Problemy z potwierdzeniem autentyczności dokumentów, które przedstawia pracownik, dostrzega Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Wiceszef tego resortu Stanisław Szwed przyznaje, że są trudności z weryfikowaniem dyplomów i kompetencji pracowników z innych krajów. - To jest kwestia fałszywych dokumentów, praw jazdy, a nawet dyplomów. Trzeba by wprowadzić system. To jest dla nas wyzwanie - mówi.

- Czasem zdarza się, że ktoś przedstawia dokumenty, potwierdzające wysokie kwalifikacje. Jednak kiedy zaczyna pracę okazuje się, że nie ma o tym pojęcia. Może to mieć różne konsekwencje, bo co innego, kiedy ktoś wykonuje proste prace, co innego, kiedy trzeba wykazać się wiedzą i doświadczeniem - dodaje Szwed.

Czytaj też: NIK: Administracja nie radzi sobie z obsługą rosnącej liczby cudzoziemców >>>

 

Brak spójności RODO z kodeksem pracy

W praktyce zdarzają się sytuacje, w których pracownik przedstawia pracodawcy dokument wzbudzający podejrzenia co do jego autentyczności, w szczególności jeśli dokumenty nie były wydawane przez polskie instytucje. Takim dokumentem może być m.in. dyplom ukończenia szkoły wyższej czy świadectwo posiadania szczególnych kwalifikacji w szczególności pochodzący od zagranicznych instytucji i uczelni.

Czytaj w LEX: RODO - bezpieczeństwo danych osobowych w dziale kadr >

- Zdarzało się, że firmy prosiły pracowników w takiej sytuacji o dostarczenie dodatkowych dokumentów np. oświadczeń z uczelni potwierdzających uzyskane uprawnienia. Innym sposobem weryfikacji było prowadzenie przez firmy „prywatnych dochodzeń” polegających na wykonaniu telefonu lub email do instytucji z prośbą o potwierdzenie przedkładanych informacji - podkreśla adwokat Magdalena Sudoł, szef praktyki prawa pracy w Kancelarii Czublun Trębicki.

Zaznacza jednak, że w związku z wejściem w życie RODO, powyższa praktyka może budzić wątpliwości, co z kolei skutkuje zmianą w sposobie postępowania pracodawców.

Sudoł przypomina, że UODO wydał specjalny poradnik, który co prawda nie stanowi wiążącej wykładni RODO, jednak w praktyce może mieć realny wpływ nie tylko na przebieg kontroli, ale także na kierunek orzecznictwa. - W pkt. 3.3. poradnika wskazano, że pracodawca nie ma możliwości bezpośredniego potwierdzenia faktu czy autentyczności uzyskanych dokumentów. Takie działanie pracodawcy jest niedopuszczalne - zwraca uwagę.

 -W ocenie UODO, jeżeli pracodawca ma podejrzenia, że przedkładany dokument został sfałszowany, powinien złożyć zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa określonego w art. 270 § 1 Kodeksu karnego - dodaje ekspert.  

Czytaj w LEX: Zmiany w danych osobowych pracownika i kandydata do pracy od 4 maja 2019 r. >

Pracodawca będzie musiał ponieść konsekwencje wyboru

W przypadku gdy pracodawca zatrudni pracownika, którego dokumenty budziły jego wątpliwości, a w trakcie jego pracy np. wskutek wypadku okaże się, że pracownik nie posiadał uprawnień, pracodawca będzie musiał liczyć się z konsekwencjami swojego wyboru. - Zgodnie z art. 237(3) Kodeksu pracy, pracodawcy nie wolno bowiem dopuścić pracownika do pracy, do której wykonywania nie posiada on wymaganych kwalifikacji lub potrzebnych umiejętności, a także dostatecznej znajomości przepisów oraz zasad bezpieczeństwa i higieny pracy - wskazuje Sudoł.

Czytaj w LEX: Szkolenia BHP w świetle RODO >

Największy problem z korupcją

Łukasz Komuda, ekspert Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych i redaktor portalu Rynekpracy.org.pl zwraca uwagę, że system edukacji na Ukrainie jest mocno skorumpowany. Większość osób, która miała do czynienia ze studiami w tym kraju, zdaje sobie z tego sprawę. Wiemy, że na Ukrainie można zdać egzamin za pieniądze, kupić dyplom. Wszystko wynika, z tego, że wykładowcy zarabiają tam niewiele. Gdyby nie ta zapłata, często pewnie nie mieliby za co żyć. Cały tamtejszy system jest zepsuty - mówi. Zastrzegł jednak, że nie dotyczy to wszystkich uczelni.

Sprawdź w LEX:

- Nie dziwmy się zatem polskim instytucjom, które restrykcyjnie podchodzą do osób z zagranicy, które posiadają dyplom - podkreśla ekspert. Jego zdaniem szczególnie ostrożnie należy podchodzić do takich zawodów jak lekarz, czy pielęgniarka. - Co prawda mamy w Polsce deficyt osób z takim wykształceniem, ale nie należy zapominać, że to zawody o podwyższonym ryzyku. Od takich osób zależy życie innych - dodaje.

Czytaj w LEX: Kontrola kwalifikacji zawodowych pracowników >

Obecnie prawo do podjęcia pracy w Polsce, z pełnym uznaniem ich kwalifikacji, mają lekarze wykształceni na studiach medycznych w Unii Europejskiej - aby leczyć w Polsce, muszą jedynie zdać egzamin z języka polskiego. Lekarze z dyplomami uczelni spoza UE mają dłuższą ścieżkę otrzymania prawa wykonywania zawodu. W pierwszej kolejności muszą nostryfikować dyplom lekarski, co często wiąże się z koniecznością zaliczenia rozmaitych kursów i szkoleń oraz zdania egzaminów. Nawet lekarz ze specjalizacją uzyskaną poza UE po nostryfikacji dyplomu kierowany jest potem na roczny staż lekarski. Prawo wykonywania zawodu wydają okręgowe izby lekarskie na podstawie ustawowych kryteriów.

Czytaj w LEX: Uznawanie kwalifikacji lekarzy i swoboda praktykowania zawodu lekarza w krajach Unii Europejskiej >

Szczegółowe warunki są określone w ustawach: o zawodach lekarza i lekarza dentysty oraz o izbach lekarskich. Także zawód pielęgniarki jest obwarowany licznymi przepisami ustawowymi zawartymi w ustawach: o zawodach pielęgniarki i położnej oraz o izbach pielęgniarek i położnych.

Komuda zwraca uwagę, że najmniejszy problem z potwierdzaniem kompetencji jest w przypadku informatyków i pracowników fizycznych. - Tutaj liczy się konkretna umiejętność, a nie dyplom. Już po kilku dniach wiadomo kto co potrafi. Dodatkowo w przypadku informatyków barierą nie jest język, ponieważ większość z nich dobrze włada angielskim - mówi.

Jego zdaniem problem z uznawaniem kwalifikacji i dyplomów stanowi barierę w transferze wykwalifikowanych pracowników. - Dlatego ludzie z wyższym wykształceniem sprzątają domy i wykonują prace wymagające niskich kwalifikacji, a tak naprawdę najlepiej sobie radzą osoby, które wykonują fizyczną pracę - dodaje Komuda.

 


Problem nie tylko z pracownikami ze wschodu

W ostatnich latach pojawił się problem habilitacji uzyskiwanych przez Polaków na Słowacji. Zgodnie z obowiązującą od 2005 umową tytuły naukowe takie jak słowacki docent były równoważne ze zdobywanym w Polsce stopniem doktora habilitowanego. Eksperci wskazywali jednak, że tytuły polskie i słowackie wcale nie są równoważne. Ponadto stopień docenta na Słowacji można było zdobyć dużo szybciej niż habilitację w Polsce. Korzystało z tego wielu polskich naukowców.

Ministerstwo nauki dostrzegło problem i zmieniło przepisy w 2016 r. Od tego czasu habilitacje uzyskiwane na Słowacji wymagają nostryfikacji w Polsce.