Bielecki uczestniczył w eksperckiej debacie zorganizowanej przez resort pracy. Dotyczyła ona proponowanych przez rząd zmian w systemie emerytalnym.

W ubiegłą środę ministrowie pracy i finansów przedstawili raport "Bezpieczeństwo dzięki zrównoważeniu". Zarekomendowali w nim przekazanie do konsultacji społecznych trzech propozycji zmian w systemie emerytalnym oraz propozycję wypłat emerytur z otwartych funduszy emerytalnych. Ich zdaniem zmiany korzystnie wpłyną na wysokość emerytur, zapewnią dopływ środków do gospodarki oraz obniżą poziom długu publicznego.

Jak powiedział Bielecki, podczas spotkania Rady Gospodarczej jej członkowie mieli podzielone opinie w sprawie najlepszego wariantu zmian w systemie emerytalnym. "Jako ekonomiści uznaliśmy wariant trzeci (dobrowolność "plus" - PAP) za najlepszy, bo on mobilizuje do oszczędzania. Ale jest to trochę wymuszona forma oszczędzania, więc doszliśmy do wniosku, że najlepsza jest dobrowolność. I co do tego mieliśmy konsensus wśród członków Rady" - powiedział dziennikarzom.

Podczas debaty Bielecki mówił, że od fazy zaczarowania OFE, gdy wprowadzano fundusze, przeszliśmy do fazy rozczarowania, a teraz "przyszedł czas na urealnienie naszej oceny". "W ramach tego urealnienia trzeba podkreślić, że dotychczas nikt nie zakwestionował podstawy reformy z 1999 r., jaką było wprowadzenie I filaru" - mówił.

Wskazał też, że w ostatnim czasie w związku z dyskusją dotyczącą OFE powstało dużo fałszywych stwierdzeń. "Jednym z tych stwierdzeń jest to, że próba zmieniania czegokolwiek to jest skok na kasę z prywatnych pieniędzy obywateli, którzy w każdej chwili mają je do dyspozycji" - mówił. Dodał, że tego typu "absurdalne stwierdzenia" szkodzą przyszłości funkcjonowania systemu zabezpieczenia emerytalnego.

Proponowanych w raporcie zmian bronił Andrzej Bratkowski z RPP. Mówił, że ogromne koszty, które zostały poniesione przez budżet w związku z utworzeniem drugiego filaru kapitałowego nigdy do budżetu nie zostaną zwrócone. Jego zdaniem nie należy się wstydzić tego, że skutkiem proponowanych w raporcie zmian będzie załatanie dziury budżetowej.

"Zdrowie finansów publicznych jest podstawowym warunkiem wypłacalności całego systemu emerytalnego i powodzenia nas wszystkich" - zaznaczył. Jego zdaniem utrzymywanie OFE przypomina zabieranie biednym i dawanie bogatym, bowiem duża część pieniędzy z funduszy trafia do spółek giełdowych, a w konsekwencji do ludzi relatywnie bogatych.

Agnieszka Chłoń-Domińczak z SGH odnosząc się do raportu z przeglądu systemu emerytalnego podkreśliła, że dyskusja nie powinna dotyczyć tylko funduszy emerytalnych, ale całego systemu emerytalnego, który "stanowi pewną całość i o całości powinniśmy dyskutować".

Dodała, że rządowy raport jest dobrą analizą, ale wymaga pewnego uzupełnienia. Jak mówiła, chodzi m.in. o porównanie kosztów funkcjonowania OFE z Funduszem Rezerwy Demograficznej. "Jeśli porównujemy instytucje, które mają różne zadania i koszty, to tak jakbyśmy porównywali jabłka z pomarańczami" - wskazała.

W jej opinii należałoby też wskazać, jaki byłby dług ukryty w państwowej kasie, jeśli OFE nie weszłyby w życie, a cała składka trafiała na konta ZUS.

Jeden z twórców reformy emerytalnej z 1999 r. prof. Marek Góra ocenił, że rządowy raport jest "silnie przechylony" w kierunku wpływu OFE na finanse publiczne. Dodał, że choć jest to bezdyskusyjny fakt i bardzo ważny, to w raporcie zabrakło kilku innych kwestii. Dodał, że mało miejsca poświęcono wypłatom emerytur, a "ten temat wydaje się ważny i pilny".

Członek Rady Gospodarczej przy premierze Bogusław Grabowski uważa, że nie ma innego wyjścia, jak dać ludziom prawo wyboru. "Ale prawo wyboru takie, które będzie prowadziło do radykalnego ograniczenia OFE i ich urynkowienia" - powiedział. Przyznał, że ważne, by część akcyjna aktywów OFE przenoszona do ZUS nie była przedmiotem szybkiego zbycia.

B. pełnomocnik rządu ds. zabezpieczenia społecznego (w latach 1997-2001) Ewa Lewicka mówiła, że w raporcie wskazuje się na 11 mld zł, które przekazuje się do OFE, natomiast nie mówi się o 80 mld zł, które w sumie płaci się na system emerytalny. Jej zdaniem Polakom trudno będzie podjąć decyzję, czy zostać w OFE, czy przejść do ZUS, ponieważ nie będą wiedzieć, czy przenoszą się do miejsca bardziej pewnego, czy nie. Jej zdaniem ZUS jest opatrzony poważnym ryzykiem. Lewicka uważa, że propozycja dobrowolności wyboru jest tak skonstruowana, aby jak najwięcej ubezpieczonych wybrało ZUS.

Niektórzy eksperci zastanawiali się podczas debaty, w jaki sposób ZUS miałby przejmować aktywa zgromadzone w OFE, m.in. obligacje, i czy byłoby to zgodne z prawem. "Kilka razy zwracałem się do różnych osób i nikt nie jest wstanie mi powiedzieć, jak można przejąć obligacje, nie nacjonalizując. (...) Wydaje się to niemożliwe" - powiedział główny analityk Xelion Piotr Kuczyński.

O tę kwestię pytany był przez dziennikarzy główny ekonomista Ministerstwa Finansów Ludwik Kotecki. Powołując się na opinie prawników zaznaczył, że umorzenie obligacji będących w posiadaniu OFE byłoby zgodne z prawem.

Zgodnie z pierwszym proponowanym przez MF i MPiPS wariantem zmian w systemie OFE, zlikwidowana miałaby być tzw. część obligacyjna OFE, co oznacza, że środki, których OFE nie mogą inwestować w akcje, byłyby przenoszone do ZUS. Drugi wariant zakłada dobrowolność udziału w części kapitałowej systemu emerytalnego. Osoby rozpoczynające pracę mogłyby wybrać, do którego OFE chcą należeć. Zgodnie z trzecim wariantem, ubezpieczony mógłby zdecydować się na przekazanie całości składki do ZUS przy obecnej wysokości 19,52 proc., albo zdecydować się na przekazanie części składki do ZUS (17,52 proc.). Pozostała 2-proc. część składki trafiałaby do OFE, ale ubezpieczony musiałby wpłacać do funduszu także dodatkowe 2 proc. składki. W sumie składka emerytalna od wynagrodzenia wyniosłaby 21,52 proc.

Ponadto autorzy raportu proponują, by znajdujące się w OFE składki emerytalne na 10 lat przed przejściem na emeryturę przekazywane byłyby stopniowo do ZUS, który wypłacałby emerytury.