W przyszłym tygodniu ruszają negocjacje między Wielką Brytanią a Unią Europejską w sprawie przyszłych wzajemnych relacji. Punktem spornym jest żądanie Unii Europejskiej, by Wielka Brytania dostosowała się do wspólnotowych regulacji w kwestii m.in. prawa pracy. UE obawia się „dumpingu regulacyjnego”, czyli wprowadzenia przepisów, dzięki którym Brytyjczycy zyskają przewagę nad firmami z państw Wspólnoty. Czasu na negocjacje jest niewiele, bo okres przejściowy dla Wielkiej Brytanii w UE trwa do 31 grudnia 2020 roku.

Czytaj również: Wielka Brytania bez RODO może przyciągnąć firmy technologiczne>>

 

Równe warunki gry, czyli jak pogodzić interesy UE i Wielkiej Brytanii

Unijni ministrowie ds. europejskich przyjęli we wtorek w Brukseli mandat do rozmów o przyszłych stosunkach z Wielką Brytanią. Wskazuje on na konieczność utrzymania równych zasad działania w różnych dziedzinach, w tym np. standardów pracy i standardów socjalnych dla firm działających w Wielkiej Brytanii i UE. Wszystko po to, by przedsiębiorstwa z Wysp, korzystając z niższych standardów pracy, nie zdobywały w ten sposób przewagi konkurencyjnej nad firmami z UE. Dlatego Unia obstaje przy zapisaniu w umowie „równych warunków gry”.

Londyn nie zgadza się na to. Twierdzi bowiem, że trzymanie się unijnych regulacji byłoby zaprzeczeniem całej idei brexitu. Wskazuje przy tym, że w wielu dziedzinach (takich jak np. ochrona środowiska czy pomoc publiczna) obecne brytyjskie regulacje są bardziej rygorystyczne, niż unijne.

- Już sam wstęp do negocjacji nad porozumieniem na okres przejściowy pokazuje, że UE i Wielka Brytania nie są przygotowane do rzeczywistości po brexicie. Prawdopodobnie nie unikniemy tych samych problemów, z powodu których brexit wcześnie był przekładany – uważa Adrian Prusik, radca prawny z kancelarii Wojewódka i Wspólnicy. Twierdzi, że głównym problemem jest to, że brexit uczynił sprzecznymi interesy UE oraz Wielkiej Brytanii.

- Wielka Brytania chce wykorzystać zalety brexitu w postaci uniezależnienia od ram prawnych wspólnego rynku i jednocześnie zachować do niego jak największy dostęp. UE nie może dopuścić do politycznego wrażenia, że rezygnacja z członkostwa w Unii może się opłacać – zaznacza mec. Prusik.

 


 

Prawo pracy elementem przewagi konkurencyjnej

Zdaniem mec. Adriana Prusika, w koleiny politycznych kalkulacji wchodzi kwestia prawa. - W dzisiejszych warunkach prawo pracy może być źródłem przewagi konkurencyjnej, a jednocześnie narzędziem do jej niwelowania. Mogliśmy się przekonać o tym sami w sprawie dyrektywy o pracownikach delegowanych. Należy pamiętać, że w systemie prawa anglosaskiego prawo pracy jest inaczej postrzegane – w sposób bardziej liberalny. Unia Europejska chce, by Wielka Brytania przestrzegała tych regulacji europejskich w zakresie prawa pracy, które mogą mieć wpływ na konkurencyjność – mówi mec. Prusik. I dodaje: - Należy pamiętać, że na poziomie europejskim pojawiają się pomysły np. europejskich regulacji dotyczących pensji minimalnej.

Także dr Michał Szypniewski z kancelarii Rycak – Kancelaria Prawa Pracy i HR zwraca uwagę, iż Wielka Brytania już dziś ma bardziej liberalne prawo pracy w porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej. - Jeżeli w przyszłości zdecyduje się ten poziom tzw. ochrony socjalnej (dotyczy np. czasu pracy czy urlopów pracowniczych), jeszcze bardziej obniżyć, to może to stanowić problem dla innych państw Unii Europejskiej – powiedział nam dr Szypniewski.

- Faktycznie może być to problem, jeżeli te „równe reguły gry” nie zostaną z Wielką Brytanią wynegocjowane – przyznaje adwokat Waldemar Rakoczy, partner w kancelarii Rakoczy & Wroński. Jak tłumaczy, do przemyślenia jest szereg regulacji w zakresie prawa pracy, które spowodują większą atrakcyjność rynku pracy brytyjskiego (dla inwestorów), niż rynku UE. - To chociażby kwestia norm pracy, czasu pracy, urlopów oraz szeregu innych, które taką atrakcyjność mogą spowodować oraz przesunięcie inwestycyjne z UE do Wielkiej Brytanii – wylicza mec. Rakoczy.

Jego zdaniem, prawo pracy jest coraz bardziej korzystne dla pracowników. - Niemniej jednak, patrząc na naszych klientów korporacyjnych, dla których Polska jest jednym z rynków, na których funkcjonują, mogę powiedzieć, że przedsiębiorcy patrzą na kwestie pracy z perspektywy finansowej, a dokładnie - kosztu jednostkowego pracy – powiedział nam mec. Rakoczy. I dodał: - Polska jako członek UE może w kwestii standardów pracy dużo zrobić, bo ma wpływ na negocjacje. Natomiast obawiam się, że niewiele mogą tu zdziałać przedsiębiorcy polscy czy działający w Polsce, bo na te negocjacje nie mają wpływu. Czy mogą się do tego przygotować? Powiem tak: jeden z naszych klientów już pół roku temu podjął decyzję o zakupie nowoczesnego parku maszynowego, który spowoduje zmniejszenie zatrudnienia i coraz większe uniezależnienie firmy od prawa pracy.

Czytaj również: Brexit. Co zmieni się 1 lutego 2020 roku dla pracowników?

Nie wszyscy podzielają jednak te obawy. - Polska jako państwo członkowskie UE powinna uczestniczyć w ustalaniu rozwiązań, które są wspólne dla całej Unii. Oczywiście należy te rozwiązania negocjować z uwzględnieniem sytuacji polskich pracowników i pracodawców.  Jednak samo obniżenie standardów na brytyjskim rynku pracy nie powinno mieć bezpośredniego oddziaływania na sytuację polskich firm – podkreśla Katarzyna Siemienkiewicz, ekspert ds. prawa pracy Pracodawców RP. I dodaje: - Rynek pracy Wielkiej Brytanii nie jest dla Polski na tyle konkurencyjny, aby obawiać się o kondycję naszych przedsiębiorstw.

Jak tłumaczy Siemienkiewicz, w Polsce panują inne zasady prowadzenia działalności gospodarczej, rynek pracy odczuwa inne problemy. - Po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE muszą zostać stworzone nowe reguły współpracy, przy ustalaniu których należy zachować silną pozycję negocjacyjną – dodaje Katarzyna Siemienkiewicz.

Jednak także ekspert ds. prawa pracy Pracodawców RP  uważa, że wysoce prawdopodobne jest, iż Wielka Brytania wypracuje regulacje konkurencyjne w stosunku do ram Unii Europejskiej.  

 


 

Jakich problemów można się spodziewać?

Zdaniem dr Dominiki Dörre-Kolasy, radcy prawnego, partnera w kancelarii Raczkowski, przyjęte lub nie ustalenia między Unią Europejską a Wielką Brytanią w zakresie tzw. standardów pracy mogą wpłynąć na funkcjonowanie znajdujących się w Polsce oddziałów, których spółki matki są brytyjskie.

– Będzie to kluczowe, bo wynik ustaleń determinuje warunki pracy pracowników pracujących w naszym kraju w podmiotach powiązanych kapitałowo – podkreśla dr Dörre-Kolasa. Wszystko dlatego, że po okresie przejściowym Wielka Brytania stanie się dla krajów ze Wspólnoty państwem trzecim. – Z perspektywy pracowników koncernów, korporacji  fundamentalne znaczenie będzie miało to, żeby nie było problemów z przepływem informacji i usług. Do tej pory, jeśli chodzi o ochronę danych osobowych, czyli RODO,  Wielka Brytania była traktowana jako kraj, który zapewnia adekwatny poziom ochrony. Jeśli na tym poziomie nie będzie zgody między UE a Wielką Brytanią, to konieczne będzie wprowadzenie w firmach klauzul umownych między podmiotami albo tzw. wiążących reguł korporacyjnych – uważa dr Dominika Dörre-Kolasa.

Czytaj również: Brexit na wzór kanadyjski wpłynie na rozliczenia podatków w Polsce