Markowski poinformował, że ratownicy odnaleźli ciało piątego górnika. "Tak jak i w przypadku poprzednich czterech, górnik nie dawał znaków życia, lekarz stwierdził zgon" - powiedział. Piąta ofiara to 50-letni, doświadczony mechanik górniczy. Wcześniej wydobyto ciała 24–latka oraz 23-latka. Pierwsze dwie ofiary wstrząsu w kopalni Rudna miały 47 i 33 lata.
Dyrektor Markowski poinformował również, że nadal trwają poszukiwania trzech górników. "Czynimy wszystko, by do nich jak najszybciej dotrzeć, jeżeli potwierdzi się to miejsce, w którym podejrzewam, że są, to mamy do nich 10 metrów. Nie wiemy jednak, ile czasu nam zajmie przejście tego odcinka" - powiedział dyrektor.
Markowski dodał, że wszyscy górnicy, którzy do tej pory zginęli, znajdowali się w komorze maszyn ciężkich. To obszerna komora w wyrobisku, w której znajdują się maszyny górnicze.
"Trzej górnicy, których poszukujemy najprawdopodobniej znajdują się w wyrobisku obok komory maszyn" - powiedział. Dodał, że w tym wyrobisku znajduje się maszyna – ładowarka górnicza. "Jest szansa, że bloki skalne ułożyły się tak przy tej maszynie, że jeżeli znajdują się tam górnicy, to bloki te ich nie zgniotły. Czy górnicy są bezpośrednio przy tej maszynie, czy są za, czy przed - takiej wiedzy jeszcze w tej chwili nie mamy" - powiedział Markowski.
Markowski przypomniał, że epicentrum wstrząsu, który – jak podkreślił – był bardzo silny, znajdowało się 1,5 tys. metrów od miejsca zawaliska, gdzie znaleziono martwych górników i gdzie są prowadzone poszukiwania. "To był pod względem wielkości trzeci wstrząs na Rudnej w tym roku, ale w historii KGHM nie zdarzyło się, żeby wstrząs wywołał takie skutki w tak dużej odległość od epicentrum" - powiedział Markowski.
Dyrektor podkreślił, że władze kopalni dbają, żeby zapewnić rodzinom poszkodowanych górników nie tylko pomoc materialną, lecz także - przede wszystkim - pomoc psychologiczną.
Dyrektor zapewnił, że rodziny górników, którzy ucierpieli w wyniku wstrząsu w kopalni, są pod odpowiednią opieką. "Dbamy o to, żeby zapewnić wszelką pomoc. To nie tylko pomoc materialna, ale przede wszystkim taka pomoc psychiczna, żeby przez ten najtrudniejszy okres, w jakiś tam sposób ich przeprowadzić" – powiedział. Podkreślił, że rodziny trzech górników, których poszukują jeszcze ratownicy, są obecnie pod opieką dyrektora ds. pracowniczych kopalni. "Tam jest też i lekarz, tam jest i pielęgniarka, tam jest (...) psycholog. Także rodzinom udzielamy wszelkiej możliwej pomocy" - zapewnił Markowski. Jak zaznaczył, rodzinom, których bliscy zginęli w kopalni, zostanie udzielona pomoc także przy organizacji pogrzebu.
Do silnego, samoistnego, wstrząsu doszło w należącej do KGHM kopalni Rudna w Polkowicach we wtorek po godz. 21. Po tym ruszyła akcja ratunkowa. W rezultacie wstrząsu pięciu górników poniosło śmierć, a dziewięciu zostało poszkodowanych. Poszukiwanych nadal jest trzech górników.
Prace ratownikom utrudniają warunki panujące pod ziemią. Temperatura wynosi tam ok. 30 stopni Celsjusza, panuje duża wilgotność. Zwałowisko trzeba usuwać właściwie ręcznie. Pod ziemią jest dziewięć zastępów ratowniczych, których baza jest oddalona o 150 metrów od przeszukiwanego zwałowiska. W KGHM ogłoszono czterodniową żałobę.
Tuż po wstrząsie informowano, że pod ziemią jest uwięzionych 16 górników, później - że 10. Po północy w środę rzeczniczka KGHM Polska Miedź Jolanta Piątek poinformowała o śmierci jednego z górników i ewakuacji ze strefy zagrożenia na powierzchnię ośmiu osób. Poszkodowani trafili do szpitali, m.in. do Głogowa. Ratownicy szukali wówczas w kopalnianych wyrobiskach siedmiu górników.
Po godz. 2 przedstawiciele władz KGHM podali, że pod ziemią znaleziono ciało kolejnego górnika oraz że trwają poszukiwania sześciu osób. Poinformowano, że z poszukiwanymi nie ma kontaktu.
Władze KGHM podały również, że wstrząs w kopalni Rudna był bardzo silny i spowodował duże zniszczenia. Magnituda wynosiła ok. 3,4 stopnia.
Na miejsce katastrofy przybyła premier Beata Szydło. (PAP)