W marcu średnia pensja była o 4% wyższa niż przed rokiem, a ceny w tym samym czasie urosły o 4,3% Ekonomiści uważają, że dopiero zaczniemy walczyć o prawdziwe podwyżki.

Przeciętna pensja w marcu wynosiła 3633,5 złotych. To średnia dla tzw. sektora przedsiębiorstw, czyli z pominięciem najmniejszych firm i sektora finansowego. W porównaniu z lutym była wyższa aż o 6,2%, ale to wzrost napędzany wypłatą rocznych nagród. W porównaniu z marcem ubiegłego roku kupić mogliśmy za nią mniej, bo w tym samym czasie ceny skoczyły o 4,3%. Budżetówka nie jest ujmowana w tym zestawieniu, ale wiadomo też, że poza nauczycielami pracownicy tego sektora nie dostaną w tym roku żadnych podwyżek. Optymizmu nie widać też w danych o zatrudnieniu. Wzrost w porównaniu z marcem 2010 r. zwolnił, a między lutym a marcem etatów zamiast przybywać, ubyło. Spadek wyniósł 4 tys., a więc niewiele, jednak jest to zaskakujące w momencie, gdy ruszają prace sezonowe. – To rozczarowujące dane – ocenia Kaja Retkiewicz-Wijtiwiak, ekonomistka Banku BPH. Jej zdaniem w naszej gospodarce wciąż nie ma wyraźnej presji płacowej. Natomiast Paulina Ziembińska z BRE Banku uważa, że negocjacje w największych zakładach, w których dużo do powiedzenia mają związki zawodowe, dopiero się zaczną. A jeśli firmy zaspokoją żądania związków, to dynamika płac może być wyższa nawet o 1 pkt procentowy. Czy firmy mogą sobie pozwolić na podwyżki? Wygląda na to, że wolą zatrudniać nowych ludzi, niż podnosić pensje.

Źródło: wyborcza.biz, 19 kwietnia 2011 r.