stażach. To są cenne doświadczenia, ponieważ poza wykształceniem umożliwiają też uzyskanie szerszej perspektywy otoczenia społeczno-ekonomicznego, które może się okazać nieocenione w przypadku trudnego startu zawodowego.

Jeśli chodzi natomiast o znaczenie wykształcenia, to w bankowości z reguły na większości stanowisk pracy jest wymagane wyższe wykształcenie kierunkowe. Nie tylko w dziedzinie bankowości czy finansów, ale również choćby w zakresie matematyki finansowej czy handlu, stosunków międzynarodowych lub informatyki. W wielu przypadkach potrzebna jest również dobra znajomość biznesowego języka angielskiego. Wiele kompetencji, umiejętności można poznać na studiach kierunkowych i dopiero uzupełniać tę bazę o doświadczenie praktyczne i dalszy rozwój zawodowy. W przypadku absolwentów sam fakt posiadania dyplomu dobrej uczelni i wysokie noty to nie wszystko. Bardzo cenna jest sama postawa kandydata, otwarty umysł, potencjał, gotowość do podjęcia czasem żmudnego wysiłku, zaangażowanie we współpracę z innymi. Z powodu dynamiki zmian rynkowych i specyfiki branży stanowisk pracy, które można zaoferować osobom z niższym wykształceniem niż stopień magistra lub inżyniera, jest obecnie dużo mniej niż wiele lat temu.

Renata Wiśniewska, dyrektor personalny w Grupie Onet.:
Podstawowym pytaniem, które powinniśmy sobie zadać, zanim rozpoczniemy poszukiwania argumentów na potwierdzenie lub obalenie tezy, że „uczelnie kształcą bezrobotnych”, jest pytanie o to, jakich kandydatów najczęściej szukają pracodawcy oraz co jest miarą sukcesu zawodowego na obecnym rynku pracy. Analiza treści ogłoszeń rekrutacyjnych on-line pokazuje wyraźnie, że pracodawcy przykładają coraz mniejszą wagę do formalnego wykształcenia kandydatów. W mojej ocenie dzieje się tak dlatego, że na wartości zyskały inne „aktywa”, które powinien posiadać kandydat do pracy, takie jak niezwykle istotne, być może najistotniejsze, w dzisiejszych czasach kompetencje społeczne. Dziś jak nigdy dotąd sukces każdego przedsięwzięcia zależy w zdecydowanej mierze od jakości zatrudnionych tam ludzi. Na tę jakość nie składa się już jednak tylko wiedza merytoryczna potwierdzona dyplomem uczelni. Samo posiadanie wiedzy merytorycznej już nie wystarcza. I dotyczy to każdej branży i każdego zawodu – również nauczycieli, także tych akademickich. O jakości pracownika świadczą wiedza merytoryczna oraz kompetencje społeczne (innowacyjność, otwartość itd.) A przecież jest tak niewiele uczelni, które w swoich programach nauczania planują dla swoich studentów zajęcia z komunikacji, pracy zespołowej czy twórczego myślenia.

Świat na przestrzeni ostatnich 20 lat zmienił się diametralnie – wszechobecna technologia zmieniła i nadal zmienia nie tylko biznes, rynek pracy czy narzędzia, z których korzystamy na co dzień – zmienia nas! Niestety, niewiele uczelni wyższych nadąża za tymi zmianami, co ma bezpośredni wpływ na jakość absolwentów oraz postrzeganie ich przez pracodawcę. Podsumowując, dopóki absolwent uczelni nie zagwarantuje pracodawcy wysokiej jakości pracy, dopóty dyplom nie zagwarantuje absolwentowi miejsca pracy.

Bilans Kapitału Ludzkiego

Bilans Kapitału Ludzkiego to projekt badawczy obejmujący trzy główne obszary: stronę popytową rynku pracy, podażową oraz system kształcenia i rynek szkoleń. Badania są realizowane przez PARP od 2010 r. i zostały zaplanowane na pięć kolejnych lat. W trakcie ich trwania zostanie przebadanych 350 tys. respondentów z całego kraju: pracodawców, pracowników, bezrobotnych, studentów, uczniów szkół ponadgimnazjalnych, a także przedstawicieli instytucji szkoleniowych.

Artykuł pochodzi z grudniowego numeru Personel Plus