Nie wiadomo, ilu pracowników weźmie udział w czwartkowym strajku; służby prasowe Komisji Europejskiej zapowiedziały normalną pracę. "Do każdego pracownika z osobna należy decyzja (o udziale w strajku - PAP)" - powiedziała w poniedziałek podczas codziennej konferencji prasowej w Brukseli rzecznika KE Pia Ahrenkilde.

Po długich negocjacjach ze związkami zawodowymi, KE przyjęła w połowie grudnia ub.r. propozycje reformy statutu funkcjonariuszy unijnych, proponując cięcia, które dadzą 1 mld euro oszczędności w administracji UE do 2020 r. Aż 17 państw UE oceniło wówczas, że to o wiele za mało, jednak dotąd kraje UE (Rada UE) nie osiągnęły wspólnego stanowiska ws. propozycji KE.

W lipcu Austria, Dania, Holandia, Finlandia, Niemcy, Francja, Szwecja oraz Wielka Brytania w liście do KE zwróciły się o opracowanie scenariusza cięć w unijnej administracji o 5, 10 oraz 15 mld euro w latach 2014-2020. KE nie zareagowała na tę prośbę tłumacząc, że nie odpowiada na prośby pojedynczych państw, tylko na stanowisko całej Rady UE; poza tym Rada sama powinna dokonać swoich wyliczeń.

Tymczasem ze względu na brak stanowiska Rady, która nie może dojść do porozumienia w swoim gronie, pensje unijnych urzędników mogą nawet wzrosnąć od przyszłego roku. A to dlatego, że z końcem 2012 roku wygasa dodatkowy podatek nałożony w 2004 r. na dochody urzędników. W propozycji z ubiegłego roku Komisja zaproponowała jego podtrzymanie, a nawet podwyższenie z 5,5 do 6 proc. Jeśli Rada UE nie zajmie stanowiska na czas, od stycznia podatek przestanie obowiązywać a pensje urzędników podskoczą o 5,5 proc.

W poniedziałek podczas codziennej konferencji w Brukseli rzecznik KE ds. instytucjonalnych Antony Gravili wyjaśniał, że to specjalny, dodatkowy podatek ponad standardowe opodatkowanie zarobków unijnych urzędników w wysokości do 45 proc. Podatki te zasilają unijną kasę.

"Parlament Europejski osiągnął wspólne stanowisko (ws. propozycji KE) w maju tego roku, a Rada UE wciąż nie doszła do wspólnego stanowiska i rzeczywiście - wbrew propozycjom KE - podatek może stracić ważność, bo Rada UE nie zadziała na czas" - przyznał rzecznik.

Zaproponowana w ubiegłym roku przez KE reforma statutu unijnego urzędnika przewiduje w ramach oszczędności likwidację 5 proc. miejsc pracy (m.in. przez niezastępowanie osób odchodzących na emerytury) do 2017 r., a także wydłużenie wieku emerytalnego z 63 do 65 lat (do 67. roku życia na życzenie pracownika), a także wydłużenie tygodnia pracy z 37,5 do 40 godz. KE proponowała też redukcję niektórych przywilejów - w tym np. skrócenie z sześciu do trzech dni dodatkowego urlopu na podróże urzędników do domu oraz zmniejszenie dopłat na te podróże.

Ostatni strajk unijnych urzędników miał miejsce w grudniu 2009 r. W obronie indeksacji płac strajkowało kilkuset pracowników zatrudniającej ok. 3 tysięcy osób Rady UE. Na trzy godziny przerwali pracę. Na jeden dzień zawiesiło pracę w 2005 r. tysiąc pracowników liczącej ponad 30 tysięcy osób KE.