Propozycje zmian w systemie ubezpieczeń społecznych przedstawiła niedawno Federacja Przedsiębiorców Polskich, która proponuje, aby przełożyć na ZUS obowiązek wypłaty "chorobowego", gdy pracownik znajduje się na zwolnieniu. Obecnie do 33 dnia choroby obowiązek ten musi wypełnić pracodawca. – Po wprowadzeniu takich zmian pracodawcy częściej korzystaliby z form zatrudnienia pracowniczego, ponieważ wypłata wynagrodzenia chorobowego jest istotnym obciążeniem, zniechęcającym do zawierania umów o pracę – podkreśliła ekspertka prawa pracy Federacji Przedsiębiorców Polskich Grażyna Spytek-Bandurska.
Ponadto FPP proponuje, aby przedsiębiorcy płacili składki na ubezpieczenie społeczne w proporcji do uzyskiwanego przez nich dochodu, przy czym podstawą do obliczeń byłaby jego połowa.

Według danych ZUS do ubezpieczenia zgłoszonych jest niewiele ponad 1 milion osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. Składkę chorobową, która jest dobrowolna, opłaca 809 tys. przedsiębiorców.

Ujemny bilans

Według głównego ekonomisty Zakładu Ubezpieczeń Społecznych dr Pawła Wojciechowskiego najlepiej było by dążyć do ujednolicenia składek ubezpieczeniowych. - Stawki powinny być w miarę jednolite i proporcjonalne do dochodu, i ekwiwalentne, tak aby nie sprzyjały źle adresowanej, nieuzasadnionej redystrybucji. Chodzi o to, aby przepisy nie zachęcały do optymalizacji i poszukiwania form zatrudnienia, które pozwalają unikać opłacania niektórych składek - podkreśla.

Jak zaznacza, w ostatnich latach zmieniło się saldo funduszu wypadkowego i chorobowego. - W przypadku działalności gospodarczej, zwłaszcza samozatrudnienia, bilans jest ujemny dla FUS. Oznacza to, że wypłacane jest, więcej niż jest wpłacane z tytułu składki chorobowej - zwraca uwagę ekspert.

Saldo pokrycia wypłat świadczeń z ubezpieczenia chorobowego z przypisu ze składki dla osób na działalności gospodarczej, za 2018 r. wyniosło zaledwie 36 proc. - poinformował. Zwrócił też uwagę, że jeszcze w 2008 r. saldo funduszu chorobowego ogólnie było na plusie - wyniosło prawie 1,5 mld zł. W 2008 r. z tytułu składek do funduszu chorobowego wpłacano ok. 8,7 mld zł, a wielkość świadczeń wynosiła wówczas 7,3 mld. Dla porównania w 2018 zanotowano już ponad 8 mld na minusie – dodaje Wojciechowski.

 


Wspomniał o zasiłkach macierzyńskich i próbach nadużywania prawa. - Był taki moment, że wysokość świadczeń macierzyńskich eksplodowała w górę. Było to związane z zawyżaniem składki, właśnie głównie przez przedsiębiorców. Sytuacja się ustabilizowała w 2016 r., kiedy uszczelniono system - dodaje.

Główny ekonomista ZUS odniósł się do postulatu niektórych pracodawców, aby składka chorobowa była w całości opłacane przez ZUS od pierwszego dnia zwolnienia. - Argumentuje się, że wówczas pracodawcy częściej korzystaliby z zatrudnienia pracowniczego. Warto jednak zauważyć, że w tej sytuacji ZUS musiałby dołożyć około 7 mld zł. Pytanie kto ma za to zapłacić? Należałoby się także zastanowić dlaczego przedsiębiorcy mieliby być uprzywilejowani w porównaniu do pracowników etatowych - mówi.

Zwraca uwagę również, że w Niemczech próbuje się odejść od dobrowolności opłacania składek. - Jesteśmy jednym z krajów, który ma najwięcej przedsiębiorców w UE.  Wbrew pozorom mamy niskie składki, na które i tak się wszyscy skarżą - stwierdza ekspert.

Propozycję dobrowolności opłacanie składek na ZUS przedstawił rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorstw Adam Abramowicz. Zgodnie z nią wybór dotyczyłby sytuacji, w której samozatrudniony miałby prawo zdecydować, czy chce pozostać w systemie powszechnym i odprowadzać składki na ubezpieczenia społeczne do ZUS, czy wybrać inną formę ubezpieczenia. Obowiązkowe dla przedsiębiorców pozostałoby jedynie ubezpieczenie zdrowotne.

Proponowane zmiany przez rzecznika dotyczyłyby wszystkich samozatrudnionych przedsiębiorców, czyli około 1,5 mln podmiotów. Z badań zrealizowanych przez Instytut IPC na zlecenie Biura Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców wynika, że według 2/3 badanych wysokość należnych składek na ubezpieczenia społeczne jest zbyt wysoka. Nieco ponad 45 proc. badanych przedsiębiorców zadeklarowała chęć zrezygnowania z opłacania składek na ubezpieczenie społeczne, gdyby istniała taka możliwość. Z kolei 43 proc. respondentów, nawet przy istnieniu takiej możliwości, nie skorzystałoby z niej.

 

Potrzebna debata

Z kolei Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan zwraca uwagę w rozmowie z Prawo.pl, że ocena wysokości składek, jakie są odprowadzane do ZUS, zależy od tego do kogo się porównujemy. - Jeżeli weźmiemy pod uwagę opodatkowanie pracy i składki, to w porównaniu z najbogatszymi państwami świata, m.in. tymi z Europy północno-zachodniej, to rzeczywiście poziom obciążenia jest tam wyższy niż w Polsce. Ale jeśli porównamy się z państwami, które mają podobne do Polski PKB,  to te nasze obciążenia są wysokie - wyjaśnia.

Jak podkreślił, na początku wszyscy przedsiębiorcy przyklasnęli pomysłowi o dobrowolności składek. - Jednak po szczegółowej analizie cześć z nich stała się sceptyczna do tego pomysłu - podkreślił. - Jeżeli byśmy ten system wprowadzali w Polsce, to wiązałoby się to z wprowadzeniem składek proporcjonalnych do dochodów. Mogłoby się zdarzyć, że samozatrudnieni opłacaliby składkę bardzo niską, która nie zapewnia wypracowania nawet minimalnej emerytury. Pytanie jest takie, czy społeczeństwo zaakceptuje fakt, że w przypadku samozatrudnionych trzeba będziemy dopłacać do ich emerytury - dodaje ekspert.

Według niego w pierwszej kolejności należy zastanowić się, czy chcemy zróżnicowania wysokości składek dla pracowników i samozatrudnionych, czy też ich ujednolicenia. Mordasewicz uważa, że w Polsce jest potrzebna debata na temat ubezpieczeń społecznych, która będzie dotyczyła nie tylko ZUS, ale także KRUS oraz służb mundurowych.

Czytaj też: Rząd proponuje, aby minimalna płaca w 2020 r. wynosiła 2 450 zł >>>